REKLAMA

To w końcu się zdarzyło. Piesza potrąciła samochód. Stan auta jest stabilny

Film z Chorzowa pokazuje, że pieszy też może potrącić samochód – szach-mat, niedowiarki.

To w końcu się zdarzyło. Piesza potrąciła samochód. Stan auta jest stabilny
REKLAMA
REKLAMA

Za każdym razem kiedy wydaje mi się, że na drodze widziałem już wszystko, pojawia się film który temu zaprzecza. Widziałem już najdziwniejsze wypadki, włącznie z lataniem w powietrzu, ale piesza z Chorzowa wygrywa koronę w kategorii najmniejszych umiejętności przewidywania konsekwencji swoich działań. Gdyby lekkomyślność umiała latać, ta kobieta po prostu przefrunęłaby nad przejściem dla pieszych.

Piesza widzi autobus, do którego chce wsiąść i decyduje się przebiec na czerwonym świetle przez pięciopasmową jezdnię. Idzie jej dobrze, ale potem wbiega zza aut stojących do skrętu w lewo i uderza własnym ciałem w bok Toyoty Yaris. Próbowałem przeanalizować zachowanie pieszej i wychodzi mi tak:

  • piesza wbiega przed Fiata 500 uznając że kierowca tego auta widzi ją i zahamuje, co się udaje - kierujący Fiatem znacząco zmniejsza prędkość
  • piesza następnie widzi, że na następnym pasie samochody stoją. Z tego pewnie wnioskuje, że skoro stoją, to mają czerwone (słusznie), ale nie wie że to czerwone odnosi się tylko do strzałki kierunkowej w lewo
  • biegnie więc dalej, wybiegając zza stojących samochodów pod nadjeżdżające. W tym miejscu powinna nadejść refleksja, że coś jest nie tak. Niestety, nie nadchodzi, ponieważ piesza nie patrzy dokąd biegnie, tylko koncentruje się na autobusie, w kierunku którego zmierza. Wpada na Toyotę Yaris i przewraca się.

Piesza została ukarana mandatem

To zrozumiałe, ale widzę inny problem. Rodzice mówią dzieciom: nie wbiegajcie na jezdnię, nie wchodźcie na czerwone. W szkole dzieci dowiadują się, że istnieją zasady ruchu drogowego, a samochód może być niebezpieczny dla pieszego. W internecie widzimy zdjęcia i filmy z groźnych wypadków z udziałem pieszych. I co? I wszystko jak krew w piach, bo akurat jechał autobus. Ciekawe za ile byłby następny, może był to jedyny autobus tego dnia i dla złapania go warto było zaryzykować życie.

Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie spróbował odwrócić kota ogonem

Kierowca Toyoty mógł się spodziewać, że ktoś wybiegnie zza aut czekających na pasie do skrętu w lewo. Powinien był zwolnić, albo nawet się zatrzymać, sprawdzić czy żaden pieszy nie biegnie po pasach na czerwonym i dopiero kontynuować jazdę. Pieszy nie musi trzymać się przepisów ruchu drogowego, bo nie zdaje egzaminu z bycia pieszym i nie prowadzi wielkiego, śmiercionośnego pojazdu. Ulice z ruchem samochodowym są barierami dla pieszych w swobodnym poruszaniu się po mieście. Gdyby zlikwidować możliwość wjazdu samochodem, piesza nie wpadłaby w auto. Nie miałaby też wówczas powodu biec do autobusu, bo nie byłoby żadnego autobusu. Mogłaby dojść na miejsce na piechotę bez pośpiechu. Dlatego aby zapobiec przypadkom, gdzie piesza potrąca samochód, trzeba usuwać ruch kołowy z ulic, tak aby życie w mieście mogło toczyć się wolniej, przyjemniej i bezpieczniej. Innymi słowy, winny jest kierowca i organizacja ruchu w tym miejscu, ewentualnie zbyt rzadko jeżdżące autobusy, a zachowanie pieszej jest zupełnie uzasadnione.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA