Albo kiedy umiesz trafić piłką do dołka, ale nie umiesz trafić autem w drogę
Znany amerykański sportowiec Tiger Woods rozwalił kolejny samochód. Wypadek miał miejsce w Kalifornii.
Normalnie bym o tym nie pisał, bo cóż w tym ciekawego, że celebryci i milionerzy rozwalają swoje samochody? Mają, to rozbijają. Tym razem jednak robię wyjątek, bo mister Tiger swoje wozy rozbija dosyć często, najczęściej spektakularnie i powodując znaczne szkody. Wczorajszy wypadek wyglądał bardzo groźnie – auto sturlało się z drogi, skończyło na boku, a Tigera z poharataną nogą trzeba było wyciągać z auta przy użyciu nożyc hydraulicznych. Tzn. nożyce służyły do przecięcia blachy, a nie odcięcia nogi.
Trudno jest rozpoznać ten pokiereszowany samochód, ale redaktor Mikołaj pomógł mi i słusznie zauważył, że jest to najnowszy SUV Genesis GV80, niedostępny na rynku europejskim. Wygląda bardzo dobrze, chętnie bym się tym przejechał, byle nie w towarzystwie znanego golfisty.
W 2017 r. Tiger uszkodził swojego Mercedesa S AMG
Dokładnie model S65 AMG z 621-konnym, sześciolitrowym V12. To idealny wóz, żeby przelecieć nim na prędkości przez krawężnik, uszkodzić koła, a potem uznać, że jest się już tak pijanym że nie ma mowy o dalszej jeździe, zatrzymać się na pasie rowerowym i pójść spać. Oczywiście, że tak się robi, jeśli jesteś znanym i niebywale zamożnym sportowcem.
Tiger Woods miał wypadek również w roku 2009
Wtedy to Tiger, również pod wpływem alkoholu, ale za to bez butów, wsiadł do swojego nowiutkiego Cadillaca Escalade – ulubionego wozu raperów i koszykarzy – a następnie staranował nim hydrant i rozbił się na drzewie. Na miejsce przybyła policja i ratownicy medyczni, którzy zastali Woodsa śpiącego na jezdni, ponoć przy tym głośno chrapał. Co śmieszne, ten sam Cadillac Escalade został naprawiony i sprzedany, a jego kolejny właściciel rozwalił go o inny wóz, nie ustępując pierwszeństwa przejazdu.
Pomniejszych incydentów z udziałem Woodsa nie będę opisywał, bo nie obejmowały szkód motoryzacyjnych za dziesiątki tysięcy dolarów. W każdym razie jest to smutna postać i człowiek, który mając wszystko, stoczył się błyskawicznie na dno. Zaskakuje mnie jednak, jak po tylu rozwałkach można mieć dalej prawo jazdy.
Przy okazji dowiedziałem się, że „Tiger” Woods naprawdę ma na imię Eldrick. Eldrick, ja Cię błagam, przestań tak cisnąć, w końcu się zabijesz, a przecież czarne życia znaczą!