REKLAMA

Chciałem kupić nowe Suzuki Jimny, ale się spóźniłem. Ja i setki innych. Jakie są teraz opcje?

Ja też nie mogę się uprzeć urokowi nowego Suzuki Jimny. Plotki o słabej dostępności mnie zaniepokoiły. Dlatego udałem się do salonu Suzuki by sprawdzić co mi zaoferują. Nie dostałem Jimny, ale już wiem co trzeba było zrobić by go kupić.

Dostępność Suzuki Jimny nie wygląda różowo. Próbowałem go kupić.
REKLAMA
REKLAMA

Mało które auto obiecując tak niewiele i szczerze przyznając się do swoich wad, wzbudza takie emocje jak Suzuki Jimny. Dostępność Jimny też budzi zainteresowanie. Auto nie zdążyło dobrze zadebiutować w Polsce, a już krążą wieści, że jest problem z jego zakupem. Z informacji uzyskanych przez Adama w trakcie testu Suzuki Jimny wynika, że do Polski trafiło tylko 260 sztuk i decydować się trzeba szybko. Udałem się więc do dealera Suzuki go kupić. Nie udało się, gdyż

Suzuki Jimny zostało wyprzedane w całości. Skończyły się w Polsce, Europie i na całym świecie. Nawet w Japonii ich już nie ma, łącznie z wersją dostosowaną do wymogów kei car. Aut nie ma na dealerskich placach i obecnie nie da się zamówić ich u importera do produkcji.

Suzuki nie spodziewało się takiego sukcesu i spodziewać się nie mogło. Plany produkcyjne na Polskę były opracowywane w oparciu o sprzedaż poprzedniego Jimny, który sprzedał się w 2018 roku w liczbie kilkudziesięciu sztuk. Nie sposób było założyć, że teraz znajdą się chętni na grube setki takich pojazdów. A nawet jeśli, to nie nie ma ich gdzie wyprodukować - linie produkcyjne w Japonii są zajęte przez Swifta i Ignisa.

A kiedy znów się pojawi?

Najprawdopodobniej w kwietniu. Importer przywróci możliwość zamawiania Jimny, ale dealerzy nie wiedzą kiedy dokładnie to nastąpi. Według obsługującego mnie sprzedawcy, na polski rynek do tej pory do sprzedaży przeznaczono 120 samochodów.

Ja takiej informacji od sprzedawcy nie dostałem. Dostałem taką, że gdybym mimo wszystko się upierał, że chcę kupić Jimny to realny czas oczekiwania na samochód może wynieść półtora roku, a i tak jest to pewnie luźne szacowanie. Nie jest to jednak sprzeczne z tym co napisał Adam. Importer może odwiesić możliwość składania zamówień (w kwietniu), ale to wciąż nie przybliży mnie do zakupu wymarzonego Suzuki. Do zakupu Jimny jest już długa kolejka osób realnie zainteresowanych i takich chętnych zanotowali sobie dealerzy. Wszyscy zanotowani to 100% sprzedażowe leady, osoby, które Jimny potrzebują do pracy. To czyni możliwość zamówienia samochodu czysto teoretyczną.

Sprzedawca mówił o 1,5 roku, ale według naszych informacji okres oczekiwania może wynieść nawet 3 lata. Dlatego, że dostępna pula znów szybko się skończy i trzeba będzie czekać na następną. Zwiększenie produkcji jest raczej niemożliwe, dlatego też kwietniowe nowe rozdanie również nie będzie mogło imponować liczbą Jimny możliwych do zamówienia w Polsce. Raczej nie będą w stanie zaspokoić istniejącego popytu. Takiej eksplozji zainteresowania chyba naprawdę nie sposób było przewidzieć.

To kiedy trzeba było kupować?

W październiku 2018 roku. Po złożeniu zamówienia w salonie ponad trzy miesiące temu, można liczyć na odbiór Jimny w roku 2019. Obecnie trzeba ustawić się na końcu kolejki i czekać na ponowną możliwość składania zamówień do produkcji.

Ja jednak uparcie chciałem coś kupić, przecież wchodząc do salonu widziałem aż dwa Suzuki Jimny, dlatego zapytałem.

A mogę kupić, któryś z tych dwóch co tu stoją?

Przykro mi, ale nie. Obecnie nie ma takiej możliwości, ale to może się zmienić.

suzuki jimny jazda testowa
Piękny egzemplarz, jeszcze nie na sprzedaż.

Jedno z aut jest samochodem ekspozycyjnym, a drugie, stojące na zewnątrz, to auto demonstracyjne. Niestety, umowa z importerem zobowiązuje do posiadania po jednym pojeździe ekspozycyjnym i demo. A skoro innych egzemplarzy zamówić się nie da, to w przypadku ich upłynnienia, nie byłoby czym ich zastąpić. Więc stoją i kuszą.

Nie jest wykluczone, że importer niedługo wyrazi zgodę na sprzedaż aut demonstracyjnych. Szkoda marnować potencjał sprzedażowy 70 samochodów, bo tyle ich stoi pod salonami w wyżej opisanej roli. Klienci na pewno nie będą grymasić, że to auta z przebiegiem, popyt jest zbyt wysoki.

Nie prosiłem o jazdę demonstracyjną, poprosiłem o ofertę.

A raczej indywidualną propozycję handlowa.

Nie mogłem dostać prawdziwej oferty, dealer nie może mi zaoferować samochodu, którym nie dysponuje i nie może go zamówić.

suzuki jimny oferta
Indywidualna propozycja handlowa ma tylko charakter informacyjny.

Ceny znane są od dawna, startują od 67 900 zł. Ja nie chciałem podstawowej wersji, miałem ochotę trochę powybrzydzać, ale nie bardzo się da. Wybór nie jest duży, trzy wersje wyposażenia i jeden możliwy silnik nie rozpieszczają, to auto dla pasjonatów. Podobno klienci rzadko się decydują na podstawową wersję, ja wybrałem środkową wersję Premium.

Jeśli chodzi o element szaleństwa, pozostają kolory nadwozia. Najbardziej przykuwa wzrok Kinetic Yellow, który nie jest bulwarowym popisem, a pełnić ma istotne funkcje użytkowe. Jest odpowiednikiem kamizelki odblaskowej, z nim Jimny ma być lepiej widoczny w lesie czy na placu budowy.

Większy wybór jest w akcesoriach, ale chcąc zbadać świat osłon na nakrętki kół, krat odgradzających przestrzeń bagażową, pokrowców do przewozu psa, uchwytów na deskę surfingową, przystawek namiotowych, pokrowców na strzelbę, a nawet kijków trekkingowych, trzeba sięgnąć do katalogu online. Drukowana wersja będzie dostępna w czwartek.

Przy konfiguracji, wybrałem jeszcze przedłużoną o 2 lata gwarancję ze 150 tys. limitem kilometrów. Nie sposób przejeździć tyle Suzuki Jimny przez 5 lat użytkowania. I to był koniec moich wyborów, koszt to 74 990 zł.

Przyznaję, nie zżyłem się z tym wyborem, bo żeby dostać Jimny podobno trzeba zapłacić więcej niż wartość z oferty.

Opłata za miejsce w kolejce

Żeby było jasne, Sprzedawca nic podobnego mi nie oferował, ani nawet tajemniczo nie sugerował. To rzecz, o której dowiedzieliśmy z innego źródła. Istnieją klienci, którzy są gotowi zapłacić 10 tys. zł za miejsce w kolejce, tylko musieliby znaleźć chętnego, który odstąpi swoje miejsce.

Rzeczywistość prześcignęła wyobrażenia wszystkich zainteresowanych Suzuki Jimny. Na co mogą liczyć Ci, którzy nie chcą czekać w długiej kolejce oczekujących ani płacić za przeskoczenie na jej początek?

Inne Suzuki w zamian?

Wraz z indywidualną propozycją sprzedaży dostałem zaproszenie na pokaz nowego Suzuki Jimny, na Road Show 4x4. W trakcie następujące atrakcje.

Sukces Jimny postawił dealerów i importera w ciekawej sytuacji. Będą promować auto, którego praktycznie nie da się kupić. Próbują jednak przekuć ją w sprzedażową okazję i zainteresować klientów zaletami napędu na cztery koła i właściwościami terenowymi swoich pojazdów. Może część zainteresowanych zrezygnuje z nieosiągalnego Jimny i doceni inne modele Suzuki za to rozwiązanie.

Mnie nikt nie próbował przekonywać, że Jimny to wcale nie takie cudo i nie ma się co tak napalać. Oczywiście, padło zdanie, że to nie jest SUV i jeśli na takiego liczę to miałbym się rozczarować. I słusznie, klient spodziewający się cukierkowo wyglądającej bulwarówki mógłby Jimny być rozczarowany. Oczywiście konwersja zainteresowania klientów na Celerio i Baleno może być arcytrudnym zadaniem, ale dobrze wyposażona Vitara w dwukolorowym malowaniu nie jest bez szans.

Nowe Suzuki Jimny a rynek wtórny

REKLAMA

Na razie nie znajdziemy nowego Suzuki Jimny na portalach ogłoszeniowych, ale sądząc po tym jakie zamęt spowodowało na rynku, może być to kwestia czasu. Prawdopodobne jest, że jeśli takie oferty zaczną się pojawiać, nowy Jimny z drugiej ręki będzie dużo droższy od takiego z salonowej indywidualnej propozycji sprzedaży.

I tak znajdą się chętni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA