Policja kazała mi się zastanowić zanim zgłoszę kogoś na Stop Agresji Drogowej. Grozi mi grzywna
Standardowe zgłoszenie wykroczenia w postaci filmu przesłanego na skrzynkę Stop Agresji Drogowej zamienia się właśnie w moim przypadku w groźbę wysokiej grzywny. Pani policjantka kazała mi „zastanowić się co robię”.
Trudno było mi zignorować zdarzenie, które widziałem (i nagrałem) jakiś czas temu, gdy taksówkarz prowadzący Toyotę, zapewne będący pod wpływem czegoś, ruszył gwałtownie spod czerwonego światła skręcając w lewo w centrum Warszawy i doprowadzając do niebezpiecznej sytuacji drogowej. Uznałem, że następnym razem ten taksówkarz zabije mnie, kiedy będę jechał na skuterze, więc zostanę „konfidentem” i zgłoszę temat na skrzynkę mailową „Stop Agresji Drogowej”.
Na wszelki wypadek zapoznałem się z zasadami wysyłania filmów
Policja instruuje, jak skutecznie zgłaszać wykroczenia, zastosowałem się więc do wytycznych i wysłałem film mailem, tak jak robiłem już to wcześniej, zgłaszając np. przypadki agresji drogowej czy prób wymuszania kolizji. Parę dni później zadzwoniono do mnie z komisariatu. Pani policjantka wzywała mnie na przesłuchanie. Powiedziałem, że nie przypominam sobie sytuacji, żeby zgłaszający musiał osobiście zeznawać w takiej sprawie i że chyba założeniem istnienia tej skrzynki e-mail jest brak konieczności przynoszenia nagrania na policję w zębach. Pani wyznaczyła mi termin przesłuchania, na który się nie stawiłem, więc zadzwoniła do mnie, aby poinformować, że przekazuje sprawę innej osobie. I na jakiś czas temat się zakończył.
Wtem! Dziś telefon dzwoni znowu
Inna pani z policji. Ona wzywa mnie na przesłuchanie. Tłumaczę jej, że nie jest to konieczne. Ją to nie interesuje. Mam się stawić i już. Mówię więc, że w tej sytuacji ja wycofuję zgłoszenie i proszę sprawę zakopać. Nie, tak nie można zrobić. „To tak nie działa”. Odmawiam stawiennictwa. Pani mówi, że to 10 minut. Ja odpowiadam, że tych 10 minut nie mam, i że dla mnie to jest godzina jazdy w jedną i godzina jazdy w drugą, na coś co można byłoby załatwić bez mojego udziału. Mogę podejść na moją lokalną komendę i złożyć zeznanie. Odpada, nie ma mowy, mam przyjechać. Mówię, że jestem za granicą. Pani mi nie wierzy. Rozmowa staje się nieprzyjemna, wreszcie pada stwierdzenie:
„Trzeba się zastanowić, jak się coś zgłasza!”
Dobrze, na następny raz z całą pewnością zastanowię się tak ze 3 razy i po prostu to oleję. Nawet jeśli będę dysponował filmem stanowiącym istotny materiał dowodowy w sprawie, np. uda mi się niechcący nagrać wypadek, i z niego będzie wynikało kto jest sprawcą, będę siedział cicho. Obecnie sytuacja jest taka, że pani z policji omawia z komendantem mój przypadek i jest duża szansa, że za niestawienie się na oglądanie filmu, który wysłałem do policji mailem, zostanę ukarany grzywną nawet do 3000 zł. Wtedy dopiero zastanowię się przed zgłaszaniem czegokolwiek na Stop Agresji Drogowej. O rozwoju sprawy będę informował na łamach Autobloga, a póki co, zastanówcie się i Wy, czy warto zgłosić nawciąganego złotówiarza, który piłuje na czerwonym między pędzącymi z boku autami. Pewnie nie.