Byłem zobaczyć najsłynniejszą ładowarkę w Polsce. To była istna libacja na skwerku
Wybrałem się zobaczyć darmową stację ładowania w podwarszawskim Nadarzynie. Tę, o której pisaliśmy jako pierwsi, a potem wszyscy podjęli temat, aż stał się viralem.

Już kilkadziesiąt różnych portali i fanpejdży podjęło temat darmowej ładowarki w Nadarzynie, którą „przejął” społeczny komitet kolejkowy pod wodzą pana Jacka. Aby z niej skorzystać, należało zapisać się do grafiku, a próby wjechania w kolejkę spotykały się z odporem. Szybko temat zaczął się nakręcać, przypisywano użytkownikom „polską cebulę”, pojawiły się też osoby kontestujące ustalony porządek. Pojechałem więc sprawdzić, jak to wygląda naprawdę.
Stacja ładowania jest bardzo skromna, ma jedno stanowisko
Trzeba mieć własny przewód AC Typ 2, a maksymalna moc ładowania to 11 kW. Przynajmniej była, bo kiedy przyjechałem, to ktoś właśnie zaparkował elektryczne BMW iX na miejscu do ładowania, ale nie zaczął go ładować, tylko sobie poszedł. Próbowałem stanąć obok i podłączyć Hyundaia Instera, okazało się jednak że nie posiadam stosownego przewodu. W tym samym czasie zaczepił mnie młody człowiek, mówiący, że jest dziennikarzem, który przygotowuje materiał o tej ładowarce. Odpowiedziałem więc, że jesteśmy konkurencją i na tym się nasza interakcja skończyła. W tym czasie przyszedł nieznany mi mężczyzna i na stacji ładowania nakleił kartkę „NIECZYNNE AWARIA”, skutecznie kończąc krótką historię tego miejsca.


Nie bardzo rozumiem koncept darmowych stacji ładowania
Nie słyszałem o darmowych stacjach benzynowych, więc dlaczego użytkownicy samochód elektrycznych mieliby jeździć zupełnie za darmo i jeszcze cieszyć się przywilejami typu jazda buspasem albo bezpłatne parkowanie? Cieszę się, że darmowa ładowarka w Nadarzynie została wyłączona, a patologiczna sytuacja „komitetu kolejkowego” – przecięta. Podobno ma zostać włączona ponownie po przebudowie – pewnie zamiast prądu przemiennego pojawi się stały, a zamiast darmowości – płatność. Wypadałoby też, żeby obsługa aplikacji PlugShare skasowała komentarze, jakie zamieszczono pod opisem ładowarki w Nadarzynie. Nie bardzo rozumiem w ogóle sens dodawania komentarzy do ładowarki, a w tym przypadku „śmieszni” użytkownicy internetu zarzucili ten punkt żenująco nieśmiesznymi opisami „ładowania” z podtekstem seksualnym.

Na parkingu P+R w Nadarzynie uderza mnóstwo wolnych miejsc
Oraz to, że wielki dworzec autobusowy po jego środku też jest pusty – nie stoją tam żadne autobusy, a przyjeżdżają pojedyncze i z rzadka. Wygląda to trochę jak zmarnowane środki publiczne. Obecnie w Nadarzynie po wyłączeniu darmowej ładowarki na P+R jest tylko jedna stacja ładowania, na myjni przy ulicy Pruszkowskiej 38 obsługiwana przez Plugbox Europe. Zawsze można jednak podjechać pod pobliskie centrum handlowe Ptak Expo, gdzie działa stacja ładowania Greenway. Obstawiam jednak, że użytkownicy EV z Nadarzyna ładują się głównie w domu.

Cała ta sytuacja potwierdza, że rzeczy o wysokiej wartości nie mogą być darmowe
Jeśli ktoś daje coś za darmo, to bardzo szybko ta rzecz staje się wynaturzona, zniszczona, zawłaszczona i przestaje pełnić swoją funkcję. Jest to zasada „pieniądz gorszy wypiera pieniądz lepszy”. Tak też stało się i w tym przypadku: nie mogliśmy mieć darmowej stacji ładowania, gdy samochody elektryczne upowszechniają się w takim tempie. I bardzo dobrze. A teraz jeszcze pytanie: kiedy użytkownicy EV zaczną się dokładać do utrzymania dróg?








































