REKLAMA

Tak jeździ nowy SsangYong Torres. Może wyjechać z salonu z LPG, choć ma bezpośredni wtrysk

SsangYong Torres bierze na celownik Hyundaia Tucsona i Kię Sportage, choć jest od nich większy. Pojeździłem nim i wciąż nie wiem, czy ten tył mi się podoba. A wam?

ssangyong torres
REKLAMA
REKLAMA

Trochę się zdziwiłem, że to SsangYong. Nie, wcale nie chodzi mi o to, że Torres przypomina jakiś inny samochód. Wiem, że jest grupa marek, w przypadku których ulubionym sportem dziennikarzy jest doszukiwanie się podobieństw do aut innych producentów. Jeśli Ford czy BMW zbudują auto, które kojarzy się z innymi firmami, nikt nic nie mówi. Jeśli zrobi to któraś z marek chińskich, SsangYong albo (choć już rzadziej) któraś z innych marek koreańskich – artykuły są pełne tekstów w rodzaju „z przodu Mercedes, z tyłu Nissan” i tak dalej. W przypadku Torresa też dałoby się tak pobawić (Land Rover? Hyundai?), ale nie widzę w tym większego sensu. Do stylistyki jeszcze wrócimy.

Chodzi o nazwę

ssangyong torres

Marka SsangYong ma nowego właściciela i światowe media obiegła niedawno informacja o tym, że zmienia nazwę na KG Mobility. Stąd moje zdziwienie, że jestem jednak na prezentacji SsangYonga. Przedstawiciele nowego, polskiego importera tłumaczyli, że mają jeszcze czas na ewentualną zmianę i na tę chwilę SsangYong zostaje. Czy to dobrze? Z jednej strony obecne „imię” sprawia ludziom trudności przy wymowie i kojarzy się trochę chińsko. Z drugiej, to jednak już marka z tradycjami. KG będzie zaczynać od zera. To jednak sprawy działu marketingu firmy. Ja przyjechałem oglądać samochód.

SsangYong Torres – co to za auto?

Marka wiąże z tym modelem duże nadzieje. To SUV o długości ok. 4,7 metra. Z jednej strony rywalizuje z takimi hitami jak Kia Sportage, Hyundai Tucson i Toyota RAV4. Z drugiej jest od nich dłuższy, co SsangYong wskazuje jako przewagę. Podkreśla też duży, ponad 700-litrowy bagażnik, choć do tej pojemności wlicza się też schowek pod podłogą.

Pod maską Torresa pracuje zaskakująco tradycyjny układ napędowy – czyli motor 1.5 GDI z turbo. Moc to 163 KM, moment obrotowy wynosi 280 Nm, a napęd może wędrować na przód albo na cztery koła. Do wyboru – sześciobiegowa skrzynia ręczna albo automat o tej samej liczbie przełożeń. Mowa o „klasycznej”, hydrokinetycznej przekładni. Silnik nie ma żadnego wsparcia elektrycznego, ale do gamy dołączy potem wersja EV.

Czy SsangYong Torres wygląda dobrze?

ssangyong torres

Zostawmy na boku kwestie tego, jakie auto Torres przypomina lub nie i spojrzyjmy po prostu na to, jak się prezentuje. Jest „jakiś”, to pewne. Kwestia „SsangYong i styliści” to sprawa, o której w centrali firmy pewnie woleliby nie rozmawiać. Jednym z powodów, dla których w grę wchodzi rychła zmiana nazwy, są złe skojarzenia z wyglądem wozów tej marki. Actyon, Kyron, a przede wszystkim Rodius sprawiły, że do dziś SsangYong kojarzy się jako „ta marka od brzydkich aut”.

Torres jest wymyślony dość odważnie. SsangYong miał w historii albo auta o przesadzonej stylistyce (jak wspominany Rodius), albo do bólu nudne, jak poprzednie Korando. Teraz podobno projektantom przyświeca filozofia pod nazwą „Old Cars”, czyli powrotu do klasycznych linii nawiązujących do lat 80. – w ramach odtrutki dla tych, którzy nie lubią „kosmicznych” pomysłów np. Kii czy Hyundaia. Czy dzieje się tu za dużo? Chyba trochę tak. Udawane uchwyty na masce, fejkowa klamka bagażnika (klapę podnosi się normalnie, a nie otwiera na bok), udawany schowek na koło zapasowe (prawdziwe kryje się pod podłogą bagażnika) – mamy tu całą paletę zabiegów, efektów i akcentów, którymi styliści próbowali uatrakcyjnić segment, w którym wymyślono już prawie wszystko.

SsangYong Torres – wnętrze

Na zdjęciach prasowych wszystko wygląda nowocześnie i dobrze. Ciekawe detale i aż trzy ekrany, z czego jeden naprawdę efektowny, pionowy, odpowiadający m.in. za obsługę klimatyzacji. Trochę jak w Jaguarach.

ssangyong torres

Niestety, na żywo robi się gorzej. Testowy Torres miał bardzo ładną, jasną tapicerkę, która dodawała mu trochę luksusowego klimatu, ale i tak całość wyglądała tanio. Obsługując i oglądając kokpit doszedłem do wniosku, że projektanci chcieli dobrze, ale dostali do dyspozycji najtańsze możliwe ekrany. Mają tak nieładny design, niemodne ikony oraz kolorystykę i wyglądają tak przestarzale (zwłaszcza ten górny z bardzo grubą ramką z przyciskami), że całość po prostu nie ma prawa robić miłego wrażenia.

Dodatkową wadą jest CarPlay działający tylko przewodowo (w 2023 roku!). Nawet dobrze leżąca w dłoniach, mała kierownica o nietypowym kształcie tego nie osłodzi. Przyjemnie siedzi się za to z tyłu, bo nie brakuje miejsca ani na nogi ani na głowę. Mógłbym tam usiąść w cylindrze na głowie.

SsangYong Torres – jazda

Pod względem jazdy trudno zarzucić coś Torresowi. Silnik jest dość głośny w górnym zakresie obrotów, ale zapewnia wystarczającą dynamikę (setka w… nie wiadomo ile, bo marka od lat odmawia podawania tej wiadomości w danych technicznych). Skrzynia nie jest tak szybka, jak dwusprzęgłówki rywali, ale za to działa płynnie, a Torres to przecież i tak nie jest wyścigówką.

Zawieszenie ustawiono komfortowo. To sprawia, że na zakrętach konkurenci ze sztywniejszym „zawiasem” pewnie SsangYongowi uciekną, ale za to na dziurach można jechać tak, jak oczekuje się tego od SUV-a. Torres radzi sobie też na wyboistej drodze gruntowej – bo i tam zajechaliśmy podczas jazd testowych. Nie protestował, podobnie jak moje plecy. Gdybym miał do dyspozycji wersję 4WD mógłbym też sprawdzić, czy rzeczywiście – jak zapowiadają przedstawiciele marki – ten SUV potrafi w terenie zaskakująco dużo.

ssangyong torres

Co ciekawe, Torres może mieć instalację LPG

Wóz po przeróbce odbiera się w salonie i ma taką samą gwarancję, jak benzynowy. Co ciekawe, mówimy tu o instalacji gazowej montowanej do silnika z wtryskiem bezpośrednim. Dotryskuje benzynę, ale na sprawdzenie, w jakich proporcjach, muszę poczekać, aż pojeżdżę egzemplarzem z LPG. Póki co testowałem Torresa tankowanego tylko zielonym pistoletem.

Podsumowanie

SsangYong Torres jest samochodowym odpowiednikiem radia ze starymi przebojami. To idealna propozycja dla tych, którzy tęsknią za dawną motoryzacją. Torres nawiązuje do nich stylistyką (faktycznie w stylu lat 80., tyle że jest kontrowersyjna – albo zachwyci, albo odrzuci), ma dość staromodny układ napędowy i da się go zamówić z LPG. Wnętrze, które ma moim zdaniem wyjątkowo nieładne ekrany i w ogóle wygląda średnio, może kogoś zniechęcić, ale nie musi, zwłaszcza że jest przestronne. Nie jestem tylko przekonany, czy cena (od 139 000 zł, ale topowa wersja przekracza 190 000 zł) też spodoba się łowcom samochodowej klasyki. SsangYong nie jest znacząco tańszy od rywali. Czy powinien być? Teoretycznie nie, bo niczego mu nie brakuje. W praktyce wizerunek marki może tu stanąć na drodze do sukcesu.

ssangyong torres
REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA