Oto Skoda Octavia z 4.4 V8 z BMW i napędem na tył. Możesz ją kupić w Polsce. Co potem?
Skoda Octavia to idealny samochód, żeby wrzucić do niego wielkie V8. Oczywiście nie mówię o tej nowoczesnej Octavii od VW, tylko tej prawdziwej, z lat 60. Ktoś to zrobił w Polsce, a teraz wystawił ten samochód na eBayu.
Zacznę od końca, bo koniec tego ogłoszenia zmartwił mnie najbardziej. Zmartwił mnie, bo z jednej strony głęboko przeciwko temu protestuję, z drugiej – rozumiem, że tak musi być. Samochód nie ma badania technicznego i zapewne go nie przejdzie. Zobaczcie sami:
Bo to jest tak: z jednej strony podziwiam twórcę za ten projekt. Jest niesamowity. Sama koncepcja włożenia silnika BMW i to z ośmioma cylindrami do małego samochodu jakim była klasyczna Skoda Octavia to czyste szaleństwo w pozytywnym sensie. Na tym polega życie, żeby robić coś ciekawego, coś co sprawia nam przyjemność i coś, co ludzie zapamiętają. Jeśli ktoś mówi „nie da się połączyć wielkiej V-ósemki z Octavią z lat 60.”, odpowiadasz „to patrz teraz”, zamykasz się w garażu, myślisz, kombinujesz, projektujesz, tniesz, spawasz i przykręcasz, po to żeby za jakiś czas wyjechać takim „frankesztajnem” i zadziwić świat. Bardzo wiele wynalazków na drodze postępu powstało właśnie dlatego, że ktoś zrobił coś, co wydawało się niemożliwe. Niemożliwe, żeby wóz jechał sam, niemożliwe żeby człowiek latał w powietrzu, niemożliwe jest opuścić Ziemię i polecieć w kosmos i takie tam. Może Skoda Octavia z V8 w kosmos nie poleci, ale czaicie o co mi chodzi.
To ta dobra strona medalu
Teraz będzie ta zła. Jadąc po drodze mam prawo sądzić, że inne pojazdy biorące udział w ruchu są zbudowane według jakichś ogólnych zasad zapewniających bezpieczeństwo. Mogę podejrzewać, że nie posiadają ostrych szpikulców z przodu, że występują w nich działające hamulce, że nie wylewają się z nich żrące płyny i takie tam. W większości przypadków to prawda. Jednak jak zachowa się Skoda Octavia z 1963 r. po przebudowie na auto o mocy prawie 300 KM? Trudno ocenić. Może być bardzo nieprzewidywalna w prowadzeniu. Nie wiadomo też jak przedstawiają się jej hamulce, czy są dość skuteczne w stosunku do mocy? To wszystko wypadałoby sprawdzić przed dopuszczeniem pojazdu do ruchu. Dlatego standardowe badanie techniczne tu nie wystarczy i wiadomo, że diagnosta go nie podbije.
Spodziewam się też, że nowe przepisy o badaniach technicznych zmiotą wszelkie projekty tego typu. Tak naprawdę powinna istnieć ścieżka diagnostyczna, gdzie uprawniony rzeczoznawca wraz z diagnostą testują pojazd, sprawdzają jego zachowanie na drodze i takie tam. Tak zresztą jest (chyba) w Niemczech, gdzie diagnosta jeździ sprawdzanym pojazdem i zauważa jego usterki podczas jazdy, a nie podczas symulacji na stacji kontroli. Jak bardzo znakomitym projektem nie byłaby ta Skoda Octavia, nie można jej tak po prostu dopuścić do ruchu. Trzeba jej znakomitość jakoś zweryfikować.
Z trzeciej strony, nie można zapomnieć że nie broń zabija ludzi
Samochód nikogo nie rozjedzie ani nie spowoduje wypadku, dopóki kierowca do niego nie wsiądzie i czegoś nie odwali. Stan techniczny jest na drugim miejscu. Tu też jest problem, czy tak lekki samochód o masie 300 KM nie jest przepisem na katastrofę? Dość łatwo stracić panowanie nad czymś takim. Producenci budując mocne samochody przeważnie biorą pod uwagę ich konstrukcję i możliwości techniczne podwozia, gdy rozważają jaką moc powinien mieć taki pojazd.
Dlatego podziwiam projekt „Skoda Octavia V8”, ale nie dziwię się, że nie ma badania technicznego
Jest na pewno bardzo pomysłowy i bardzo przemyślany wizualnie. Poszerzenia nadwozia ładnie wkomponowano w jego linię, nie wydają się dolepione. Na pewno pięknie brzmi i ma mnóstwo mocy. Na zlocie przyciągnie tysiące spojrzeń i ludzie będą o niej mówić, robić sobie przy niej zdjęcia i doceniać wkład pracy oraz niezwykły pomysł. A potem trzeba będzie ją spakować na lawetę i zawieźć z powrotem do domu, ewentualnie wykonać parę kółek po torze. Na razie cena wynosi nieco ponad 30 tys. zł, są więc chętni na przejęcie tego magnesu zainteresowania. To mnie cieszy, nie cierpię jak projekty lądują niedokończone w krzakach.