Moi sąsiedzi zachwycali się prasową Octavią RS PHEV. Ja trochę mniej
Skoda Octavia RS PHEV iV – sportowych wrażeń jak na lekarstwo, a prądu zmieści tyle, by pokręcić się po mieście – ale jakby trzeba było pochwalić się przed szwagrem, sąsiadami, albo przyszłym teściem, to jest czym.
Jakiś czas temu w odradniku zakupowym odradzałem Octavię RS z silnikiem TDI i napędem na przednią oś. Jak mnie potem wyedukował jeden kolega – zupełnie niepotrzebnie, ja po prostu nie zrozumiałem tego samochodu. Postanowiłem dać mu kolejną szansę, tym razem wersji ładowanej z gniazdka.
Bo to jest tak, że Ty w ogóle nie rozumiesz o co chodzi
Szanuję ludzi, którzy lubią dyskutować w konstruktywny sposób. Nie, że autor się nie zna i już. Jeden mój kolega nie zgadza się ze mną bardzo często, czasem mi się wydaje, że zrobił sobie z tego taki sport – żeby się z tym Majcherkiem pohandryczyć. I po lekturze tamtego tekstu wyjaśnił mi, że jestem grzybem oczekując od auta, że jego charakter będzie zgodny z nazwą. To, że Octavia nazywa się RS wcale nie oznacza, że chce być bardziej sportowa od innych odmian, tak jak jej starsze generacje. Chodzi o ładunek emocjonalny, jaki niesie ze sobą dana nazwa. Amerykanie kupują Mustangi Mach-E bo to Mustang, to musi być dobre. To, że ów Mustang nie ma nic wspólnego z pony carem sprzed lat nie ma tu zupełnie żadnego znaczenia.
I podobnie jest z tą Octavią – RS wcale nie musi dostarczać sportowych wrażeń
Znaczy tak wciąż twierdzi ten kolega. To samochód dla osób szukających auta, które zmieści się w firmowym budżecie, a jednak będzie wyglądać inaczej niż tysiące kombiaków kupowanych przez floty. Takie, które poprawia samopoczucie kierowcy, utwierdzając go w przekonaniu, że ma coś lepszego. A nawet jeśli lepsze wcale nie jest – nie szkodzi, wystarczy, że lepiej wygląda.
I na samym tym wyglądzie można ponoć sporo ugrać
Czarne dodatki, duże obręcze kół, efektowne fotele – panie, ale to musi zasuwać! A że nie zasuwa – nie szkodzi, i tak nie ma gdzie zasuwać, a przy okazji to niebezpieczne. Niech sąsiad widzi, że ma do czynienia z człowiekiem sukcesu, który nie dał się ponieść fali popularności i gardzi SUV-ami, a w samochodzie ceni sobie walory praktyczne i ponadprzeciętne osiągi.
A jak na podjeździe stanie Octavia RS Plug-in iV, to się jeszcze okaże, że właściciel jest nowoczesny i dba o środowisko. Takiemu to warto oddać córkę za żonę, czy coś
Dlatego wsiadając do RS-a ładowanego z gniazdka, sportowych oczekiwań już nie miałem. Ale żeby było jasne – że ktoś wymieni córkę za moją żonę też nie.
Pierwsze wrażenie – ot Octavia. Tradycyjnie przestronna i praktyczna, z grubsza z tymi samymi wadami i zaletami co opisywana wcześniej odmiana z TDI. Którą bym wybrał, gdyby red. prow. kazał wybrać którąś na samochód służbowy? Zdecydowanie hybrydę. Ale to tylko dlatego, że jeżdżę niewiele i głównie po mieście. Gdybym trzaskał regularnie trasy, negocjowałbym gorzej wyposażonego diesla z napędem na obie osie. Już tłumaczę dlaczego.
Octavia RS Plug-in Hybrid iV to świetne auto dla kogoś, kto potrzebuje jednego, uniwersalnego auta dla rodziny, a na codzień pokonuje niewielkie dystanse i ma w garażu własne gniazdko, nawet najzwyklejsze, na 220 V. Podpinając się do niego co wieczór, jeździ sobie wkoło trzepaka taniutko na prądzie. Za to w trasie taka Octavia pozostaje wygodnym, całkiem żwawym samochodem, który pierwszą setkę osiąga po 7,3 sekundy i w przeciwieństwie do TDI-ka nie ma problemów z trakcją na mokrej nawierzchni. I nawet jak wskaźnik pojemności akumulatora pokazuje, że jest pusto i nie da się jechać na samym prądzie, to bateria ma w sobie tej energii na tyle, by dopalić benzynowe 1.4 TSI na kilka sekund przy wyprzedzaniu, czy starcie spod świateł.
Ile to jest wkoło trzepaka? Dane techniczne mówią, że 62-64 km. Ja miałem tę octavię pod ręką przez 6 dni i ani razu po pełnym naładowaniu zasięg nie był większy niż 38 km. Z drugiej strony, raz bez uruchomienia silnika zrobiłem trasę o długości ok. 45 km – na drugą stronę miasta i z powrotem, pod wieczór, gdy ruch zelżał i mogłem efektywnie operować gazem i korzystać z rekuperacji.
Tylko z tą rekuperacją i efektownym korzystaniem to nie jest tak najłatwiej
Po pierwsze, zarządzanie rekuperacją ukryto w menu tak, by nie korzystać z niego zbyt często. Nie ma tak, że jest jakaś dźwigienką, czy przycisk. Trzeba wejść w ustawienia samochodu, obrócić palcem grafikę z autem, gdy auto będzie ustawione przodem do kierowcy kliknąć w napęd elektryczny i tam wybrać jeden z trzech wariantów – Mocno, Automatycznie albo Słabo.
Po tygodniu jazdy stwierdziłem, że najlepiej wybrać wariant Automatycznie i ewentualnie zarządzać tylko sposobem działania hybrydowego układu napędowego. Ale to robi się zupełnie gdzie indziej.
Na ekranie głównym trzeba rozwinąć pasek z górnej części i tam przy trybie napędu odkliknąć znaczek Auto. Wówczas obok grafiki z akumulatorem pokażą się dwa trójkąty. Klikając w nie można zlecić systemowi, by zarządzał energią wedle uznania, utrzymał aktualny poziom naładowania albo w miarę możliwości go zwiększył. Prościzna, prawda?
A ile taka hybrydowa Octavia tak naprawdę pali?
Tradycyjnie odpowiedź brzmi: to zależy. Ja zrobiłem taki test, że zabrałem ją w trasę o długości 200 km. Wszystkie możliwe wskaźniki ustawiłem na automatyczne, wyjechałem z garażu z pełnym zbiornikiem paliwa (zasięg 400 km) i pełnym akumulatorem wskazującym zasięg 38 km. Najpierw trochę miasta, potem autostrada i na koniec zwykłe landówki. Z 4 osobami na pokładzie i pełnym bagażnikiem.
Prąd skończył się po 34 km. Do tego momentu silnik spalinowy w ogóle się nie uruchomił, a od tego – działał praktycznie bez przerwy.
Wskaźnik komputera pokazał, że na przejechanie 100 km potrzebowałbym 27 kWh energii – o ile dobrze interpretuję co pokazuje. Samochody elektryczne potrafią zużyć mniej. Octavia nie ma tak dużego akumulatora, więc po przejechaniu 100 km z przepisową prędkością na trasie szybkiego ruchu wynik zużycia energii i paliwa był taki:
O ile dobrze rozumiem, na przejechanie tego odcinka potrzebowałem 4,5 litra paliwa i 9,6 kWh prądu
4,5 litra – podobno tyle zwykle zużywało na 100 km stare, dobre 1.9 TDI. Potem postanowiłem sprawdzić ile prądu jestem w stanie zarobić przez kolejne 100 km. Wykonując skomplikowane działanie opisane wcześniej, zaleciłem systemowi zwiększenie poziomu energii i po 200 km efekt był taki:
Przejechałem 200 km, z czego na każdą setkę zużyłem średnio 6,5 litra bezołowiowej. Czyli tyle, ile zużywam średnio przez ostatnie 50 tys. km w swoim Civicu, który był znacznie tańszy i nie jest wspomagany prądem. Ale na koniec miałem 27 km zasięgu na prądzie, czyli tyle na ile zużyłbym kolejne 2 litry paliwa. Civic by mi takiego zapasu nie dał, ale z drugiej strony, pokonując nim tę samą trasę z tym samym obciążeniem regularnie osiągam spalanie w okolicach 5,5 litra na 100 km. Czyli też te dwa litry bym zaoszczędził.
W drogę powrotną ruszyłem z pełnym zbiornikiem paliwa, pustym akumulatorem i automatycznymi ustawieniami, które miały optymalnie zarządzać energią. Po 200 km akumulator miałem wciąż pusty, a średnie zużycie paliwa wyniosło 6,6 l/100 km. Czyli w zasadzie tyle, co w zwykłej spalinówce.
Gdyby teraz ktoś zapytał mnie, czy kupić Octavię RS Plug-in iV, odpowiedziałbym tak:
- jeśli szukasz uniwersalnego, praktycznego auta, które delikatnie wyróżnia się z tłumu i które na codzień dawałoby ci fun z korzystania z napędu elektrycznego – będziesz z Octavii bardzo zadowolony
- jeśli natomiast szukasz uniwersalnego, praktycznego auta, które wyróżnia się z tłumu, ale radość czerpiesz z dynamicznej jazdy, a nie licząc oszczędności na prądzie, to to codzienne podłączanie wtyczki do gniazdka, by zyskać 38 km zasięgu, to zawracanie gitary. Szczególnie, jeśli uwzględnimy, że to auto kosztuje 160 tys. zł, a w przypadku testowego egzemplarza z dodatkowym wyposażeniem – 200 tys. zł. Można te pieniądze wydać ciekawiej.
Ale możliwe, że znowu niczego nie rozumiem i mi wszystko wyjaśni mój niezawodny kolega w postaci sekcji komentarzy.
–