Tak się sprzedaje samochody z wtyczką. Umiejętnie zarządzając półprzewodnikami
Jedna trzecia sprzedanych w październiku w Niemczech samochodów miała możliwość podłączenia do elektrycznego gniazdka. Ten sukces nie jest przypadkowy.
Piękny październik. Co trzeci sprzedany w Niemczech samochód miał silnik elektryczny i wtyczkę. Samochody elektryczne odpowiadały tam w zeszłym miesiącu za 30,4 proc. rejestracji. Jeszcze kilka takich dobrych miesięcy, a będą tam mieli drugą Norwegię, gdzie mocno subsydiowana sprzedaż samochodów elektrycznych sprawiała, że zdominowały rynek. W Norwegii wystarczyły ofiarowane pod różnymi postaciami pieniądze, w Niemczech sprawa taka prosta już nie jest.
Na fali kryzysu
Kryzys w branży półprzewodników dał wspaniałą podpowiedź, jaka jest największa luka w przekonywaniu klientów do napędu elektrycznego. Otóż samochody spalinowe są ciągle dostępne i to jest błąd. Jeśli ich zabraknie, nastąpi automatyczny zwrot w stronę samochodów elektrycznych. Ten prosty trik pozwoli zaoszczędzić sporo pieniędzy.
W Niemczech przez półprzewodnikowy kryzys zmniejszyła się dostępność spalinowych samochodów. Ich sprzedaż spadła, ale nie powstała próżnia, szybko wypełniły ją samochody elektryczne, które święcą sprzedażowe sukcesy. Wszelkie znaki na niebie i ziemi mówią, że samochody elektryczne powinny ucierpieć mocniej niż spalinowe. Ford Focus wymaga wykorzystania w produkcji 300 chipów, elektryczny model Mach-E potrzebuje ich 3000. Ford Mach-E powinien przegrać, bo jego półprzewodników wystarczy na 10 spalinowych Focusów, a jednak samochody elektryczne wygrywają.
Doskonała okazja
W Niemczech istnieje system dopłat do zakupu elektrycznych samochodów i hybryd typu plug-in. Finansowy zastrzyk to już jeden kroczek bliżej do zakupu elektrycznego pojazdu. Można dostać aż 6000 euro rządowego wsparcia do zakupu elektrycznego samochodu, dealer może dorzucić jeszcze 3000 euro. Jest atrakcyjnie. Drugi kroczek to dostępność, a nią można sterować. Wymagający większej liczby półprzewodników samochód elektryczny staje się bardziej priorytetowy niż model spalinowy.
Producentom opłaca się przerzucić ciężar produkcji na elektryczne samochody. Klienci widzą ograniczenia w konfiguracji spalinowych samochodów, koszmarnie długie czasy oczekiwania, a potem przenoszą wzrok na listę dopłat i pod nos podsuwany jest im elektryczny samochód. Producent się cieszy, ma większą marżę i jeszcze rzecz równie cenną, każdy sprzedany elektryczny samochód pomaga zmieścić się w narzuconym limicie średniej emisji dwutlenku węgla dla jego gamy modelowej. Wszyscy są szczęśliwi, każdy coś wygrał, kierowca autobusu wstaje i klaszcze razem z klientami i producentami.
Po co nam spalinowe pojazdy?
178 800 samochodów zarejestrowano w Niemczech w październiku. Oznacza to, że rynek odnotował 35-proc. spadek w porównaniu z zeszłym rokiem. 54 400 zarejestrowanych samochodów miało możliwość podłączenia do elektrycznego gniazdka, to z kolei oznacza 13-proc. wzrost sprzedaży. Samochody z napędem wyłącznie elektrycznym zanotowały aż 32-proc. wzrost. Widać na co postawili klienci producenci. Klienci tylko podążyli za tym, co przyniósł im wolny rynek. Wolny rynek orzekł, że w sytuacji braku półprzewodników wytworzyła się okazja na sprzedawanie elektrycznych pojazdów, na których się lepiej zarabia. Konsumenci coraz częściej będą zadawać sobie pytanie, po co nam spalinowe samochody, skoro nikt do nich nie dopłaca i ich nie ma? Tak to można sprzedawać elektryczne samochody.