REKLAMA

Wynajmij auto elektryczne i oddaj po miesiącu, jeśli ci nie pasuje. Tak nas nęcą Renault i VW

Aby pobudzić sprzedaż samochodów elektrycznych, koncerny mają propozycję: bierzesz takie auto w najem na miesiąc, a po miesiącu albo je kupujesz, albo oddajesz, płacąc jedną ratę najmu. Sprawdziłem, ile to naprawdę kosztuje.

Wynajmij auto elektryczne i oddaj po miesiącu, jeśli ci nie pasuje. Tak nas nęcą Renault i VW
REKLAMA

Większość polskich kierowców samochody elektryczne zna z reklam i opisów w internecie, ale sami żadnego nie prowadzili. To wciąż ogromna grupa potencjalnych nabywców, których trzeba do posiadania samochodu elektrycznego jakoś zachęcić – czy to przez tradycyjne jazdy próbne w obecności pracownika, czy w postaci popularnego wynajęcia pojazdu na weekend, czy też może pozwolić klientowi poużytkować wóz dłużej i niech sam się przekona, że elektryk to jest to. Lub też nie.

REKLAMA

Parę dni temu ruszył program Renault 4ever 4you

Dotyczy elektrycznego Renault 4 E-tech, a jego warunki są takie: wynajmujesz od Renault „czwórkę” na 30 dni, zawierając umowę najmu pojazdu. Po miesiącu możesz z niej zrezygnować, płacąc 2000 zł, jednak limit kilometrów wynosi 1000, czyli wychodzą dwa złote za kilometr. Pojazd oczywiście musi być w niepogorszonym stanie technicznym i wizualnym. Czy 2000 zł za miesiąc jazdy to dużo? I tak, i nie – w wypożyczalniach „lotniskowych” znajdziemy mnóstwo ofert wynajmu pojazdów na miesiąc w cenie 1000-1500 zł, ale wszystkie są małe, benzynowe i mają ręczną skrzynię biegów. Jeśli ktoś uprze się na napęd elektryczny, oferta gwałtownie się kurczy, a cena rośnie nawet do 3700 zł. Można więc uznać, że jest to wartość z „niższych zakresów rynkowych”.

Volkswagen w programie „Test it. Love it” oferuje szerszy wybór modeli elektrycznych

Ceny jednak nie należą do atrakcyjnych, bo najmniejszy w ofercie ID.3 – odpowiednik rozmiarowy Renault 4 – kosztuje 1999 zł netto za miesiąc, czyli 2460 zł brutto. Duży ID.7 Tourer to już 2999 zł netto/3688 zł brutto. Volkswagen nie pozwala wyjeżdżać testowanymi autami za granicę, ale za to daje dwukrotnie większy niż Renault limit kilometrów, czyli 2000 km. Koszt jednego kilometra przy intensywnej eksploatacji wypada więc znacznie korzystniej. Oczywiście nadal mowa o typowym najmie, nikt tu niczego nikomu za darmo nie daje – mamy auto elektryczne na miesiąc jak z wypożyczalni, tyle że trochę taniej. Okazyjna cena wynika z kalkulacji producenta, że może będziemy chcieli wypożyczać je dalej lub zdecydować się na inną formę finansowania.

REKLAMA

Czy warto?

Mam tu mieszane uczucia. Z jednej strony uważam, że wielu kierowców byłoby zachwyconych używaniem auta elektrycznego, a nawet nie ma o tym pojęcia, bo nigdy nie próbowali. W Polsce ta grupa ma naprawdę wielki potencjał. Z drugiej strony spodziewam się, że bardzo trudno będzie znaleźć kogoś, kto będzie chciał zapłacić, żeby się przekonać. To jak degustacja nowego rodzaju majonezu przed jego zakupem. Chcesz sprawdzić jak smakuje, ale najlepiej gdyby dali kęs za darmo. Oczywiście rozumiem VW czy Renault, którzy uznają, że najemca po miesiącu już się przyzwyczai do braku konieczności tankowania i takiego auta nie odda, ale uważam też, że przeceniają chęć klientów do inwestowania w zaspokojenie własnej ciekawości. Jeśli chcecie się przekonać, jak jeździ auto elektryczne, wypożyczcie je na jeden dzień i pojedźcie się naładować na publiczną stację ładowania. Nie macie z tym problemu i wszystko działa jak trzeba? Możecie śmiało iść w „elektryka”. Zaoszczędziłem Wam 2000 zł.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-09-10T18:28:57+02:00
Aktualizacja: 2025-09-09T17:16:14+02:00
Aktualizacja: 2025-09-09T15:27:28+02:00
Aktualizacja: 2025-09-09T13:29:50+02:00
Aktualizacja: 2025-09-09T11:29:57+02:00
Aktualizacja: 2025-09-08T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-08T11:40:25+02:00
Aktualizacja: 2025-09-08T06:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-07T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-07T10:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T14:00:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA