REKLAMA

Sąd rozstrzygnie kim jest "pieszy wchodzący". Niezależnie od wyroku, to jest nasz upadek

Sąd uważa, że trzeba rozstrzygnąć, co faktycznie oznacza sformułowanie "pieszy wchodzący". Zmierzamy w stronę absurdu, w którym będziemy sprawdzać, czy czyjaś stopa wystarczająco wystaje poza krawężnik.

Wymuszenie pierwszeństwa na pieszym
REKLAMA
REKLAMA

Zawsze wydawało mi się, że możliwość bezpiecznego przejścia przez pasy jest dużo lepsza niż jej brak. Dlatego ucieszyła mnie bardzo ta zmiana, gdy po wprowadzeniu nowych przepisów, kierowcy zaczęli się zatrzymywać przed przejściami dla pieszych. To był powiem cywilizacji. Trochę jednocześnie odczułem smutek, bo potrzebny był bat, żeby to się zmieniło. Rozwój wydarzeń w sprawie pierwszeństwa przy wchodzeniu na przejście dla pieszych ciągle mnie nie rozwesela, bo pokazuje, jak daleko jesteśmy od malowania linii i że ciągle trzeba nam stawiać płot. Sąd w Gdańsku będzie rozbierał sformułowanie "pieszy wchodzący" na czynniki pierwsze.

To nie koniec sprawy Przemysława Przybysza

Niedawno zapanowało podniecenie w szeregach osób, które uważają, że nie da się wchodzić na przejście, nie ruszając nogami. Sąd Rejonowy w Stargardzie Gdańskim uznał winę Przemysława Przybysza, który nie przyjął mandatu za nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu, który stał przed przejściem. To oczywiście nie był powód do tej radości. Było nim późniejsze umorzenie postępowania w tej sprawie. Sprawiedliwość i zdrowy rozsądek miały triumfować, mimo że sąd wcale nie rozstrzygnął, co oznacza termin "pieszy wchodzący". Okazuje się, że to nie koniec tej sprawy.

Jak donosi brd24.pl policja złożyła zażalenie na umorzenie postępowania, a Sąd Okręgowy w Gdańsku skierował sprawę do Sądu Rejonowego do ponownego rozpatrzenia. Zwrócił też uwagę na to, że trzeba rozstrzygnąć, kim jest ten wchodzący pieszy, a raczej jakie ruchy wykonuje i w jakiej pozycji się znajduje.

Skromnym mym zdaniem, w ogóle tego rozstrzygać nie warto, choć na potrzeby wystawienia mandatu, jednak będzie trzeba. Miło całkiem żyłoby się w kraju, w którym wystarczyłoby zdanie policji na temat tego, czy ktoś na przejście wchodził, czy nie. Ale że mamy dość spory spadek zaufania do różnych służb i organów w naszym kraju, to zostanie nam palcem pokazane, w którym momencie spodnie pieszego nad krawężnikiem zostaną uznane za wchodzące.

O pierwszeństwie pieszych pisaliśmy wielokrotnie:

Ten wyrok będzie smutny

Nie śmiem wypowiadać się w imieniu ustawodawcy, który ostatnimi laty czasami nie wie, co sam ma na myśli, ale ta sprawa jest dla mnie jasna. Sformułowanie "pieszy wchodzący" nie musi być wcale precyzyjne. Wystarczy nie mieć złej woli, nie mówiąc już o posiadaniu dobrej, by je zrozumieć. Pieszy, który jest w pobliżu przejścia, czy też stoi tuż przed nim, jest pieszym wchodzącym i trzeba mu ustąpić pierwszeństwa. Jeśli nie wchodzi na przejście, to po co niby stoi tuż przed pasami?

Trzeba odczuwać sporą niechęć do ludzi, by poważnie ekscytować się tym, że osoba, która stoi nie może być wchodząca. Ależ ona tu stoi tylko, nie rusza nogami, nie da się iść bez ruszania nogami, a jak nie idzie, to jak może wchodzić? Zupełnie jakbym słyszał jakiegoś pijanego wujka na imieninach, który sadzi jakieś życiowe mądrości. Wedle tych teorii pieszy powinien wyraźnie machać nogą, żeby zostać uznanym za wchodzącego.

Zacytuję sąd za brd24.pl:

Strasznie nisko upadliśmy, jako społeczeństwo zmotoryzowane, skoro musimy poruszać się na tym poziomie. Niegodne jest rozbieranie tego sformułowanie na czynniki pierwsze, żeby dowieść, że może jednak należy się przed przejściem dla pieszych zatrzymać.

Jeden ruch ustawodawcy

REKLAMA

Trzeba być w dość specyficznym stanie umysłu, by ze sprawy ustępowania pieszym i znęcania się nad określeniem "pieszy wchodzący" robić swoją krucjatę. Nie widzę tu żadnych potencjalnych wygranych. Ja na pewno będę czuł się przegrany, gdy na nowo nie będę chciał puszczać dzieci na samodzielny spacer, gdy po drodze będzie przejście dla pieszych. Jakiś wujek nie będzie chciał im ustąpić pierwszeństwa, bo wyczyta, że sąd w Gdańsku coś powiedział, co on zrozumiał jako przyzwolenie na nieustępowanie.

Mam szczerą nadzieję, że sąd ogłosi, iż każdy, kto spojrzy w stronę przejścia dla pieszych, może być uznany za "wchodzącego". Rozwiązałbym też tę sprawę w inny sposób, skoro już dotarliśmy do tego etapu, że musimy zastanawiać się, czy czyjś czubek buta ruszył się poza krawężnik, by taką osobę przepuścić. Na miejscu ustawodawcy jeszcze raz zmieniłbym ten przepis, tym razem bardzo dokładnie precyzując, co miał na myśli. Mam tylko nadzieję, że to samo co ja, że pieszym trzeba ustępować, gdy zbliżają się do przejścia dla pieszych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA