Zrobiłem wszystko dobrze, a i tak grozi mi kara. Już nie wiem, jak mam rejestrować samochody
Kupiłem samochód i w ciągu mniej niż 30 dni złożyłem wniosek o jego rejestrację. Nie miał badania technicznego, więc dostałem tablice próbne na 30 dni. Dalej sprawy przyjęły dziwny obrót.

Z początku sytuacja była względnie normalna, tzn. nabyłem samochód, który nie miał badania technicznego, ponieważ wygasło, a poprzedni właściciel go nie wykonał. To się zdarza. Po zakupie miałem 30 dni na wykonanie tego badania i zarejestrowanie na zwykłe białe tablice z czarnymi znakami, ale nie zdążyłem, ponieważ nie przyszły mi zamówione części. Zatem 28 dni po zakupie złożyłem wniosek o rejestrację na tzw. pozwolenie czasowe i otrzymałem dowód o ważności 30 dni z wpisanym moim nazwiskiem i decyzję o czasowej rejestracji pojazdu.
Parę dni później w końcu wszystko przyszło i poskładałem samochód do kupy
Mogłem pojechać na badanie techniczne, które przeszedłem z wynikiem pozytywnym. Miałem więc:
- dowód rejestracyjny czasowy na moje nazwisko
- potwierdzenie pozytywnego wyniku badania technicznego
- tablice rejestracyjne próbne, czyli białe z czerwonymi znakami
Z tym wszystkim udałem się do wydziału komunikacji. Wydawało mi się, że przerejestrowanie tego wozu na tablice stałe to będzie formalność. Tak jednak nie było.
Urzędniczka zażądała ode mnie umowy zakupu
Umowy z kim? - zapytałem. Chyba ze mną samym, skoro jestem wpisany w dowodzie rejestracyjnym jako właściciel i posiadam decyzję o rejestracji na moje nazwisko. Nie, jak się okazało – zdaniem urzędniczki – rejestracja czasowa nie ma żadnego znaczenia dla systemu i w systemie dalej nie widnieję jako właściciel pojazdu. Skoro nie widnieję jako właściciel pojazdu to na jakiej podstawie wydano mi dowód rejestracyjny na moje nazwisko? Urzędniczka nie miała w planie ze mną dyskutować, powiedziała że albo zrobię tak jak ona mówi, albo nie zarejestruję samochodu. Zapewne wynika to nie z procedur przewidzianych ustawą czy rozporządzeniem, tylko z tego, że tak było jej wygodniej, inaczej nie umiała tego załatwić, albo po prostu nie chciało się jej zastanawiać nad załatwieniem sprawy choćby o oczko trudniejszej niż normalnie.
Zrobiłem tak jak kazała i wiecie, co teraz może się zdarzyć?
Pojazd zakupiłem na początku lutego, zarejestrowałem 25 marca. Czyli minęło aż siedem tygodni. Po drodze była rejestracja na tablice tymczasowe, ale cytując urzędniczkę, „to jest bez znaczenia dla systemu”. Czyli de facto złożyłem wniosek o rejestrację po terminie ustawowym i grozi mi kara za nieprzerejestrowanie pojazdu. Widocznie to, że rejestracja czasowa nastąpiła już wcześniej, to nieistotne. Zresztą sprawdziłem, co mówi artykuł 73aa ustawy Prawo o ruchu drogowym i tam napisali tak:
1. Właściciel pojazdu jest obowiązany złożyć wniosek o jego rejestrację w terminie 30 dni od dnia:
1) nabycia pojazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej;
Z podejścia urzędniczki wynika, że wniosek o rejestrację czasową nie jest tym samym co wniosek o rejestrację. Zatem można uznać, że nie wypełniłem ustawowego wymogu i sam jestem sobie winien, przecież mogłem magicznym sposobem wykonać badanie techniczne niesprawnego pojazdu w okresie 30 dni od zakupu, albo sprzedać samochód koledze i zyskać kolejne 30 dni (a potem wóz od niego znowu odkupić – pozwala na to art. 73aa ust. 7), albo wymyślić jeszcze jakiś inny sposób na obejście prawa. Ale zrobiłem wszystko prawidłowo, więc zapewne zostanę ukarany, bo w końcu po to istnieje władza.
Napisałem więc pismo do wydziału komunikacji właściwego dla mojej dzielnicy z prośbą o wyjaśnienie, chociaż jestem na 99 proc. pewien, że nie doczekam się odpowiedzi.