Mansory nareszcie zrobiło coś, na co da się patrzeć. Ten Range Rover wygląda naprawdę dobrze
Jeden z najbardziej kontrowersyjnych tunerów tym razem nie zaszalał. Najnowszy Range Rover Mansory wygląda całkiem spokojnie i zaskakująco dobrze.
Złoty, błyszczący zegarek, połyskująca marynarka, spodnie z dziurami, wielka czapka z daszkiem, koszulka z ogromnymi logotypami. Gdyby samochody tuningowane przez Mansory były ludźmi, wyglądałyby mniej więcej w taki sposób. Tak zresztą wyobrażam sobie tych, którzy nimi jeżdżą.
Mansory bywa przedstawiane jako dowód na to, że gust nie zawsze idzie w parze z bogactwem
Ostentacyjne, krzykliwe, przesadzone – takie są modyfikacje przeprowadzane przez tę firmę. Jej styliści nie boją się „nadmuchanych” bodykitów, ogromnych felg, ton włókna węglowego, złotych akcentów i połączeń kolorystycznych, które można nazwać nietypowymi. Albo szokującymi.
To wszystko jest oczywiście montowane na najdroższych, najszybszych i najbardziej luksusowych samochodach. Jeśli ktoś uważa, że jego Ferrari, Maserati czy Mercedes G wygląda zbyt zwyczajnie, firma Mansory z przyjemnością przyjmie jego pieniądze.
Teraz pojawił się nowy Range Rover Mansory
Na widok zmodyfikowanego, „dużego” Range’a podrapałem się w brodę i głośno zapytałem, „czy to na pewno Mansory?”. Albo przyzwyczajam się do tej estetyki, albo tym razem firma zrobiła coś w wersji light.
Nowy Range Rover Mansory ma oczywiście zmienione zderzaki. Nie zabrakło poszerzonych nadkoli i sportowego „dyfuzora” z tyłu. Pojawił się nowy grill z logo tunera, felgi mają absurdalne 24 cale, a do wszystkiego użyto mniej więcej trzech gór karbonu. Obniżono też prześwit, co ma - rzecz jasna - niezwykle dużo sensu w aucie, które wyjściowo sporo umie w terenie. Ale wszystko wygląda dość znośnie. Może to kwestia „spokojnego”, złotego lakieru i wszystko prezentowałoby się o wiele gorzej, gdyby Range Rover Mansory był np. wściekle zielony. A może do kształtów dużego SUV-a pasuje trochę dodatkowej porcji przesady?
Range Rover Mansory ma też delikatnie przerobione wnętrze
Najbardziej kontrowersyjnym elementem w środku są pasy z napisami Mansory. Kojarzą mi się z paskami od damskich torebek, które uznaję za takie nie w moim guście. Obyło się jednak bez fioletowo-pomarańczowych pikowanych foteli i tego typu szaleństw.
Range Rover Mansory jeździ nieco lepiej od seryjnego. Tak zwany power box zwiększający moc o 90 KM (z 530 do 620 KM w przypadku topowej wersji) ma sprawić, że obciążony dodatkowymi listwami i porcją karbonu SUV ma wciąż mocno wciskać w fotel. 100 km/h osiąga w nieco ponad cztery sekundy. Jeśli komuś się nie podoba, szybko wyjedzie poza jego pole widzenia. Ale przyznacie, że nie jest taki najgorszy.
Czytaj również: