REKLAMA

Prezydent Filipin niszczy samochody na pokaz, ale to nikomu nie służy

Prezydent Filipin Rodrigo Duterte uwielbia medialne akcje, a im bardziej kontrowersyjne, tym lepsze. Jest większym trollem niż Donald Trump, a przy tym, jak wskazują jego ostatnie działania, jeszcze groźniejszym. Ostatnio lubuje się w zgniataniu samochodów, im cenniejszych, tym lepiej.

Zniszczone samochody na Filipinach
REKLAMA
REKLAMA

Na Filipinach trwa bezwzględna walka z korupcją i narkotykami. Jednym z jej elementów jest odbieranie właścicielom samochodów pozyskanych w sposób nielegalny, w szczególności z obejściem państwowych ceł. Ma to być ostrzeżenie dla wszystkich, którzy zamierzają „zaoszczędzić” podczas importu samochodu. Chodzić może o niebagatelne kwoty, bo opłaty za import samochodu na Filipiny są horrendalne. Na początek: cło 40% od wartości. Potem: VAT – jedyne 12%, a do tego jeszcze „ad valorem”, czyli podatek wyliczany od luksusowego statusu pojazdu. W przypadku aut o dużej pojemności silnika sięga on 100%. Bez problemu można więc zapłacić 150% ceny auta za samą przyjemność wyjazdu z portu w Manili. Nic dziwnego, że wielu zamożnych Filipińczyków szuka furtek, by tak dużego cła nie płacić. Nie pochwalamy ich, ale trudno spodziewać sie po ludziach innej reakcji.

Rodrigo Duterte uznał, że to ogromny problem społeczny. Prawie tak wielki jak narkomania

Duterte prowadzi od początku swojej prezydentury „Wielką wojnę z narkomanią”. Jego agresywne poglądy na ten temat, łącznie z „narkomanów trzeba zabijać” spowodowały już prawie 4000 ofiar w całym kraju. Prezydent wszczyna nieustające awantury, oskarżając wszystkich naokoło o nieobyczajne prowadzenie się i narkomanię, co ma odwrócić uwagę od jego wsparcia dla policyjnych szwadronów śmierci, którym wydawano rozkazy strzelania z broni ostrej do podejrzanych o posiadanie lub handel narkotykami. Ostatnio „na tapet” trafiła także sprawa ceł. Duterte uznał, że osoby zamieszane w oszustwa celne to groźni przestępcy i on „pokaże społeczeństwu” jak się z nimi obchodzić. Zrobił to oczywiście w typowy dla siebie idiotyczny sposób: wziął samochody uznane za „przeszmuglowane”, nakazał postawienie ich w dwóch rzędach i filmowanie, jak buldożer je niszczy.

Świetny plan, Rodrigo. Jak wszystkie twoje dotychczasowe działania.

Nie wiem jak działa mentalność typowego Filipińczyka. U mnie od razu włącza się wściekłość na marnotrawstwo i solidaryzuję się z osobami, które straciły samochody. Może to banda zatwardziałych oszustów, ale widząc buldożer rozjeżdżający auta (zwłaszcza klasyczne) dostaję drgawek, bo ktoś te samochody wyprodukował, żeby przynosiły korzyść, jeździły i działały. Istnieje tysiąc sposobów, żeby ukarać oszusta celnego. Można mu ten samochód po prostu odebrać i zlicytować bez prawa wwozu na Filipiny, czyli licytujemy, pieniądze trafiają do państwa, samochód wyjeżdża. Można ten samochód odebrać i włączyć do kolumny rządowej (na filmie widać np. reprezentacyjnego Hyundaia Equusa – bez problemu mógłby jeździć nim jakiś minister). Natomiast zgniecenie go buldożerem oznacza dokładnie tyle: „jestem tak opętany manią pokazywania swojej władzy na każdym kroku, że zniszczę dobre, użyteczne przedmioty w imię demonstrowania swojej potęgi”. W pewien sposób Duterte został nawet miejskim aktywistą, zupełnie o tym nie wiedząc, zmniejszył bowiem skutecznie liczbę samochodów w kraju, którym rządzi.

Pikanterii dodaje fakt, że wiele z tych samochodów to ciekawe klasyki.

Buldożer sterowany poleceniami Duterte zgniótł już Opla Mantę, Renault 5 Turbo czy Chevroleta Corvette C3. Te samochody można było bezproblemowo sprzedać, nawet za granicę. Nie wspomnę już o BMW Z1 czy Mercedesie 500 E. W kolejce czeka ponoć kolejnych 840 samochodów, które też będą gniecione przed kamerami. Jest to więc już rodzaj sportu narodowego. Czekamy tylko na kolejny program, w którym Duterte będzie osobiście strzelał z karabinu do oszustów i palaczy trawki. To na pewno podniesie szczęście i dobrobyt mieszkańców Filipin. Może nie mają pieniędzy, borykają się ze słabą edukacją, nieszczęściami naturalnymi i przeludnieniem, ale za to mają dużo zgniecionych samochodów.

REKLAMA

Problem w tym, że oszust planujący przekręt nie rozumuje w taki sposób: o nie, prezydent kazał zgnieść wóz innego oszusta, to może ja się powstrzymam. Nikt kto planuje oszustwo, nie zakłada że go złapią. A nawet jeżeli tak się zdarzy i zgniotą mu auto – to tylko auto. Zawsze można kupić inne i znaleźć jeszcze sprytniejszy sposób na ominięcie cła. Natomiast Rodrigo Duterte uczciwie pracuje na to, że pewnego dnia ktoś rozjedzie buldożerem samochód z nim w środku.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA