Najlepszy lakier do Porsche kosztuje 4256 zł. A wybór koloru do Porsche to poważna deklaracja
Papaya to nie tylko tytuł uroczej piosenki, ale i nazwa najlepszego lakieru w całej gamie Porsche. Macan zyskuje w nim mnóstwo uroku i wygląda na młodszego niż jest.
Zawsze lubiłem Porsche Macan. Uważam, że to jeden z najlepiej narysowanych SUV-ów tej klasy. Powoli robi się już stary, ale jego rynkowe życie jest podtrzymywane przez liftingi. Nie wychodzi źle, bo te linie i proporcje wciąż się bronią.
Zwłaszcza gdy są podkreślone dobrym kolorem
To zbrodnia, że zdecydowana większość Macanów, jakie widuje się na ulicy, jest biała, czarna albo srebrna. Oczywiście, rozumiem – klienci niby nie lubią rzucać się w oczy albo uważają, że „spokojny” lakier ułatwi im potem odsprzedaż. Ale prawda jest taka, że Porsche i tak zwraca na siebie uwagę, bo… jest Porsche. A kupowania nowego wozu w salonie i konfigurowania go z myślą o tym, czy jego następny właściciel będzie zadowolony, nigdy nie rozumiałem. Wydajesz setki tysięcy złotych, myśl o sobie!
Wybór ciekawych kolorów jest duży
Nie będę tu nawet wspominał o programie Porsche Exclusive, w ramach którego można poprosić o dowolny lakier, jaki tylko można sobie wyobrazić. Ale gama Macana obfituje w interesujące barwy. To nie jest wóz, który może być tylko szary, szary lub ewentualnie szary.
Poprzednio testowałem Macana w kolorze Python Green. Jest bardzo ładny. To chyba najbardziej soczysty, intensywny zielony, jaki kojarzę z samochodów. Zwraca na siebie uwagę. Niestety, chyba trochę za bardzo. Gdybym zamawiał własny egzemplarz, ręka zadrżałaby mi przed wybraniem pytona.
Mamy w redakcji wielkiego fana koloru o nazwie Crayon
Red. Piotr Barycki uważa, że świat byłby piękniejszy, gdyby wszystko było pokryte tym charakterystycznym szarym. Podobno nawet chce przemalować w ten sposób jeden ze swoich licznych rowerów. Bez sensu – jeździ na nich tak szybko, że i tak nikt niczego nie zauważy.
Przyznaję – szary Crayon trudno nazwać nudnym. Przypomina trochę znany lakier Nardo Grey np. z Audi, ale jest jednak ładniejszy. Lubię go.
Nie przepadam za to za Miami Blue. Być może w mieście z nazwy rzeczywiście by pasował. W polskim krajobrazie jest zbyt krzykliwy i kojarzy mi się bardziej ze Smerfami.
Najlepszy jest Papaya Orange
Owszem, napisałem wszystkie te zdania tylko po to, by przekazać wam, jak bardzo podoba mi się lakier z egzemplarza, którym jeździłem w zeszłym tygodniu (test wkrótce). Papaya Orange kosztuje tylko 4256 zł. To mniej więcej 1% ceny całego, bazowego Macana GTS i o 6000 zł mniej niż w przypadku lakierów opisanych powyżej.
Papaya Orange doskonale prezentuje się w każdym świetle. Najlepiej – oczywiście – przy mocnym słońcu, jak na zdjęciach, ale nawet zabłocony egzemplarz stojący w ciemnym zaułku i tak przyjemnie się mienił i robił wrażenie. Jest jednocześnie ciekawy, „jakiś” i wyróżniający się, ale nie krzykliwy. W dobrym guście, jak modne ubranie, które nie sprawia, że noszący je wygląda, jakby uciekł z cyrku.
To kolor, który wyjątkowo pasuje do wersji GTS
Być może to odległe skojarzenia, ale kojarzy mi się z pomarańczowym z pierwszego – klasycznego już – Cayenne GTS. Ale wygląda lepiej. W ogóle to chyba najlepszy lakier we współczesnych samochodach. Mimo że ktoś mi powiedział, że przypomina ten pomarańczowy z Dacii Duster. A mówią, że faceci rozpoznają tylko trzy kolory.