Polska liderem poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego w Europie. Niemcy skonfundowani
Komisja Europejska zamieściła na swoim koncie na portalu X zestawienie zmiany procentowej w liczbie ofiar wypadków drogowych w ostatnich pięciu latach. Polska zajęła pierwsze miejsce z największym spadkiem w całej Unii Europejskiej.

Przez wiele lat rzeczywiście było źle na polskich drogach. Pojawienie się dużej liczby samochodów w końcu lat 90., gdy Polacy naprawdę na potęgę kupowali nowe auta, poskutkowało ogromnym wzrostem liczby wypadków, w tym śmiertelnych. Ktoś, kto wcześniej miał Malucha, kupował sobie Daewoo Nexię i zauważał, że ona bez problemu osiąga 120-130 km/h. Ewentualnie Golfa II z tym samym skutkiem. Polskie drogi stały się zatłoczone, ale wciąż wąskie i pamiętające czasy PRL. W wypadkach drogowych zginęło mnóstwo znanych ludzi – muzyk Bogdan Łyszkiewicz, model Waldemar Goszcz, kierowcy rajdowi Janusz Kulig i Marian Bublewicz, sportowiec Władysław Komar czy polityk Bronisław Geremek.
Sytuacja zaczęła poprawiać się jakieś 13-14 lat temu
Znaczna rozbudowa sieci drogowej z okazji mistrzostw Europy w piłce nożnej zbiegła się z wprowadzeniem wielu nowoczesnych rozwiązań w samochodach, znacznie podnoszących bezpieczeństwo jazdy. Przykład pierwszy z brzegu to chociażby obowiązkowe ESP – rzecz naprawdę przydatna i nieraz ratująca kierowcę z opresji. Lepsze drogi, lepsze samochody, ale przede wszystkim wyższa świadomość społeczna i niższe przyzwolenie na drogowe szaleństwa: to wszystko przyczyniło się do ogromnego spadku liczby ofiar śmiertelnych na polskich drogach. Z blisko 7000 25 lat temu zeszliśmy do niecałych 2000 zgonów rocznie. W 2019 r. na polskich drogach zginęło 2909 osób, w 2024 r. ta liczba wyniosła 1896 i pozostaje niezmienna od 3 lat. To oznacza spadek o 35 proc. w ciągu 5 lat i ta sytuacja uczyniła nas liderem, jeśli chodzi o poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego w UE.
Tylko trzy kraje odnotowały wzrost liczby ofiar śmiertelnych, przy czym w Hiszpanii jest on pomijalny. Fatalnie wypadła Irlandia – obawiam się, że wiem dlaczego, ale boję się to napisać. Zastanawia mnie jednak Estonia, czyli najgorszy wynik w zestawieniu. W ciągu pięciu lat liczba ofiar wzrosła im o 1/3. Sprawdziłem o co tu chodzi i wygląda na to, że jest to po prostu złe przedstawienie statystyk. W rzeczywistości liczba ofiar wypadków w Estonii jest względnie stała. W 2020 r. zginęło tam 59 osób, w 2021 - 55, w 2022 - 51, w 2023 r. – znów 59, a w 2024 r. – 69. Przy kraju o tak małej liczbie ludności nawet najdrobniejsza zmiana mocno „waha” wskaźnikiem procentowym. Gdyby we Francji zginęło o 10 osób więcej niż rok wcześniej, zmiana wyniosłaby 0,32 proc. Po prostu z powodu mikrorozmiaru Estonii, jeden pechowy rok znacznie zakłócił pomiar, ale żaden mocny trend wzrostowy nie istnieje.
W Polsce mamy obecnie ok. 50 ofiar śmiertelnych wypadków na milion mieszkańców
W Niemczech ten wskaźnik wynosi 33. W całej Unii średnia to 46. Słabiej od nas wypadają Włochy, Portugalia, Węgry czy Grecja. Na tym samym poziomie co my jest Francja, Czechy i nieznacznie lepsza Belgia. Jesteśmy w środku stawki i niczym się nie wyróżniamy. Niemcy są skonfundowani, bo nie wiedzą teraz jaką narrację przyjąć. Skoro w Polsce jest średnio, to czy można pisać w poczytnym portalu, że śmierdzące złomy z importu zabijają tysiące Polaków? Oczywiście można, tylko pewnie mało kto już w to uwierzy. Polska idzie w dobrym kierunku, chociaż w ostatnich latach rzeczywiście mamy stagnację – ale takie okresy też już przechodziliśmy, nie zmieniając długoletniego trendu spadku liczby ofiar wypadków drogowych.







































