Nie ścigaj się i nie podrywaj chłopaków w BMW. Jadą na kodach
Nie od dziś wiadomo, że policja nie umie w wyścigi samochodowe, bo gdy niebiescy przegrywają, włączają koguty. Boleśnie przekonała się o tym pewna kobieta.
Większość zna takie sytuacje z życia, a reszta może je oglądać na filmach. Długa prosta, światła, obok siebie stoją dwa samochody, kierowcy spoglądają na siebie i w tym momencie mogą wydarzyć się dwie rzeczy. Zazwyczaj jadą dalej, każdy w swoim tempie. Czasem jednak kontaktowi wzrokowemu towarzyszy uśmiech, kiwnięcie głową, pokazanie na światła. Wtedy już wiemy, że za chwilę ulica stanie się torem wyścigowym. Na kilkanaście sekund kierowcy żyją tylko tym, niczym Dominic Toretto – są wolni.
Zapominają o zmartwieniach i trudach dnia. Liczy się tylko wyścig. Zwycięzca może być tylko jeden. Pewna ludowa mądrość głosi, żeby uważnie wybierać sobie przeciwnika, a inna mówi, że niewyróżniające się BMW może być początkiem kłopotów.
Wszystko dlatego, że policja nie szanuje zasad, na jakich opierają się uliczne wyścigi samochodowe
We Wrocławiu pewna kobieta, widząc jadące pasem obok BMW, postanowiła sprawdzić, czy jej Volkswagen pojedzie szybciej. Nie wiemy, czy panowie w BMW w jakikolwiek sposób odpowiedzieli na jej zachętę do wyścigu. Podejrzewam, że nie, bo w końcu są stróżami prawa i mają za zadanie walczyć z takimi kierowcami. W każdym razie wcisnęła gaz i pojechała z prędkością 117 km/h w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 60 km/h.
Być może przez jedną chwilę ucieszyła się, że była szybsza, ale wtedy na pewno zobaczyła niebieski błysk, usłyszała sygnał dźwiękowy, a napis na tylnej szybie BMW wyświetlił złowieszcze: jedź za mną. Dotarło do niej, że jej przeciwnik miał kody na wygrywanie. Była bez żadnych szans. W efekcie została ukarana mandatem w wysokości 1500 zł i na trzy miesiące pożegnała się z prawem jazdy. Okazało się, że uprawnienia zdobyła w marcu, więc nie nacieszyła się nimi zbyt długo. Jaki płynie z tego morał? Nie ścigaj się z BMW, bo mogą tam siedzieć policjanci.
Ulica to nie tor wyścigowy
Zdaję sobie sprawę, że czasem trudno jest się powstrzymać przed spróbowaniem się z innym kierowcą, ale nie warto. Lepiej odpuścić, bo miasto jest pełne pieszych i innych zagrożeń, a nocne wyścigi mogą skończyć się tragicznie. Czasem lepiej odpuścić, uznać swoją moralną wyższość. A na ćwiartkę można umówić się w barze. Oczywiście — bez samochodu.