Być może to najdroższy Panhard 24 CT na świecie. Można go kupić w Polsce.
Uwielbiam markę Panhard, ponieważ przez dziesiątki lat pozostawała niezależnym, rodzinnym przedsięwzięciem. Nie dość, że wytwarzała samochody od końca XIX w., niemal na równi z Benzem (jako Panhard & Levassor), to jeszcze robiła zawsze wszystko po swojemu, nie oglądając się za bardzo na innych. Dopiero gdy w latach 50. Citroen zaczął przejmować Panharda, wszystko się posypało i ostatni osobowy Panhard zjechał z taśmy produkcyjnej w roku 1967. Był to model 24 CT. Dziś taki pojazd jest do sprzedania w Krakowie, w idealnym stanie i z polską historią. Czy sprzedający odpłynął z ceną?
Uwielbiam markę Panhard na tyle, że od lat śledzę pojawiające się w Polsce Panhardy. Są co najmniej trzy sztuki PL17 i jeden Panhard Dyna. Pamiętam nawet takiego PL-a z ogłoszeń sprzed pewnie 10 lat:
Nigdy jednak nie widziałem w Polsce ostatniego modelu Panharda, to jest 24 CT. Samochód ten był przejawem brutalnych korporacyjnych praktyk stosowanych przez Citroena przeciwko Panhardowi w ramach zwalczania wewnętrznej konkurencji. Ten wóz był za dobry, a miał wszelkie szanse być jeszcze lepszy – i to zdenerwowało Citroena, który był głównym udziałowcem Panharda. Dlatego znakomity Panhard 24CT, który miał być sedanem z 4-cylindrowym silnikiem, stał się 2-drzwiowym coupe z tym samym 2-cylindrowym bokserem co w roku 1947 – debiutując w 1964 był już technicznie przestarzały, a nadwoziowo za mało praktyczny. Chociaż inżynierowie Panharda bardzo się starali, Citroen wszystko torpedował, twierdząc że jest za dobrze i że Panhardy przeszkadzają tylko Citroenom na rynku. Ostatecznie projekt Panharda 24CT trafił na rynek pod marką Citroen jako Citroen GS w roku 1970, a Panharda zamknięto 3 lata wcześniej.
Panhard 24 CT z Polski jest ponoć w idealnym stanie
Podobno też ma czarne tablice, choć w ogłoszeniu ich brak. Nie ma też zdjęć wnętrza, za to auto stoi na lawecie, co może sugerować, że jest niesprawne – ale sprzedający nic o tym nie wspomniał. Wizualnie wygląda bardzo dobrze, zostało ponoć 7 lat temu odrestaurowane, jednak z zachowaniem możliwie dużego udziału części oryginalnych. To fajnie, ale zdjęcia są mocno niezachęcające. Zawsze proponuję sprzedającym, żeby zastanowili się, czy na widok takich zdjęć wyjęliby z portfela np. 129 tys. zł. Bo jeśli nie, to pewnie wypadałoby coś poprawić.
Prześledziłem jednak ceny Panhardów
Na przykład ten bardzo dobry Panhard 24 CT, któremu nie brakuje ornamentu poniżej napisu Panhard na błotniku został wyceniony przez dom aukcyjny na 15-20 tys. euro, tj. 64 800-86 400 zł. Niezły, ale nierestaurowany egzemplarz – na 10-15 tys. euro (43 200-64 800 zł). Auto, które sam oglądałem na sprzedaż – ok. 5000 euro (grat). Nie brakuje tych Panhardów w ogłoszeniach na portalach specjalizujących się w autach zabytkowych. Jeśli ktoś ma pieniądze i marzy o takim akurat aucie – bez problemu jest w stanie sprowadzić je sobie do Polski w cenie ok. połowy sprzedawanego egzemplarza. No to może drugą połowę ceny robi polska historia? Możliwe, ale na żadnym zdjęciu nie widać jej najlżejszego choćby śladu, czegoś co mogłoby wzbudzić pożądanie akurat względem tego egzemplarza. Wydawałoby się, że to powinno być wyeksponowane na pierwszym miejscu.
Ale pewnie się czepiam, a klienci już pędzą
Po drodze muszą tylko się dowiedzieć, dlaczego za 129 tys. zł mają kupić akurat Panharda, a nie Porsche, Mercedesa czy coś z włoszczyzny typu Maserati.
Czytaj również: