Za darmową autostradę A1 zapłacą nawet ci bez samochodu. Metodą matematyczną policzyłem, ile
Z wielkim brakiem emocji przyjąłem informację, że zniesiono opłaty za autostradę A1. To że tak trochę jednak zapłacić trzeba, to już mnie ubawiło.
Może przypomnę tym, którzy mało poruszają się po autostradach. W okresie letnim zaczęliśmy otrzymywać prezenty w postaci bezpłatnego przejazdu wieloma odcinkami autostrad. Najłatwiej było z odcinkami pod zarządem GDDKiA, wystarczyło znieść opłaty i koniec. Najbardziej znienawidzone przez kierowców odcinki autostrad A4 i A2 pozostały płatne. Tam lekko nie jest ze zmianą zawartych umów. Chyba trzeba byłoby tamtejszych zarządców brutalnie wywłaszczyć. Mam w ogóle takie poczucie, że niektóre osoby przydałoby się ekshumować i przesłuchać, kto im pozwolił pozawierać takie kontrakty, ale zostawmy sprawy trudne.
Udało się znieść opłaty w weekendy na autostradzie A1, co wymaga rządowej uchwały. W tym tygodniu nadeszła wiadomość o przedłużeniu tego stanu poza wakacje. Jedyny płatny fragment autostrady A1 (Toruń — Gdańsk) nie wymaga już uiszczania płatności także w dni robocze. Skoro nie trzeba wrzucać pieniążków, to znaczy, że autostrada jest bezpłatna, prawda? Prawda? (wiadomy mem)
Ach, i jeszcze jedno. Kierowcy samochodów osobowych ciągle muszą pobierać bilet i pokazać go inkasentowi, który otworzy szlaban. Oczywiście zwolnienie dotyczy tylko kierowców kategorii 1 i 1a, czyli pojazdów o dwóch osiach, bez podwójnych kół, nieciągnących przyczepy oraz motocykli. Można też zarejestrować się w systemie, dodać numery tablic rejestracyjnych i nie zatrzymywać się na bramkach.
Ej, a jak tam ciągle w budce siedzi inkasent to, kto i z czego mu płaci?
Narodowa zrzutka na opłaty za autostradę A1
Rynek infrastruktury przywołuje słowa rzecznika prasowego resortu infrastruktury, Szymona Huptysia. W okresie od 4 września do 31 grudnia spółka zarządzająca dotychczas płatnym odcinkiem otrzyma 73 mln zł. Nie jest podana data zakończenia obowiązywania tej swoistej promocji, ale łatwo jest przemnożyć kwotę 73 mln zł przez kolejne czteromiesięczne okresy roku 2024. Wychodzi ponad 200 mln zł.
Jako że tzw. państwo nie ma żadnych własnych pieniędzy, poza tymi z podatków, to wychodzi na to, że na darmowość autostrady A1 zrzucą się wszyscy, nawet ci, którzy w życiu tamtędy nie jechali.
A skąd na to pieniążki?
Rząd na ten odcinek przekazuje pieniądze z Krajowego Funduszu Drogowego. Na co dokładnie są przeznaczone, można przeczytać tutaj. Czytam sobie właśnie, skąd biorą się pieniądze w Krajowym Funduszu Drogowym i w podstawowych źródłach zasilania znajdują się:
- stałe wpływy z opłaty paliwowej od paliw silnikowych i gazu do napędu pojazdów
- środki przekazywane przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad z tytułu płatności dokonywanych przez operatorów autostrad płatnych oraz opłat za dokumentacje przetargowe
- oprocentowanie środków Funduszu na rachunku w BGK i na depozytach bankowych
- inne wpływy z opłat drogowych – opłaty i kary pobierane na podstawie ustawy o transporcie drogowym i ustawy o drogach publicznych.
A dodatkowo mogą pochodzić ze zobowiązań zaciąganych przez BGK, opłat za przejazdy autostradami, gdy pobiera je GDDKiA oraz środków ze źródeł zagranicznych.
O autostradach możesz przeczytać także tutaj:
Można więc nawet chytrze uknuć wniosek, że najbardziej na darmowość autostrady A1 zrzucają się ci, którzy jeżdżą najwięcej. Zużywają najwięcej paliwa i tym samym ponoszą opłatę paliwową. Zasadniczo to jednak zrzuca się na to każdy, bo nie ma ludzi, którzy nie korzystają z samochodu. Wystarczy kupić coś w sklepie i już wiadomo, że nastąpiła zrzutka, bo ten towar na pewno nie trafił do sklepu na własnych nogach.
Przykro mi, ale w tym systemie finansowania można się zagubić. Teoretycznie możliwe jest, że GDDKiA pobierałaby opłaty na innej autostradzie i tymi pieniędzmi rekompensowałaby zarządcy fragmentu Toruń-Gdańsk straty poniesione na skutek tego, że nie może pobierać opłat. To byłoby naprawdę świeże.
Ile zapłacono za jednego kierowcę?
Dość ciekawe wydaje mi się to też, jak wyliczono, że to akurat 73 mln zł zadośćuczynią tej stracie. Jak dokładnie klikano w kalkulator, to pewnie się nie dowiemy, ale można wystukać coś samodzielnie. Znalazłem informację z 2016 roku, że średnio miesięcznie po Amber One poruszało się 932 729 pojazdów. Nie bawiąc się w szczegóły, przyjąłem, że przez miesiąc przejeżdża ich tamtędy jeden milion.
Po użyciu zaawansowanej funkcji dzielenia 73 milionów złotych przez liczbę miesięcy i kierowców wyszło mi, że za każdego kierowcę zapłacono około 18 zł. Przed zwolnieniem z opłat, za przejazd przez wszystkie płatne odcinki, należało zostawić w kasie 30 zł. Nie każdy kierowca zalicza wszystkie bramki, więc 18 zł może wydawać się kwotą sprawiedliwą, ale nie wiemy, ile zostawiali średnio na bramkach kierowcy poruszający się po A1. Może idealnie złotych 18. A ile zapłacił każdy z nas?
Jak się rozdzieli te 73 mln zł między wszystkich obywateli, to wyjdzie, że na darmowy przejazd A1 zrzuciliśmy się na razie po niecałe 2 zł. Zasadniczo okazyjna cena, nawet jeśli ktoś tamtędy nigdy nie jechał. Ja ostatnio jechałem i nie zapłaciłem, to chyba jestem zarobiony, prawda? Prawda?