Szkoda, że lato się kończy. Taki piękny kabriolet jest na sprzedaż
Kanciasty, przednionapędowy kabriolet marki Opel to dokładnie to, czego potrzeba latem, by poczuć szczęście i wiatr we włosach. No, może być ewentualnie Ferrari albo jakiś Cadillac Eldorado. Ale Opel Ascona jest dużo tańszy i... równie rzadki.
Zapewne liczba miłośników klasyków marzących o Oplu Asconie jest mniejsza niż liczba osób kolekcjonujących zeszłoroczne śniegi. Ascona była, pożyła sobie jakiś czas i zniknęła. Choć nadal znam dwie sztuki jeżdżące po Warszawie. Opel oferował ten samochód na rynku europejskim aż w czterech wersjach nadwozia: jako sedan 2d, sedan 4d, fastback (liftback) oraz ograniczone do rynku Wielkiej Brytanii i Irlandii kombi. A widzieliście kiedyś Asconę cabrio?
Według wikipedii, Opel oficjalnie produkował Asconę cabrio. Nie do końca tak jest, Opel nie produkował Ascony C cabrio, ponieważ stanowiłaby zbyteczną konkurencję dla Kadetta E. Można było zamówić sobie konwersję w salonie Opla. Niespotykana rzecz. Wyobraźcie sobie, że dziś możecie wejść sobie do salonu Hyundaia i zamówić sobie konwersję i30 na kabrioleta. W 1983 r. było to zupełnie normalne. Asconom dachy obrzynały dwie niemieckie firmy: Hammond & Thiede, która wykonała ich ponoć 2908 sztuk oraz Keinath, który zbudował 434 sztuki.
W sumie więc 3342 śmiałków zdecydowało się wydać swoje ciężko zarobione dojczmarki na Asconę z urżniętym dachem.
Na sprzedaż jest jedna z tych 3342 Ascon w złotym kolorze, z silnikiem 1.8 i w wersji z grillem starszego typu, czyli z lat 1983-86. Ma przejechane ponoć 380 000 km. To musi być fajne, przejechać 380 000 km Oplem z otwieranym dachem. Jak zwykle, mamy znakomite zdjęcia, przedstawiające przód auta, przód auta, auto z przodu, przód oraz przód z podłączonymi kablami do odpalania od innego wozu. Zastanawia mnie, dlaczego handlarze tzw. youngtimerami tak często fotografują swoje auta w tak bardzo niesprzyjającym momencie: auto przypięte na lawecie albo odpalane z kabli nie prezentuje się zbyt atrakcyjnie. Nie najgorzej byłoby też wyturlać je kawałek dalej z tego nadzwyczaj wąskiego garażu i zrobić jakieś zdjęcia wnętrza (które ponoć wymaga gruntownego mycia) albo szczegółów nadwozia, które ponoć nie posiada korozji. To zaledwie chwila i nijak nie podnosi kosztu wystawienia ogłoszenia. Ale może wymagam za wiele przy tak niskiej cenie.
A nie, to nie jest 1200 zł – to 12 000 zł!
Z uwagi na znikomą podaż Ascony Cabrio trudno mi ocenić, czy rzeczywiście są one warte 12 000 zł. Może być, że tak. Myślę, że pokusa posiadania jednego z najnudniejszych kabrioletów lat 80. rzeczywiście może być warta tyle pieniędzy. Z drugiej strony, rzadkość występowania jakiegoś auta może być nie wystarczająca, żeby w parze z nią szedł wysoki czynnik „chcij to”. Znalazłem kiedyś w ogłoszeniach jakiegoś Passata B3, który był podobno wersją z niecodzienną kompletacją wyposażenia robioną tylko na rynek portugalski, i w ogóle takich aut wyszło bardzo mało. Kosztował pięciocyfrową kwotę, a klienci nie nadążali z klikaniem „zamknij kartę” w przeglądarce.
Życzę jednak sprzedającemu Asconę powodzenia. Auto wygląda naprawdę oryginalnie i zwróci uwagę niejednego odbiorcy na spocie youngtimerów 12 tysięcy razy bardziej niż kolejny baleron. Ascona cabrio ląduje w kategorii „ciekawych, rzadkich samochodów które nikogo nie interesują”. Jest już tam Twingo I w wersji Easy, Audi A4 z 1.9 TDI o mocy obniżonej do 75 KM oraz Fiat Stilo 2.4 bez Abartha. Wkrótce większa lista!
Zdjęcia użyte w ramach dopuszczalnego prawa cytatu. Prawa autorskie należą do ich wykonawcy.