Renault pokazało nowego Mastera. Jest tak oszczędny, że konkurencja ze strachu umiera
Renault zastosowało triki z dziedziny aerodynamiki. W ofercie wersja elektryczna lub tradycyjne silniki. Oto nowy Renault Master czwartej generacji.

Chciałem napisać cały rymowany wpis, ale na szczęście powstrzymano mnie w porę. Oto nowy Renault Master – a zmiany są spore.

Jeśli macie wrażenie, że to co widać powyżej, to render, i to niezbyt udany, to niestety tak. Dawno nie widziałem tak nieporadnie wykonanej wizualizacji na oficjalnych zdjęciach prasowych. No ale tak, to jest nowe Renault Master – będzie miało inny przód i inne logo niż do tej pory, linia boczna niewiele się zmienia, bo i cóż można wymyślić w vanie?

Przede wszystkim wymyślono go tak, żeby był bardziej aerodynamiczny
Producent liczy się z tym, że klienci nadal będą kupować wersje napędzane silnikami spalinowymi, a konkretnie dieslami BluedCi. Nie podano ich pojemności, ale podano moce: 105, 130, 150 i 170 KM. Postawię 50 euro, że ten silnik 105 KM to jest 170-tka zadławiona przez odpowiednie oprogramowanie i pewnie będzie można ją dość łatwo odblokować. Ponoć dzięki dopracowaniu aerodynamiki udało się uzyskać zużycie paliwa niższe nawet o 1,5 l/100 km niż w poprzedniej generacji i utrzymać emisję CO2 na poziomie poniżej 200 g na km. Czyli nowe Renault Master pali jakieś 8 litrów diesla na setkę – stawiam, że to realny wynik, jeśli jedziemy niezaładowanym i z wiatrem. W oszczędzaniu paliwa pomoże nowa, 9-biegowa skrzynia automatyczna.

Trzeba powiedzieć też o elektrycznej wersji nowego Renault Master
Do wyboru będą dwa silniki i dwie pojemności akumulatorów. Nie bardzo wiem, po co są dwa silniki, skoro jeden ma moc 96 kW (130 KM), a drugi 105 kW (143 KM), a oba osiągają dokładnie ten sam moment obrotowy wynoszący 300 Nm. Nie będę jednak wnikał w korporacyjne zawiłości i przejdę od razu do akumulatorów, bo tu się dzieją śmieszne rzeczy. Otóż tak, można mieć elektrycznego Mastera z akumulatorem 87 kWh, który przejedzie pewnie jakieś 320-330 km na ładowaniu...

Śmiesznie jest jak Renault mówi, że elektryczny Master zużywa tylko 21 kWh na 100 km. To chyba przy prędkości 30 km/h. Jeździłem elektrycznym Fordem Transitem i przy najłagodniejszym traktowaniu pedału gazu schodziłem na 26 kWh/100. Dajmy Masterowi kredyt zaufania, uznajmy że jest lepszy i że zużywa tylko 25 kWh na 100, to nadal wychodzi mniej niż 350 km przy założeniu rozładowania do całkowitego zera. A z moich doświadczeń wynika, że rozładować takiego dostawczaka to można do ok. 12-14 proc., potem po prostu zaczyna tracić moc i możemy co najwyżej pełznąć do ładowarki.
Ale jeszcze śmieszniejsze jest to, że w ofercie znajdzie się wariant z akumulatorem 40 kWh
Czyli będzie to auto dostawcze z zasięgiem 150 km. Dobrze, super, wspaniale, brawo, dziękujemy. To teraz może dla odmiany jakieś lepsze informacje: na przykład liczba możliwych kombinacji długości, wysokości, typu zabudowy czy nawet koloru, będzie w nowym Renault Master tak duża, że producent w komunikacie prasowym nazywa ją „limitless”. Samych wariantów nadwozia ma być ponad czterdzieści, a w przestrzeni ładunkowej od 11 do 22 metrów sześciennych się zmieści. Standardowo Master będzie miał dopuszczalną masę całkowitą do 3,5 tony, jednak wersje elektryczne mogą ważyć łącznie nawet 4250 kg i dalej dawać się prowadzić na kategorię B (o ile w danym kraju występuje taka prawna możliwość). W dodatku z opisu wynika, że poza siedmioma standardowymi kolorami nadwozia będzie można zamówić jeden z aż trzystu odcieni specjalnych. Ciekawe, czy to oferta dla dużych firm jeżdżących w ustandaryzowanych barwach, żeby nie musiały zamawiać oklejenia folią.

Co jeszcze warto wiedzieć?
Udało się zmniejszyć średnicę zawracania o niebagatelne 1,5 m, a przestrzeń ładunkowa może być o 10 cm dłuższa niż w poprzednim modelu. O 4 cm powiększono boczne drzwi przesuwne. Wersje elektryczne będą mogły służyć jako zasilanie dla sieci w razie potrzeby – V2G, czyli vehicle-to-grid. Nowego Mastera zamówicie wiosną 2024 r., a ja nie mogę się doczekać wersji mikrobus.
Czytaj również: