REKLAMA

„Kara dla samochodu” to najdziwniejszy pomysł na przepis o jakim słyszałem

Nowe przepisy, nowe kary i nowe mandaty – o tym napisał już wczoraj Grzegorz. Ale jest jeden pomysł, który spowodował, że zacząłem intensywnie drapać się w głowę i zadawać sobie pytanie „kto tu jest niespełna rozumu”.

nowe przepisy mandaty
REKLAMA
REKLAMA

Co do pozostałych propozycji w rodzaju podwyższania mandatów w warunkach recydywy, likwidacji kursów zmniejszających liczbę punktów itp., to wiadomo że jestem za, przeciętna wycieczka samochodem przez miasto sprawia że mam ochotę bić innych kierowców pałką po głowie. Tak, pewnie, ja też dostałem kiedyś mandat. To było dawno i od tej pory nigdy już nie dałem policji tej satysfakcji. Nieważne. Ważne co wymyślono.

Wymyślono instytucję „kary dla samochodu”

Tak, to na razie propozycja, nie projekt ustawy o zmianie ustawy. Sam pomysł jest jednak kuriozalny. Jeśli złapie się kogoś na jeździe bez uprawnień, to jego samochód – lub ten, którym jechał – ma być przez trzy miesiące wyłączony z ruchu. Czyli powstanie nowa kategoria pojazdu: ma badanie techniczne, ma OC, ale jest wyłączony z ruchu, ponieważ ktoś kierował nim bez prawka/z zabranym prawem jazdy/z zakazem prowadzenia pojazdów. Rodzi to kilka problemów, o których nikt nie pomyślał – przynajmniej takie mam wrażenie.

Pierwszy problem to OC

Samochody ciężarowe i specjalne można wyrejestrowywać czasowo, jednak należy opłacać wówczas za nie OC w wysokości 5% normalnej składki. Czyli zamiast dajmy na to 2000 zł, płacisz 10 zł za rok. Jeśli samochód osobowy zostanie również wycofany z ruchu (obecnie jest to niemożliwe z wyjątkiem aut zabytkowych), to także i za niego powinno się płacić 5% OC. Co by się stało, gdyby w tydzień po wycofaniu pojazdu z ruchu z powodu prowadzenia go bez uprawnień przypadałby termin zapłaty OC? Logiczne byłoby, że powinno się zapłacić 1/4 składki rocznej, ale pomniejszonej o 95%, a dopiero po przywróceniu możliwości jazdy danym autem – pełną składkę. A jak będzie? Po prostu ludzie nie będą płacić w ogóle. Skoro pojazd jest wycofany i nie da się nim jeździć, czemu mieliby płacić? A co najgorsze, będą mieli rację. Pewnie wygrają w sądzie.

Drugi problem to karanie niewinnych

Tatuś jechał za szybko, zabrano mu prawo jazdy. Na drugi dzień wsiadł do samochodu i go złapano. Matka nie może odwozić tym samochodem dzieci do szkoły. Musi załatwić inny. Świetna sytuacja dla kogoś, kto nie mieszka w mieście i nie ma komunikacji zbiorowej w zasięgu krótkiego marszu.

Pracownik firmy transportowej nie powiedział, że dzień wcześniej zabrali mu prawko za 0,4 promila. Wsiadł do ciągnika siodłowego. Ciągnik nie może pracować. Firma ma 3 ciągniki, jeden jest wyłączony na 3 miesiące. Wyrzucony z pracy kierowca nic im nie zwróci, nawet jeśli pozwą go do sądu i po latach procesu wygrają, bo nie będzie niczego miał.

Syn pożyczył auto od matki, wiedząc że nie ma prawa jazdy. Matka jeździła autem do lekarza i na zakupy. Teraz sobie nie pojeździ. Syn wrócił do Anglii i śmieje się z polskiego wymiaru sprawiedliwości.

REKLAMA

Takie przykłady można mnożyć, chociaż nie wiem po co

Trudno mi jest wymyślić, jaką funkcję resocjalizacyjną ma nieść kara dla samochodu. Jest to przykład na to, jak w Polsce traktuje się tworzenie prawa i zasad. Wymyślmy coś absurdalnego i zobaczmy jak społeczeństwo zareaguje. Jeśli zacznie warczeć, to się trochę wycofamy, ale trochę nie. Może nie na trzy miesiące, a na dwa tygodnie. I może nie samochód, a telefon komórkowy. Albo samochód, ale tylko jeśli jest dieslem bez DPF. I tym sposobem znowu wylądujemy z dziwacznymi przepisami, takimi jak wieloletnia inna dopuszczalna prędkość w nocy i w dzień albo brak możliwości zarejestrowania pojazdu, który nie ma badania technicznego. Jedno jest pewne: na pewno lepiej nie będzie, będzie tylko dziwniej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA