Zużywałem 5 litrów (z haczykiem) paliwa na autostradzie. Ten sposób wymyślono dawno temu
Jeden z moich wyników z wakacyjnych przyniósł wynik 5,8 litra, a drugi to 5,5. Oba osiągnięte głównie na autostradzie. Da się i dało się już ponad 10 lat temu.

A nawet więcej lat temu. Osiągnąłem spalanie sporo poniżej 6 litrów w trakcie jazdy po drogach ekspresowych i autostradach i wcale nie musiałem się starać. Po prostu jechałem niemodnym samochodem.
Jeżdżenie SUV-em ma pewne wady
Ludzkość ma się świetnie, nieustannie twórczo rozwiązuje problemy, które wymyśliła. Jednym z nich jest wysokie spalanie. Wakacyjny wyjazd bywa bolesny dla portfela. Samochód, który na co dzień nie musi wznosić się na wysokie pułapy prędkości, nagle zaprzęgany jest do autostradowej jazdy. Wtedy okazuje się, że modny SUV, który przemieszcza się z wysoką prędkością, osiąga równie wysokie wyniki spalania.
Na jego niekorzyść działa praktycznie wszytko, za co takie auta lubimy. Mało opływowa sylwetka, sporych rozmiarów koła i opony powodują, że zużycie paliwa jest duże. Producenci obniżają je na różne sposoby, wprowadzają układy mild hybrid, popularne hybrydy zamknięte, a także te z możliwością doładowywania z gniazdka. Samochody robią się droższe i cięższe, ale na autostradzie za nic nie chcą niewiele palić. Testowanymi samochodami zawsze przemieszczam się drogą ekspresową. Większość z tych aut nie jest w stanie zejść poniżej 6 litrów przy przepisowej jeździe, z prędkością 120 km/h zadaną na tempomacie. Właściwie to nie pamiętam, czy któremuś udał się ten wyczyn. Mają problem z osiągnięciem 7 litrów. W przypadku SUV-a 8-9 litrów zużycia paliwa to przewidywalny wynik.
Wysokie zużycie paliwa oznacza wyższą emisję dwutlenku węgla. Zmiany następujące obecnie w motoryzacji (i nie tylko) skupiają się na obniżeniu tej emisji. W związku z tym uparcie produkuje się samochody, które nie są w stanie uzyskać niskiego spalania. Gdyby tylko istniał sposób, żeby jakoś sobie z tym wysokim zużyciem poradzić...
Jechałem kompaktowym samochodem
Swoje autostradowe podróże odbyłem kompaktowym samochodem w wersji kombi. Napędzał go benzynowy silnik 1.4 TSI o mocy 125 KM. Nie jest to ostatnie osiągniecie inżynierów, bo ta jednostka w różnych wariantach, jest obecna na rynku od wielu lat. Zresztą sami poczytajcie o wadach i zaletach silników TSI. Mimo tego, że jechałem z tak starym silnikiem, a nie uhybrydowionym cudem techniki z ostatnich dni, zużycie paliwa było niższe niż 6 litrów. Drugi przejazd, gdzie odcinków poza autostradą było jeszcze mniej, ale za to nie wiał silny wiatr, zaowocował wynikiem na poziomie 5,5 litra.
Są to wyniki - z takimi prędkościami, z jakim przemieszczał się samochód - praktycznie nie do osiągnięcia w żadnym współczesnym SUV-ie. Nie dokonało się tu cudowne przemienienie wody w paliwo. Wystarczyło, że samochód ma inną sylwetkę i węższe opony, które i tak kilkanaście lat temu na pewno byłyby uznawane za szerokie.
Sprzedawane obecnie samochody dobrze wypadają w testach homologacyjnych, a normy i reguły przeprowadzania testów są coraz bardziej restrykcyjne. To zupełnie nie szkodzi, bo w trakcie autostradowej jazdy najpopularniejsze i najchętniej kupowane samochody zużywają całe morze paliwa. Producentom to nie przeszkadza, bo na papierze wszystko się zgadza. Klientom najwidoczniej też, bo ta moda szybko nie przeminie. Popyt na ropę naftową rośnie, mimo stawiania na elektryczne źródła napędu. Pozostanie mi w samotności cieszyć się niewielkim spalaniem i dalej wątpić, że w Brukseli świetnie przemyślano sposób walki o niższą emisję dwutlenku węgla.
Czytaj dalej: