Dajesz dwie dyszki i nie ma problemu. Ministerstwo Sprawiedliwości o nielegalnych zlotach
Nie milkną echa nowych przepisów, według których spotkania miłośników motoryzacji na parkingu będą karane. Właśnie dowiedzieliśmy się jak bardzo, więc mam pytanie: ten rząd to robi tak specjalnie, bo lubi sobie robić jaja z ludzi, czy ktoś na poważnie uznał, że wprowadzi martwe prawo?

Miłośnicy samochodów są ostatnio na cenzurowanym. Rząd doszedł do wniosku, że będzie z nimi walczył na wszystkie możliwe sposoby, łącznie z wprowadzeniem nowych przepisów dotyczących driftów i czegoś, co określa się nielegalnym spotkaniem. Otóż brałem udział w takich wydarzeniach i wyglądały tak, że na parkingu pod losową galerią handlową w mieście spotykali się młodzi ludzie, którzy prezentowali swoje samochody, panował miły klimat, można było pogadać, porobić zdjęcia, wymienić się doświadczeniami. Generalnie panowała tam wręcz piknikowa atmosfera. Z jakiegoś powodu zaczęto utożsamiać takie zloty z nocnymi wyścigami, co jest bzdura, bo to zbiory niepowiązane. Skąd wiem? Bo i na takich wydarzeniach zdarzyło mi się bywać. Tam faktycznie dochodziło do łamania niektórych przepisów.
Ministerstwo postanowiło zmienić prawo. W ich myśl nielegalne spotkanie samochodowe to:
Spotkanie właścicieli, posiadaczy lub użytkowników pojazdów samochodowych na otwartej lub ogólnodostępnej przestrzeni, którego celem jest prezentacja pojazdów samochodowych w liczbie większej niż 10, w szczególności wprowadzonych w nich modyfikacji wymaga wcześniejszego zawiadomienia organu gminy.
Na kierowców padł blady strach, ale spokojnie - Ministerstwo Sprawiedliwości mówi krótko: dajcie dwie dyszki i zapominamy o sprawie.
Ministerstwo Sprawiedliwości wydało komunikat w sprawie zlotów. Jest kuriozalny
Na stronie Ministerstwa możemy przeczytać piękne wytłumaczenie nowych przepisów.
W odniesieniu do organizowania spotkań motoryzacyjnych Ministerstwo wyjaśnia, że spotkania powyżej 10 pojazdów wciąż będą legalne, o ile zostaną zgłoszone właściwej gminie. Udział w niezgłoszonym zgromadzeniu tego typu zagrożony jest wyłącznie minimalną karą grzywny (20 zł), chyba że wydarzenie powoduje tamowanie lub utrudnianie ruchu drogowego – wówczas grzywna może wynieść 1000 zł.
Widzicie? Jak zapomnieliście zgłosić spotkania do gminy, to płacicie policji 20 zł za wstęp i możecie dalej podziwiać tłuste fury. Genialne w swojej prostocie. Organizatorzy nie będą musieli wprowadzać własnego systemu biletowego, wystarczy, że zadzwonią po policję, która wręczy wszystkim mandaty na 20 zł.

Owszem, Ministerstwo mówi, że za tamowanie i utrudnianie ruchu będzie groziła większa grzywna, ale przecież komu tamujemy ruch na prywatnym parkingu galerii handlowej po jej godzinach zamknięcia? No właśnie. Podoba mi się ten system prawny, w którym w świetle kamer wprowadza się nowe przepisy, mówi się, że żaden bandyta drogowy już się nie wymknie i jednocześnie wydaje się oficjalny komunikat, w którym uspokaja się dobre mordeczki, że nic im nie grozi. I to jest piękne. Polsko, nigdy się nie zmieniaj.
Więcej o prawie przeczytasz w:






































