Oto najgłupszy znak drogowy w Warszawie. Musisz go zignorować z trzech powodów
Ktoś to wymyślił, zatwierdził i postawił. Służy to wyłącznie wprowadzaniu zamieszania i robieniu kierującym wody z mózgu. O obecność mózgu nie podejrzewam jednak stawiającego.

Bardzo lubię znaki drogowe, więc w Polsce czuję się jak w raju. Są ich wokół mnie tysiące, z czego jakieś 80 proc. jest zbytecznych. Inne przeczą sobie wzajemnie, wykluczają się lub wprowadzają chaos, bo jedni próbują się do nich stosować, a inni stawiają na zdrowy rozsądek. Jednak ekipa, która oznakowała ulicę Ostrą na warszawskim Wilanowie zasługuje na jakąś specjalną nagrodę.
Jest sobie skrzyżowanie typu T
To ulica Ostra i Biedronki. Nie da się na nim pojechać inaczej niż w lewo lub w prawo, przy czym oba kierunki to typowy wjazd w osiedle domów jednorodzinnych – nie prowadzą do żadnych głównych ulic. Ruch jest tu znikomy, skrzyżowanie zaś całkowicie równorzędne.

Jaki więc znak postawiono? Nie uwierzycie.
Nie wkręcam Was. To prawda. Właśnie tam byłem i go sfotografowałem.

To jest tak głupie, że nie mogę w to uwierzyć. Ale nie szkodzi. Ważne, żebyście wiedzieli, że ten znak trzeba ignorować aż z trzech powodów.
Po pierwsze, stoi po lewej stronie drogi
Powinien stać po prawej. W tej postaci jest nieważny i nie obowiązuje. Można jechać dalej i się nim w ogóle nie przejmować.
Po drugie, przedstawiona na nim zasada ruchu jest niemożliwa do zrealizowania
Nie da się jechać prosto na skrzyżowaniu równorzędnym typu T. Można tylko skręcić w prawo lub w lewo. To wydaje się oczywiste, ale najwyraźniej nie dla stawiających znak.
Po trzecie, znak posiada istotne wyłączenie

Nawet gdyby stał prawidłowo i możliwość jazdy na wprost by istniała, nadal można byłoby go zignorować, ponieważ za tym znakiem – na ulicy Biedronki – znajdują się wyłącznie posesje. Do najbliższego skrzyżowania, gdzie już znak przestałby obowiązywać, nie ma nic innego z obu stron ulicy niż posesje. Zatem każdy, kto przejechałby inaczej niż na wprost i jechałby do jakiejś posesji, mógłby zrobić to najzupełniej legalnie.
Tak naprawdę jednak tego znaku ignorować nie można
Nie można ignorować problemu, jaki powstaje w związku z nim, a jest nim dewaluacja znaczenia znaków drogowych. Jeśli stoją nieprawidłowo, wprowadzają absurdalny nakaz i dodatkowo jeszcze mnóstwo wyłączeń, to pozostawia w kierowcach wrażenie, że znaki drogowe nic nie znaczą i ogólnie są po nic. Można je śmiało olewać, bo i tak nic się nie stanie, a wszyscy będą jechać „normalnie”.
Zgłosiłem ten nakaz jazdy prosto do usunięcia przez aplikację 19 115. Zobaczymy, czy ktoś się przejmie.