Mercedes wypuszcza SUV-a sprzed 45 lat. Ma trzylitrowego diesla pod maską
Mercedes postanowił udowodnić światu, że powiedzenie o tym, że kiedyś to były samochody, teraz to są jednorazówki, nie ma żadnego sensu. Wypuszcza właśnie nowego SUV-a, który wygląda jakby miał 45 lat, a do tego ma poczciwego diesla pod maską. Przywitajcie brawami nową klasę G o absurdalnej nazwie.

Wszyscy przyzwyczailiśmy się do tego, że komuś w Mercedesie płacą od słowa, dlatego nazwy modeli są komicznie długie. Na pewno pamiętacie Mercedesa-AMG GT63S E Perfomance 4-Door Coupe czy najnowszego CLA350 4Matic z Technologią EQ. Długie, komiczne, ale wszystkie blakną przy najnowszym dziele. Poznajcie Mercedesa Klasy G Stronger Than the 1980s. Na serio się tak nazywa, a nazwę można tłumaczyć jako: silniejszy/mocniejszy niż ten z lat 80. O co tu chodzi?

Nowy Mercedes Klasy G wygląda jakby był stary, a to dopiero początek jego zalet
Niemiecki producent postanowił skorzystać z mody na retro, dziedzictwo, spuściznę i tradycję, wiec wypuścił limitowaną do 460 szt. edycję Mercedesa Klasy G o oznaczeniu: W460. Widziecie to? To tak jak Porsche wypuszcza limitowane do 911 szt. egzemplarze 911. Ładne, chwytliwe, ktoś z działu marketingu dostał solidną podwyżkę. O co tyle krzyku? O Gelendę, która nawiązuje swoim wyglądem do klasyka sprzed 45 lat. W 2023 r. z okazji wyprodukowania 500-tysięcznego egzemplarza Gelendy, Mercedes przedstawił jeden model, który nawiązywał do oryginału. Zainteresowanie nim było tak duże, że dwa lata później pomysł przerodził się w limitowaną edycję.

Serio, klienci z pieniędzmi oszaleli na punkcie tego projektu i zaczęli zasypywać Mercedesa pytaniami, kiedy będą mogli sobie taki kupić. I teraz mogą. Do wyboru są 3 kolory lakieru - dokładnie tak jak w oryginalnej Gelendzie - zielony, biały i beżowy.

Limitowany model ma grill udający ten sprzed lat, światła ukryte są za kratką, a na czarno pomalowano również błotniki, tylny zderzak i lusterka. Pełny oldschool uzyskano za pomocą 18-calowych felg.
Nową edycję poznasz również po emblemacie Mercedesa, który jest stylizowany na retro. Według producenta największy problem powstał przy kierunkowskazach na przednich błotnikach. W nowej Gelendzie są przezroczyste i skrywają pomarańczowe LED-y. W edycji limitowanej są bursztynowe i świecą tak jak przed laty.

W środku znajdziecie tkaninę z kratką, czarne wykończenie kabiny oraz indywidualny numer. Smaczkiem są listwy progowe z wytłoczonymi współrzędnymi mapy i topografią górskiego szlaku Schockl, czyli miejsca, gdzie od 45 lat testuje się klasy G. A poza tym mamy tam nowoczesną klasę G. Szkoda, bo jednak po cichu liczyłem na bardziej klasyczne wnętrze.

Możecie wybrać jeden z dwóch silników: 3-litrowego diesla lub 3-litrową benzynę. Obie jednostki działają w układzie miękkiej hybrydy, a moc na koła przenoszona jest za pomocą 9-biegowej skrzyni automatycznej.

Cena? Od 160 tys. euro, więc prawie 700 tys. zł, ale za to mamy coś wyjątkowego. Śpieszcie się z kupnem, bo kolekcjonerzy czekają z pieniędzmi.