REKLAMA

Elegancka limuzyna z czerwonym wnętrzem. Dla mnie super, a dla Was?

Lakier za 27 tysięcy, a do tego wnętrze, które niektórym kojarzyło się z… no cóż, ze złym gustem. Ale ja byłem zachwycony. Oto najlepsza konfiguracja Mercedesa CLS!

Mercedes CLS designo
REKLAMA
REKLAMA

„Nie no, wszystko super, piękne auto, ale to wnętrze…”. „Gdyby nie ta tapicerka, to byłoby nieźle”. No tak, prawie bym zapomniał o „Ale okropny środek! Jak tak można!”. Ale zdarzały się też słowa zachwytu.

Testowy Mercedes CLS 350d wzbudzał skrajne emocje.

Komentarze zaczynały się już podczas oglądania auta z zewnątrz. Wcale nie chodziło tylko o linię nadwozia – bo ta raczej wszystkim się podoba. Co najwyżej niektórzy narzekali, że CLS wygląda zbyt podobnie do o wiele tańszego CLA… a może odwrotnie? W każdym razie, mnie też to trochę przeszkadza.

Mercedes CLS designo

Chodziło o lakier. Testowany egzemplarz był bowiem pokryty kolorem z palety Designo, czyli z ekskluzywnej linii Mercedesa. Jej odpowiednikiem są np. propozycje Individual w BMW czy Exclusive w Porsche.

„Designo szary uni” kosztował 27 tysięcy złotych.

Bądźmy precyzyjni: dokładnie 27 079,84 zł. Czy jest warty tych pieniędzy? Właśnie o tym dyskutowali moi znajomi, którzy mieli okazję oglądać CLS-a, na żywo albo na zdjęciach. Jedni mówili, że wygląda jak o wiele tańszy lakier ze Skody. Inni dostrzegali, że pięknie mieni się w słońcu. Co ja o nim myślę? Ładny, ale nie aż tak, by płacić za niego niemal równowartość nowej Dacii Sandero!

Mercedes CLS designo

Biorąc pod uwagę cenę bazowego CLS-a z tym silnikiem, dopłata za lakier wynosi niemal 10 proc. wartości wozu. Z drugiej strony, przy cenie testowanego egzemplarza z masą dodatków, wynoszącej (bez lakieru) 544 273 zł, dopłata to niecałe 5 proc. całej kwoty. Przy wspomnianym Sandero (36 400 zł, trzeba wybrać trochę droższą wersję, bo do bazowej nie da się dodać innego lakieru niż niemetalizowany), za kolor „Beż Dune” trzeba dorzucić 1800 zł. Procentowo wychodzi… tak samo, jak przy CLS-ie!

Mercedes CLS designo

Nie skupiajmy się jednak na lakierze, zajrzyjmy do wnętrza…

Proszę nie regulować odbiorników. Wnętrze tego Mercedesa naprawdę jest wściekle czerwone. Krwisty kolor mają nie tylko fotele, ale i boczki drzwiowe i kierownica. Kokpit uchował się w czerni.

Mercedes CLS designo

Taka kolorystyka sprawiła, że oglądający auto szybko zapominali o cenie lakieru i komentowali już tylko środek. Oburzonych było wielu. Pojawiało się sporo porównań do kolorystyki wystroju pałaców należących do obywateli pochodzenia romskiego i do przybytków rozkoszy (nie wiem, nigdy nie byłem ani tu, ani tu). Większość była na nie. Co ciekawe, najwięcej pozytywnych komentarzy, które czytałem i słyszałem, pochodziło od kobiet.

Mercedes CLS designo

Dla mnie to wnętrze jest świetne.

Bije po oczach, to prawda. I co z tego? Przecież po to kupuje się pięciometrową limuzynę, jaką jest CLS. Nikt, kto wybiera ten model, nie chce przemykać po ulicy niezauważony. Wiadomo, że chodzi o łapanie zazdrosnych spojrzeń.

Mercedes CLS designo

Moim zdaniem czerwony kolor pasuje do tego wszystkiego idealnie. Jest nietypowy, oryginalny i podkreśla, że właściciel ma w poważaniu to, że niektórzy mają inny gust. Wybór takiej tapicerki wymaga odwagi i pieniędzy. Widać, że to droga opcja. A ja życzyłbym sobie nawet, by czerwieni we wnętrzu było jeszcze więcej. Może nawet kokpit w tym kolorze wyglądałby dobrze?

Świetnie się czułem, rozsiadając się na czerwonych fotelach.

Tylko musiałem wcześniej pomyśleć, jak się ubrać, żeby wszystko było spójne. Bluza z kapturem raczej odpadała, zamiast niej wybrałem białą koszulę i rozpiąłem o jeden guzik za dużo. Wziąłbym białą marynarkę, ale nie mam takiej w szafie. No i włączyłem odpowiednią muzykę. Nie będę przecież słuchał hejnału ani radia z nowoczesnym popem. Prince, ścieżka dźwiękowa z „Miami Vice”, trochę amerykańskiego rapu z lat 80. i 90, a do tego Bee Gees. Czerwona tapicerka kojarzy mi się z dawnymi czasami, ale to tylko dobre skojarzenie. Można sobie wyobrazić, że CLS zamienia się w SEC-a, ulica Młynarska w Warszawie w Sunset Boulevard, a diesel pod maską w leniwie bulgoczące V8.

Mercedes CLS designo
The Cure nie do końca pasowało.
REKLAMA

Prawie poczułem, jak rosną mi bokobrody, w zębach pojawia się cygaro, a na prawym fotelu pojawia się… no dobrze, dość tych marzeń. Wniosek jest taki, że czerwona tapicerka to wspaniały i niedoceniany wybór do luksusowego samochodu – moim zdaniem. A co wy myślicie na ten temat?

No i czekajcie na pełen test CLS-a 350d. W końcu wcale nie chodzi w nim tylko o wygląd.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA