Oto nowy Lexus LX 600. Czyli nowa Toyota Land Cruiser, ale na tłusto
Konkurs na największy grill w historii motoryzacji uważam za zakończony i rozstrzygnięty. Wygrywa go nowy Lexus LX 600.
Popatrzcie tylko na to:
Oczywiście jest jeszcze jakieś pole do popisu. W ramach liftingu można chociażby połączyć z grillem te mniejsze wloty powietrza po prawej i lewej stronie. W kolejnej generacji można właściwie cały front wypełnić grillem, zostawiając tylko miejsce na reflektory. A potem, przy kolejnym liftingu, wkomponować i te reflektory w grill w - końcu LED-y aż tyle miejsca nie wymagają.
Niech ktoś jeszcze napisze, że to BMW przesadziło z rozmiarem tego elementu samochodu...
Ale do rzeczy - oto nowy Lexus LX 600:
A nie, przepraszam, to nowa Toyota Land Cruiser, na której w dużej mierze bazuje nowy Lexus LX 600. To jest Lexus:
Podobieństwo jest na tyle uderzające, że nawet nie jestem pewien, po co walczono ze zmianą słupka C, skoro właściwie cała reszta profilu pozostała bez zmian. Tak natomiast LC wygląda z tyłu:
A tak z tyłu prezentuje się LX 600:
I tu jest już ładnie postarane - łączone światła zdecydowanie wyglądają ciekawiej niż dość generyczne odpowiedniki w Toyocie, chociaż zastąpienie znaczka Lexusa napisem Lexus będzie pewnie dla wielu osób dyskusyjne.
Największe zmiany znajdziemy natomiast w środku.
Chociażby dlatego, że Lexus LX 600 dostępny będzie w super-wypasionej konfiguracji Ultra Luxury, z czterema miejscami siedzącymi i monstrualną konsolą oddzielającą pasażerów siedzących z tyłu.
Fotele drugiego rzędu będą oczywiście sterowane elektryczne, wliczając w to możliwość rozłożenia oparć pod maksymalnym kątem 48 stopni. Możliwe będzie też odsunięcie przedniego siedzenia i pochylenie oparcia, przy jednoczesnym wysunięciu podnóżka.
Całości dopełniają wyświetlacze zamontowane w oparciach przednich foteli, rozbudowany panel sterowania, uchwyty na kubki z napojami, bezprzewodowa ładowarka, złącze USB, złącza słuchawkowe i... klimatyzacja z nawiewami w podsufitce.
Jeśli ktoś chce mieć natomiast inny grill niż ten pokazany wcześniejszych zdjęciach, to musi wybrać, po raz pierwszy w historii LX, odmianę F Sport. Wtedy grill wygląda tak:
W komplecie są jeszcze 22-calowe felgi, inaczej wykończona kierownica i przełączników trybów jazdy automatycznej przekładni, inne fotele, LSD, a także inaczej zestrojone zawieszenie i systemy wspomagające.
Jeśli będziemy mieli potrzebę przewozić więcej osób, to spokojnie - LX będzie oferowany także z trzecim rzędem foteli, a w niektórych odmianach taka konfiguracja będzie standardowa.
A co pod maską?
Niestety ani 600 KM, ani 6 litrów pojemności skokowej. Niestety też - ale to nie jest niespodzianką - nie będzie tu już żadnego V8. Do wyboru jest tylko jedna jednostka napędowa, czyli 3,5-litrowy, podwójnie doładowany silnik benzynowy, generujący ok. 410 KM. Występuje on w parze wyłącznie z przekładnią Direct Shift-10AT i napędem na obie osie.
Oczywiście LX 600 odziedziczył po Land Cruiserze nie tylko wygląd i silnik, ale także platformę (GA-F) i możliwości terenowe. Nie trzeba się więc obawiać, że będzie to tylko monstrualna bulwarówka - to raczej pełnokrwista terenówka na ramie, tyle że z wnętrzem w drewnie i skórze.
A cena?
Tego na razie nie wiemy. Ale biorąc pod uwagę, że obecny LX kosztuje w stanach niemal 87 000 dolarów, można założyć, że do nowego bez okolic 100 000 dolarów nie będzie co podchodzić. Szczególnie jeśli ktoś będzie chciał wariant z dwoma miejscami siedzącymi z tyłu i wielką konsolą środkową. A pewnie sporo osób będzie chciało właśnie taką opcję.