Jechał Audi A4 157 km/h w terenie zabudowanym, bo ma za dobre auto. To jedyny mędrzec w tym zwariowanym świecie
Nie śmieszy mnie w ogóle wytłumaczenie kierowcy Audi, który dość poważnie naruszył przepisy. Używał swojego auta zgodnie z tym, jak je zaprojektowano, tylko wybrał niewłaściwe miejsce.
Czekam cierpliwie, aż ktoś zauważy, że przepisy i samochody do siebie nie pasują, ale się nie doczekam. Samochody są za szybkie, a przepisy są za wolne. Udowodnił to 25-letni kierowca Audi, który swój dowód przypłacił utratą prawa jazdy. Jego argumentacja, wcale nie była śmieszna, mimo że jego pojazd raczej ma prędkościomierz. Śmieszna to jest produkcja samochodów.
W Audi A4 nie czuć prędkości
Policjanci z łęczyńskiej drogówki (Łęczna to miejscowość w woj. lubelskim) zatrzymali zbyt szybko jadącego kierowcę. W terenie zabudowanym poruszał się z prędkością 157 km/h i wyprzedzał inne pojazdy. Dozwoloną prędkością przekroczył o 107 km/h. Otrzymał za to mandat w wysokości 2,5 tys. zł oraz 15 punktów karnych. Stracił też prawo jazdy na trzy miesiące.
Policjanci chyba byli zaskoczeni jego tłumaczeniem. Tak na marginesie, po co oni zawsze zadają pytania w stylu "panie kierowco, gdzie pan się tak spieszył"? Co to ma wnieść do dyskusji? Rodząca żona może mogłaby służyć za dobre usprawiedliwienie, ale cała reszta odpowiedzi raczej nie ma prowadzić do obniżenia kwoty mandatu i liczby punktów karnych. Kierowca z Audi wytłumaczył, że ma dobry samochód i dlatego nawet nie poczuł tak dużej prędkości.
Trudno się z nim nie zgodzić.
Samochody są za szybkie
Tak się już przyzwyczailiśmy do tej sytuacji, że nikt nie zauważa, jaka jest bezsensowna. Samochody mogą osiągać prędkości powyżej 200 km/h, a praktycznie nigdzie nie można poruszać się z takimi prędkościami. Co z tego, że jest jeden kraj na całą Europę, gdzie można jeszcze się tak rozpędzić na drodze publicznej? Pozostałe 700 milionów mieszkańców naszego kontynentu nie ma prawnej możliwości wykorzystania maksymalnej prędkości swojego samochodu, a dostępna moc jest całkowicie zbędna do zaspokajania potrzeb transportowych. Maksymalną prędkość swoich aut zaczęło ograniczać Volvo, ale do 180 km/h. Wciąż nie ma prawnej możliwości poruszania się z taką prędkością.
Takie projektowanie aut ma pewną zaletę, jeśli samochodem da się pruć powyżej 200 km/h, jest wielce prawdopodobne, że dozwolone przepisami prędkości upłyną w komfortowej atmosferze, czyli nawet przy prędkości 140 km/h nie będzie czuć prędkości. I właśnie jej nie czuł kierowca Audi, choć dobrze byłoby mu wyjaśnić, że ma przed sobą taką wskazóweczkę, która wskazuje różne cyferki. Jak tak zrobili to auto, to on tak jedzie. Nie chodzi mi o usprawiedliwianie przekroczenia prędkości, ani o podniesienie dozwolonych limitów. Chodzi mi o postawienie świata na nogi, bo w tej chwili stoi na głowie.
Może samochody powinno się sprzedawać z zablokowanym licznikiem, a tylko w Niemczech zostawić te bez kagańca? Po co autem da się jechać szybciej niż najwyższe ograniczenie prędkości? Poważnie, jak to się wyjaśnia?
Z tej drogi nie ma odwrotu
Ludzie pragną mocy i komfortu, więc im się to oferuje. A pragną tego, bo od lat im się to oferuje i reklamuje. Nie ma za wiele takich szaleńców, poza Chińczykami, którzy zaoferowaliby klientom auta kompletnie bez osiągów i bez komfortu. Wytłumaczenie kierowcy Audi w ogóle mnie nie śmieszy, bo sytuacja wraz z wyklinaniem aut spalinowych będzie się pogarszać. Nowi, wschodzący producenci muszą przebić to co jest na rynku. Zapowiadają swoje elektryczne auta z 1000 KM mocy, co jednocześnie nie zapowiada końca tego kołowrotka. Będziemy jeździć coraz szybciej, coraz mocniejszymi i wygodnymi autami. Jednocześnie będzie wymagać się od nas, żebyśmy pogodzili się z tym, że na znacznych obszarach miasta można jeździć tylko 30 km/h. Absolutnie nie ma w przepisach i w rynkowej ofercie żadnej sprzeczności. Przecież nikt nikogo nie zmusza do łamania przepisów. Zupełnym przypadkiem wiele samochodów umożliwia komfortową jazdę z prędkościami wielokrotnie przekraczającymi dozwolone prędkości. Ale przecież na wszystko jest odpowiedź, zamontuje się elektroniczny brzęczyk, który będzie ostrzegał, że jedzie się za szybko i będzie dobrze.
Czytaj dalej: