Czy można jechać na dwóch gołych felgach i udawać, że wszystko jest OK?
Można. Gdyby to było złe, to Bóg by inaczej świat urządził.
Jazda bez opony to dość niebezpieczna zabawa. Pomijam uszkodzenie pojazdu, ale dodatkowo metalowa felga krzesze iskry i nigdy nie wiadomo co się od tego może zapalić. Przekonywałem kiedyś sąsiada z mojego osiedla, że nie może jechać na odległą o 1 km stację benzynową na kompletnym kapciu (Fiatem Sieną), bo jak nawet dojedzie na tę stację, to już niczego sobie nie napompuje. Opona się zedrze, a felga pognie. Udało się go przekonać i wziął się za wymianę koła pod blokiem.
Jazda bez opony... właściwie bez dwóch opon
Nie wiadomo ile bez opon przejechał mężczyzna jadący Golfem Plusem w powiecie przemyskim. Ponoć „tylko kilka kilometrów”. Bez dwóch opon. Bez dwóch opon z lewej strony, czyli jednej na napędzanym kole. A mimo to samochód jechał, co uważam za najlepszą reklamę dla tego modelu. Na odcinku tych kilku kilometrów jedno z kół zdążyło zacząć się palić, ale pożar na szczęście się nie rozniósł. To zupełnie nie przeszkodziło mężczyźnie kontynuować podróży, dopiero spotkanie z policją zmieniło jego nastawienie. Jak patrzę na te zdjęcia, to natychmiast przypomina mi się film „Monty Python i święty Graal”, a konkretnie scena walki króla Artura z czarnym rycerzem. Czarny rycerz pozbawiony rąk krzyczy „to tylko draśnięcie, walcz tchórzu!”. To tylko drobna usterka, można lecieć dalej.
No dobrze, ale co było dalej?
Możemy doceniać kierowcę i przyznać mu jakąś nagrodę w kategorii „no f...s given”, ale czy dojechał? Niestety nie, policja przerwała jego niecodzienną podróż. I co ta policja zrobiła? Otóż pouczyła go. Pouczenie to forma kary, jeśli policjant mówi „pouczam pana/nią ...”, to jest to substytut mandatu i już nie może nas ukarać grzywną za to samo wykroczenie. Czyli zasadniczo za niebezpieczną jazdę grożącą pożarem i stanowiącą lekceważenie wszelkich zasad bezpieczeństwa policja udziela pouczenia. Kierujący był trzeźwy, po prostu miał wszystko w najwyższym niepoważaniu i stwierdził, że tak można. Być może nie nadawałbym się na policjanta, ale ja skierowałbym takiego kierowcę na powtórny egzamin na prawo jazdy i zupełnie nie wykazałbym zrozumienia dla jego potrzeby dojechania na miejsce mimo braku opon. Ciekawe ile kilometrów jeszcze by przejechał, zanim zacząłby jechać na samych tarczach hamulcowych.
Zdjęcie: Nowiny24.pl