Nie uwierzycie, kto zajmie się projektowaniem samochodu Izera. Będzie to firma designerska
Gdybym powiedział Wam, że śruby do kół samochodu Izera wyprodukuje firma wytwarzająca śruby, zapewne wzruszylibyście ramionami. Ale jak powiem, że nadwozie zaprojektuje PININFARINA, to... no właśnie, co?
Bo dziś właśnie pojawiła się informacja, że Electromobility Poland nawiązało współpracę z włoskim studiem projektowym Pininfarina. Trochę to dziwne, biorąc pod uwagę, że Izera ma już projektanta i jest nim Tadeusz Jelec, znany polski designer, który wiele lat pracował dla Jaguara. Czyżbyśmy przez informację o nawiązaniu współpracy z Pininfariną mieli rozumieć, że panu Tadeuszowi już podziękowano?
Opowiem wam, jak wygląda nawiązanie współpracy z Pininfariną
Dzwonisz tam i mówisz: buongiorno, mam denaro, czy wy dla mnie disegno? I oni mówią si, si, perfecto, niente problema, przelewaj denaro i andiamo. Gdyż – szokująca wiadomość – firmy designerskie są od projektowania. Żadna Pininfarina ani inne firmy tego typu nie odrzucają klientów z pieniędzmi mówiąc, że teraz nie mają czasu, bo rysują akurat nowe 19-cylindrowe Ferrari. Po prostu płacisz im, jeśli chcesz chwalić się, że twój samochód lub coś innego niż samochód, zaprojektowała ta sama firma, która kiedyś zaprojektowała Ferrari.
Jest to z jednej strony metoda pozyskania propozycji projektowych dla swojego auta, z drugiej jednak dość oryginalny sposób na wywalenie pieniędzy tylko po to, żeby zyskać znaczek na swoim samochodzie. Ma on budzić dalekie skojarzenia z Ferrari i tym sposobem przekonywać klientów, że jest to pojazd szczególnie piękny i finezyjny. Nie może być inny, bo przecież „ta firma projektuje dla Ferrari”.
Po co jest współpraca Izera-Pininfarina?
Nie wiem, choć się domyślam. Domyślam się, że oni, jako konsultanci, dostają od tego 20 proc. ogólnej sumy kosztów, więc im on jest droższy ten miś, tym... (odpala koniaczek). Jest to też rodzaj zasłony dymnej dla publiczności, która ma wywołać przeświadczenie, że coś się dzieje w temacie. Zobaczcie, coś robią! Z Pininfariną robią! A to znaczy, że to będzie piękne i wspaniałe, jak Ferrari. Właściwie to już jak Izera powstanie, to będziemy wszyscy jeździć Ferrari.
Projekt Izery początkowo obejmował dwie wersje nadwozia
Teraz już mają być trzy: hatchback, SUV i kombi. Co tak słabo? Dlaczego nie siedem? Papier przyjmie wszystko, a internet jeszcze bardziej wszystko. Dopóki mamy fazę przygotowań, gdzie wciąż jeszcze jakaś liczba ludzi wierzy, że powstanie polsko-chiński Narodowy Samochód Elektryczny, można pruć każdy głodny kawałek. Media przepiszą wszystko bezkrytycznie. Pamiętacie, jak miała powstać Syrena-Meluzyna z napędem odrzutowym? Wiodące portale motoryzacyjne powielały ten trolling jak pelikany (chyba nie tak szedł ten związek frazeologiczny).
Informacja o rozpoczęciu współpracy z Pininfariną kupuje projektowi Izera trochę czasu
Włosi mówią, że potrzebują trzech lat na zaprojektowanie auta, w tym komunikacji między kierowcą a interfejsem. Po co, czy Geely od którego kupujemy platformę, nie ma już tego dawno opracowanego? Czy kupimy od Geely platformę SEA i wyślemy ją do Włoch, żeby Włosi zaprojektowali na niej samochód? To będzie kosztowało nie wagon, a pociąg pieniędzy. Oczywiście to będą Wasze pieniądze, tzn. moje też, bo podatników. Wszystko po to, żeby przez wiele lat za cudzy hajs balować, mamiąc społeczeństwo wizją powstania Naszego, Narodowego Samochodu z Którego Będziemy Mogli Być Dumni, a potem wreszcie przegrać wybory i powiedzieć, że się nie zdążyło, że byliśmy już tylko rok od rozpoczęcia produkcji seryjnej i wystarczyłoby jeszcze tylko 500 mln zł i by się udało. No ale słuchajcie, no nie udało się, tak bywa.
Współpraca Izery i Pininfariny jest jak kamień z Jeleniej Góry
Pamiętacie tę scenę z Misia jak Ochódzki podnosi przypadkowy kamień z chodnika, a potem daje go w prezencie swojemu przyjacielowi mówiąc, że to kamień z Jeleniej Góry. Następnie poprawia się, że oczywiście z Jasnej Góry i dodaje „Pan wie, kto po nim stąpał”. Tu jest tak samo, rysuje dla nas Pininfarina, a wiecie, co oni projektują? FERRARI.