Dostawczak z dzióbkiem trafi do sprzedaży. To Europa zepsuła mu przód
Isuzu już niedługo zaprezentuje odnowioną wersję dostawczego modelu M21/M27. Zmiany w stylistyce tego 19-letniego modelu były już bardzo potrzebne, jednak chyba poszły nie w tę stronę, co powinny - ale tylko na pierwszy rzut oka.

Isuzu to japońska marka samochodów o długiej historii, jednak znacznie mniej znana, niż popularne Toyota, Honda, czy Nissan. Kiedyś oferowała zwykłe samochody osobowe i SUV-y, jednak obecnie zajmuje się najbardziej tradycyjnymi obszarami swojej działalności - samochodami ciężarowymi, autobusami i autami dostawczymi, z których najbardziej znany jest pickup D-Max.
Nad nim ofercie znajduje się samochód dostawczy Elf, w Europie znany jako seria M. To model z kabiną nad silnikiem o dopuszczalnej masie całkowitej 3,5 t, produkowany przez Isuzu od 1959 r. Japoński producent właśnie ogłosił drobną modernizację tego modelu, która wygląda dość... osobliwie.
Dzióbek, nosek, brzuch - nazywajcie to jak chcecie
Katalogowo opisywany model nazywa M21, lub M27 - to w zasadzie ten sam samochód, którego odmiany różnią się od siebie silnikiem. M21 ma pod kabiną turbodiesla o pojemności 1.9 l i mocy 120 KM, a drugi może się pochwalić większym, trzylitrowym motorem generującym 150 KM. Jeżeli chodzi o nadwozie, to już nieco opatrzona forma szóstej generacji, niemal niezmieniona od 2006 r. Wygląda ona tak:

Od 2023 r. w Japonii oferowana jest kolejna generacja Elfa, która jest bardziej głębokim liftingiem:

Jednak europejska seria M lada chwila dostanie pewną modernizację. Wygląda ona tak:


Idealnie płaski przód zostanie zastąpiony nowym, znacznie bardziej wypukłym, wyglądającym jak dorobionym "na sztukę", który znacznie zaburza harmonię całego nadwozia. I tak, mówienie o stylistyce pudełkowatej kabiny dostawczaka jest jak rozprawianie nad walorami smakowymi kromki chleba z masłem, ale tu ewidentnie zepsuto pierwotny projekt.
To wszystko przez Europę - ale nie Unię Europejską
Świat ciężarówek spotyka się od niedawna z przypadkami tworzenia bardziej wypukłych przodów. Mówimy tu jednak o ciągnikach siodłowych, które mają być spójne z unijnymi przepisami premiującymi aerodynamikę w dalekobieżnych samochodach ciężarowych z 2020 r.

Isuzu uspokaja eurosceptyków tłumacząc, że nowy przód nie ma nic wspólnego z żadnymi unijnymi wymogami. To decyzja samego producenta, który chciał żeby jego model spełnił oczekiwania klientów związane z bezpieczeństwem biernym pasażerów w razie czołowej kolizji. Oprócz nowej konstrukcji przodu, dostawcze Isuzu będzie miało także dwie poduszki powietrzne - dla kierowcy i pasażera skrajnego. Ma to pomóc w sprzedaży japońskiego auta, które na Starym Kontynencie nie może przebić się pośród bardziej atrakcyjnej konkurencji, stworzonej pod gusta jego mieszkańców. Jednak wyeliminowanie jednej z głównych wad kabin, może teraz znacznie pomóc w zdobywaniu klienteli.
Więcej o samochodach dostawczych przeczytasz tutaj: