Warto było ciężko trenować. Firma Hongqi daje chińskim sportowcom samochody
Sława, łzy szczęścia na podium, a do tego wszystkiego jeszcze limuzyna firmy Hongqi – tak wygląda życie chińskiego medalisty olimpijskiego. Chyba jednak jutro wstanę rano, by pobiegać.
Niestety, raczej nie mam już szansy na żaden medal olimpijski. Jeśli chodzi o sport, ostatnio bardzo lubię trenować grę w darta, ale tej dyscypliny na igrzyskach akurat nie ma. Podobno dlatego, że najlepsze wyniki osiąga się po kilku piwach. Przynajmniej tak wychodzi z moich własnych badań.
Tymczasem Chiny to prawdziwa fabryka medalistów
W klasyfikacji zwycięzców na igrzyskach w Tokio, najludniejsze państwo świata musiało uznać wyższość Stanów Zjednoczonych. Walka była jednak zacięta – Jankesi przywieźli 39 złotych krążków, a Chińczycy tylko o jeden mniej. Łącznie, olimpijczycy z Państwa Środka zdobyli 88 medali.
Presja na zwycięstwa jest tam podobno ogromna, a zawodnicy, którzy zdobyli drugie lub trzecie miejsce, są bardzo zdenerwowani i rozczarowani. Na szczęście, na wszystkich medalistów czekała po powrocie do kraju całkiem przyjemna niespodzianka.
Firma Hongqi daje sportowcom swoje limuzyny H9
Hongqi H9 to mierzący nieco ponad 5 metrów, tylnonapędowy sedan, konkurujący w Chinach głównie z europejskimi tuzami w rodzaju BMW 5 czy Mercedesa klasy E (choć wygląda jeszcze drożej). Pod maską może mieć albo motor benzynowy 2.0 turbo, albo V6 o pojemności 3.0 lub 2.5. Wszystkie zapewniają pewnie niemal sportowe osiągi.
Skoro już jesteśmy przy sporcie - marka właśnie ogłosiła, że wszyscy złoci medaliści reprezentujący Chiny w Tokio otrzymają po egzemplarzu modelu H9. Firma podaruje 52 sztuki dużych limuzyn. Złotych medali było 38, ale niektóre uzyskano w konkurencjach zespołowych, więc beneficjentów jest więcej. Zdobywcy srebrnych i brązowych krążków też nie mogą narzekać. Nie dostaną co prawda aut na własność, ale uzyskają nielimitowany dostęp do korzystania z egzemplarzy z floty firmowej. Główna różnica jest więc taka, że nie będą mogli zarobić na sprzedaży wozu.
„Olimpijskie” Hongqi H9 mają silnki 2.0 turbo o mocy 255 KM
Są to egzemplarze w najbogatszej specyfikacji, za którą w chińskich salonach trzeba zapłacić w przeliczeniu ok. 225 000 zł. Łącznie, prezenty dla sportowców będą kosztowały ponad 19 milionów juanów, czyli przeszło 11,5 miliona złotych. Hongqi jest jednak marką koncernu FAW kontrolowanego przez chiński rząd. Trudno tu więc mówić o geście dobrej woli prywatnego przedsiębiorcy.
Ciekawe, czy chińscy sportowcy będą korzystać z popularnych w tym kraju usług szoferskich, czy sami zasiądą za kierownicami swoich aut. W przypadku 14-letniej Quan Hongchan, która zdobyła złoto w nurkowaniu, chyba znam już odpowiedź.