Opcjonalne, kubełkowe fotele BMW M4 są okropne. Nie kupuj ich, jeśli chcesz jeździć na co dzień
Fotele, które wchodzą w skład pakietu Track do BMW M4, rzeczywiście pewnie świetnie nadają się na tor, ale podczas jazdy po bułki przypominają raczej wyjątkowo drogie narzędzie tortur.
Wsiadanie i wysiadanie ze zdecydowanej większości samochodów nie sprawia mi problemu. Jasne, czasami gdy muszę wydostać się z trzydrzwiowego wozu z wrotami długości Muru Chińskiego, a tuż obok stoi inne auto, nie jest mi łatwo skurczyć się do grubości kartki papieru. Ale jakoś daję radę. Doceniam też, że do większości SUV-ów – zwłaszcza tych średniej wielkości, czyli nie za dużych – wchodzi się rewelacyjnie. Tak czy inaczej, kwestia dostawania się do auta nigdy nie była dla mnie szczególnie ważna. Pewnie z biegiem lat zacznę zwracać na to większa uwagę.
Wtem, w moim garażu pojawiło się testowe BMW M4 Competition z pakietem M Race Track
Samo wejście do wozu już nie jest proste, bo to coupe, więc ma wspomniane drzwi o długości Muru Chińskiego. Lepiej mieć dookoła dużo miejsca. W środku siedzi się nisko, co też wymaga trochę innej techniki wsiadania. Uff, prawie się udało.
Od rozpoczęcia jazdy dzieli nas jeszcze tylko jęk bólu. Powodem są fotele BMW M4
Testowany egzemplarz ma pakiet M Race Track, w skład którego wchodzą – oprócz m.in. ceramicznych hamulców i kutych obręczy – karbonowe fotele kubełkowe. Takie M4 odchudza portfel kierowcy o dodatkowe 70 tysięcy złotych w stosunku do „zwykłego” Competition, ale samo też mniej waży. Dokładniej, jest lżejsze o 25 kilogramów, co przydaje się na torze.
Karbonowe „kubły” też na pewno są świetne podczas kolejnych okrążeń, ale ja akurat jeździłem białym M4 przede wszystkim po mieście. Tam drogie i lekkie fotele wypadają dramatycznie. Każde zajęcie miejsca w aucie jest poprzedzone uderzeniem się… siedzeniem w siedzenie.
Powodem są wystające boczki siedziska. Próbowałem co najmniej kilkadziesiąt razy – naprawdę nie da się wsiąść tak, by nie zadać sobie bólu. Boczki są potwornie twarde. Przy wysiadaniu też przeszkadzają.
Inne wady karbonowych kubełków z BMW to twardość (nie chciałbym jechać w nich w dłuższą trasę) i to, że są dość wąskie. Ja jeszcze się zmieściłem, ale kolega, który jest potężniejszej budowy, nie mógł tego przeżyć.
Na szczęście fotele BMW M4 wcale nie muszą takie być
„Gość jeździ wersją torową po ulicy i narzeka, co za malkontent” – napisze z pewnością ktoś w komentarzach. Ale ja nie narzekam, tylko ostrzegam.
Jestem przekonany, że wielu klientów na BMW M4 będzie zamawiało pakiet M Race Track – ale wcale nie pojadą swoim wozem na tor. Dokupią go, bo ich stać i chcą mieć tak dobrze wyposażone i tak szybkie M4, jak tylko się da. Z całego serca odradzam.
Na torze fotele na pewno się sprawdzą, bo rzeczywiście doskonale trzymają ciało. W połączeniu z pasami szelkowymi muszą być już w ogóle wspaniałe… do czasu, kiedy trzeba wyjść z auta. W codziennej jeździe po bułki, nawet ze zwykłymi pasami (uwaga: nie ma podajnika, trzeba daleko sięgać), ich używanie to koszmar. Weźcie zwykłe, najlepiej z tapicerką w jakimś ciekawym kolorze.