REKLAMA

Cyrk z Formułą 1 może się zwijać. Przestał być potrzebny producentom

Formuła 1 – podobnie jak inne wyścigi – powstała po to, żeby udowadniać przewagę techniczną danej marki nad innymi, a co za tym idzie, pomagać jej sprzedać więcej samochodów. To się zmienia i to zdecydowanie zła wiadomość dla sportów motorowych.

formuła 1 wyścigi
REKLAMA
REKLAMA

Na wszelki wypadek przypomnę hasło, które jednoznacznie określa o co w tym chodziło: win on Sunday, sell on Monday. Jako że mamy dziś Monday, to dziś teoretycznie klienci powinni pędzić do salonów po samochody, które wygrały wyścig w weekend. Tyle że to od dawna już tak nie działa. Nabywców naprawdę średnio interesuje czy team od marki ich samochodu wygrywa w F1 lub w jakimkolwiek innym wyścigu, chyba że jest to wyścig o jak najniższą emisję CO2. Większość osób pewnie nawet nie wie czy ich marka jest reprezentowana w jakiejś serii wyścigowej, to niszowy temat dla garstki świrów.

Formuła 1 jest niepotrzebna, wyścigi nieciekawe, producenci się wycofują

BMW zrobiło to już dawno, bo w 2009 r. Ostatnio swoje plany wycofania się z dostarczania silników F1 ogłosiła Honda. Mercedes twierdzi, że wcale się nie wycofa, ale nie wierzmy mu za bardzo na słowo. Pewnie jeszcze nie podliczyli tabelek w Excelu i nie wiedzą, czy się opłaca. Jak Excel przetrawi wszystkie formuły (pun intended) i wypluje na końcu wynik, to może się okazać, że i Mercedes powie „ałwiderzejen, formel eins”. Tam się pakuje miliony w rozwój i ulepszenia, tylko po co? Silniki spalinowe to przeżytek, podobnie jak sport motorowy.

A najgorsze, że Formuła 1 nie może się zelektryfikować, ponieważ miejsce „serii wyścigowej dla jednoosobowych pojazdów elektrycznych niebędących motocyklami” jest już zajęte przez Formułę E i to na 25 lat. Przy czym akurat w Formułę E to producenci inwestują całkiem chętnie, bo to im się realnie przydaje do rozwijania napędów elektrycznych.

Kiedyś to było.

Patrzcie, jak nie płaczę za F1

Jak byłem młodym człowiekiem, to zdarzało mi się oglądać wyścigi F1. Ścigał się wtedy Michael Schumacher czy Damon Hill, pamiętam też jeszcze całkiem dobrze zmagania Prosta z Senną, a nawet suchary komentatorów – ten tor to praktycznie podwójna długa Prosta, nic dziwnego że kierowca robi się Senny. Wtedy to było ciekawe, a potem zainteresowanie w naturalny sposób umarło, bo pojawiły się inne ciekawe rzeczy. W tej chwili Formuła 1 to taki trochę boomersport, przeważnie jak ktoś jest stary i interesuje się motoryzacją to jara go też F1, albo sądzi że to interesuje innych.

Niewiele dobrego zrobiło też to, że przez lata Formuła 1 była cyrkiem jednego człowieka. Nazwiska nie wymienię, bo i tak wszyscy je znają. Wprawdzie już od 3 lat jest on „emerytowanym członkiem zarządu”, ale co zdążył napsuć, to jego. Reformy w celu uczynienia tego sportu ciekawszym na niewiele się zdały i na ten moment można uznać, że Formuła 1 umiera.

To byli czasy.
REKLAMA

No i bardzo dobrze

Ściganie się w kółko po torze nie ma żadnego sensu. Tzn. pewnie może być fajne dla kierowców, może nawet ciekawe do oglądania. Ale w obecnej wersji to absurdalny cyrk, który lata po świecie emitując tony CO2, żeby w każdym miejscu robić to samo. Ja bym zrobił z tego zupełnie co innego: jeśli jest np. Grand Prix Brazylii, to jadą w nim sami Brazylijczycy na lokalnie zbudowanych bolidach, przy czym można zbudować co kto chce, bez żadnych ograniczeń poza mocą, np. do 100 KM. W kolejnych krajach dzieje się podobnie, a potem jest Grand Prix Świata i przyjeżdżają wszystkie te bolidy, które wygrały zawody lokalne. To by było ciekawe, tak mi się wydaje. Bo jak do tej pory, to Formuła 1 pożarła własny ogon, tułów i głowę, zamieniając się w karykaturę sportu. Sam bym się z niej wycofał, jakbym kiedykolwiek do niej przystąpił.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA