Czwarty Ford Focus właśnie ujrzał światło dzienne. To dobra okazja, by wybrać się w podróż po dwóch dekadach historii jednego z najważniejszych Fordów w dziejach firmy.
Rok 1998 był wyjątkowo ciekawy dla motoryzacji. Zadebiutowało wówczas wiele aut, które do dziś często widujemy na drogach i po których wcale nie widać, że mają już dwadzieścia lat. Powitaliśmy m.in. BMW serii 3 E46, Peugeota 206, czy Mercedesa klasy S W220. Ten rok był także przełomowy dla Forda – to wtedy rozpoczęła się trwająca do dziś historia Focusa. Oto jej najciekawsze fragmenty.
Debiut.
Podobno „WOW!”, które wydali z siebie dziennikarze obecni na prezentacji po zdjęciu płachty z pierwszego Focusa było słychać aż na dalekiej Syberii. Trudno się dziwić – design tego modelu był przełomowy, zwłaszcza po leciwym i nudnym poprzedniku, Escorcie.
Ford Focus został zaprojektowany według filozofii New Edge. Nie był pierwszym samochodem narysowanym w tej sposób – wcześniej na rynek trafiły już Ka i Cougar. Ale jak na samochód kompaktowy miał wyjątkowo odważne linie, zarówno z zewnątrz, jak i w środku. Jedni od razu go pokochali, inni – do dziś uważają za brzydkiego. Ale są w mniejszości.
Model zadebiutował w Europie jako 3- i 5-drzwiowy hatchback, sedan i kombi. Nie było znanych z Escorta wersji van ani kabrio. W 1999 r. trafił do sprzedaży także w Stanach Zjednoczonych (wersja 5d dopiero od 2002).
Ciekawostką jest, że niewiele brakowało, a Ford musiałby nazwać swojego kompakta inaczej: nową nazwę oprotestował wydawca popularnego czasopisma o takim tytule. Na szczęście po wielogodzinnych sądowych zmaganiach, Ford zwyciężył.
Model osiągnął międzynarodowy sukces.
Producent wiązał z Focusem wielkie nadzieje, ponieważ zdecydował, że będzie to „samochód globalny” – sprzedawany właściwie na całym świecie, produkowany nie tylko w Europie, ale i w Argentynie, Meksyku, Stanach Zjednoczonych, Filipinach, czy Wenezueli. Na szczęście plan się powiódł: szybko po debiucie zaczął pojawiać się w czołówkach list sprzedaży nie tylko w Europie, ale i na wymagającym rynku amerykańskim.
Zdobył nawet tytuł Europejskiego Samochodu Roku 1999.
Z pewnością pomogło w tym doskonałe prowadzenie. Focus I do dziś jest wskazywany jako jeden z najlepiej jeżdżących kompaktów w historii. Jest to zasługa nowatorskiego, w pełni niezależnego zawieszenia z tyłu pod nazwą Control Blade. Zapewniało zarówno niezły komfort, jak i świetne właściwości na łukach.
Z takim potencjałem żal byłoby nie zrobić mocnego Focusa.
Gama silników Focusa była szeroka już w chwili debiutu, ale aż do 2002 roku najmocniejszy dostępny w Europie silnik stanowił benzynowy 2.0 o mocy 130 KM. W 2002 r. na rynek weszła wersja ST170 (na innych rynkach zwana też SVE/SVT). Miała wolnossący, dwulitrowy silnik dopracowany przez Coswortha o mocy 170 KM. Taki Focus rozpędzał się do 100 km/h w 7,9 s, co na ówczesne czasy było bardzo dobrym wynikiem. Ale jeśli komuś było mało, Ford przygotował dla niego coś więcej.
Po raz pierwszy od czasu legendarnego Escorta RS Cosworth, literki RS powróciły do Forda.
Focus RS w stosunku do pozostałych wersji miał aż 70 proc. innych części. Silnik co prawda nadal miał dwa litry i cztery cylindry, ale za to dodano mu turbosprężarkę, co pozwoliło na uzyskanie 215 KM. Zmieniono skrzynię biegów, dodano hamulce Brembo, aż 18-calowe felgi firmy OZ i szperę. Nie było wyboru, jeśli chodzi o lakier – można było mieć tylko niebieskiego RS-a. Ale chyba nikomu to nie przeszkadzało. Tę wersję produkowano tylko rok i powstało 4501 egzemplarzy. Dziś drożeją.
W USA RS nie był dostępny. Ale sprawy w swoje ręce wzięła firma Saleen.
Ten legendarny producent i tuner stworzył limitowaną odmianę S121. Powstala na bazie dostępnego od 2005 roku w USA dziwnego miksu Focusa I i II. Wyglądała bojowo, ale była zaledwie o 10% mocniejsza od standardowego 140-konnego 2.0, więc nie zapewniała świetnych osiągów… w odróżnieniu od wersji N20, w której zastosowano (tak, tak!) podtlenek azotu. Dzięki niemu taki samochód miał aż 225 KM. Szalone lata 2000!
Na bazie Focusa I powstał też samochód WRC. W Polsce jeździł nim m.in. Janusz Kulig.
Ale czas nieubłaganie płynął i pierwszy Focus robił się już stary. Druga generacja zadebiutowała w Europie w 2004 roku. Tym razem po zdjęciu płachty można było usłyszeć delikatny szmer rozczarowania. O ile Focus mk I zaskakiwał odważnym designem, to druga generacja wyglądała o wiele spokojniej i bardziej zachowawczo. Zarówno karoseria, jak i wnętrze wzbudzały komentarze, w których wyjątkowo często przewijało się słowo „nuda”.
W Stanach taki Focus MKII się nie pojawił.
Zamiast tego od 2005 roku oferowano tam wspomniany przedziwny miks – Focusa I z przodem od Focusa II. W ofercie pojawił się silnik 2.3 o mocy 151 KM (w wersji pod nazwą… ST), ale to był już łabędzi śpiew schodzącej generacji.
W USA nowy Focus pojawił się dopiero w 2007 roku i wyglądał zupełnie inaczej, niż w Europie.
To naprawdę nie był ciekawy samochód. Jedyną wartą odnotowania wersją była ta o nazwie FCV, napędzana wodorowymi ogniwami paliwowymi. Powstało 30 sztuk, kilka trafiło nawet do Niemiec.
Gama Focusa II w Europie prezentowała się lepiej.
Na Starym Kontynencie w najlepsze trwała wtedy moda na coupe-cabrio, czyli kabriolety z twardym, składanym dachem. Ford nie mógł odpuścić tego kawałka rynku, więc zlecił firmie Pininfarina zaprojektowanie nadwozia. Efekt był – jak na ten segment – niezły, choć nie dało się ukryć typowego dla takich aut zbyt masywnego tyłu.
Raczkowała również moda na crossovery, więc na niektórych rynkach można było kupić Focusa X-Road z plastikowymi nakładkami na zderzaki. Oczywiście nie miał napędu 4x4.
Najciekawsze w Focusie mk II są jednak jego wersje sportowe.
Po pierwsze, dostępne od 2005 r. ST (już bez cyfr w nazwie). Tym razem zdecydowano się na zastosowanie świetnego silnika 2.5 turbo z pięcioma cylindrami pożyczonego od Volvo. W Focusie ST miał 225 KM i zapewniał dobre osiągi i jeszcze lepszy dźwięk. Sztandarowym lakierem był pomarańczowy.
Po drugie, dostępny od 2009 r. RS. Tak jak poprzednika, można było go kupić tylko z nadwoziem 3d. Tym razem klienci mieli wybór koloru – RS mógł być biały, granatowy i zielony, nawiązujący do szybkich Fordów z lat 70.
Taki Focus miał ten sam, 2.5 litrowy silnik, co w ST, ale wytwarzał aż 305 KM. Co ciekawe, mimo takiej mocy nie zdecydowano się na napęd na cztery koła. Zamiast tego zastosowano nowatorską konstrukcję przedniego zawieszenia o nazwie RevoKnuckle. Pozwalała na osiągnięcie zadowalającej trakcji i świetnego prowadzenia w zakrętach.
RS drugiej generacji jest uznawany za jednego z najlepszych szybkich Fordów w historii, a jego ceny zaczęły rosnąć.
Pojawiła się nawet limitowana do 500 sztuk wersja RS500. Wbrew nazwie miała "tylko" 350 koni, ale i tak pozwoliło jej to na osiągnięcie 100 km/h zaledwie w 5,4 s (0,5 s szybciej, niż w „zwykłym” RS).
Historia Focusa MKIII rozpoczęła się od prezentacji w 2010 roku.
Odbyła się ona w Detroit, co było jasnym sygnałem, że Focus na Stany Zjednoczone i na Europę znowu będzie właściwie taki sam. Design ponownie nie był przełomowy. Okrojono gamę modelową. Z oferty zniknął trzydrzwiowy hatchback, zrezygnowano także z kabrioletu.
Były także nowości: pojawiła się odmiana elektryczna, a od 2012 roku tradycyjny, wolnossący silnik benzynowy 1.6 został zastąpiony przez obsypywany nagrodami i bardzo udany, litrowy, trzycylindrowy motor Ecoboost.
W 2012 Focus został najlepiej sprzedającym się samochodem na świecie.
W przypadku tego modelu odmiana ST miała 250 KM, a RS (po raz pierwszy jako pięciodrzwiowy) – aż 350. Zrezygnowano jednak z pięciocylindrowego motoru. Zamiast niego, Focus ST miał jednostkę 2.0 turbo, a RS – 2.3 turbo.
RS cierpiał na pewne przypadłości, o których szerzej piszemy w tym artykule. Na szczęście nadal był bardzo szybki.
Obecnie zadebiutował Focus mk IV.
Czwarta generacja trafi do salonów prawdopodobnie latem. Będzie dostępna w Europie tylko jako 5-drzwiowy hatchback i kombi. Nie da się oprzeć wrażeniu, że o ile pierwsza odsłona Focusa była nowatorska i zaskakiwała designem, to każda kolejna stawała się coraz bardziej zwyczajna – może prócz specjalnych, sportowych wersji. Nawet prowadzenie – tak chwalone w Focusie mk I – w każdej kolejnej odmianie było coraz bardziej „wygładzone” i nijakie. Nadal niezłe, ale już bez takiej dawki charakteru.
Nie ma w tym nic złego, bo producent podąża po prostu za oczekiwaniami klientów. To zawsze była jedna z lepszych propozycji w tym segmencie. Tyle że staje się… coraz nudniejszy. Oby nowa odsłona jednak potrafiła miło zaskoczyć.