REKLAMA

Fiat Uno w tej wersji ma dziś tak zawrotne ceny, że wychodzi drożej niż nowe BMW M3

Pamiętacie Fiata Uno? Ja marzyłem w latach 90., że wyjedziemy kiedyś z tatą takim z łódzkiego salonu Bilex. To się nigdy nie zmaterializowało i patrząc na ceny rynkowe fajnych wersji, raczej się już nie wydarzy.

Fiat Uno Turbo i.e
REKLAMA
REKLAMA

No dobra, ja marzyłem jako dziecko o takim zwykłym, poliftowym Uno, made in Poland. Takim 5-drzwiowym z silnikiem 1.4 o mocy 75 KM. Najlepiej z kołpakami, elektrycznie sterowanymi szybami z przodu i w wiśniowym lakierze metalic. Dziś być może udałoby się jeszcze gdzieś znaleźć takie auto w niskiej cenie. Gorzej, jeżeli marzycie o wersji Turbo. Mignęło mi ogłoszenie jednego z nich za ok. 90 tys. zł i sprawdziłem ceny. Okazuje się, że moje przypadkowe znalezisko wcale nie było najdroższym Uno Turbo i.e. w ofercie, bo w europejskich ogłoszeniach są również auta za grubo ponad 100 tys. zł. Tyle forsy za Fiata Uno?

Zobaczcie - ten czarny egzemplarz 1.4 Turbo i.e. kosztuje 30 tys. euro, czyli ponad 130 tys. zł. i ma przebieg raptem 52 tys. km. Ale to nie jest jedyny egzemplarz w takiej cenie. Np. ten czerwony 1.4 Turbo i.e. kosztuje 29 900 euro, czyli raptem kilkaset złotych mniej od czarnego. Przebieg? Ponownie jest to kuszące 62 tys. km. Teoretycznie oba auta są więc naprawdę ładne, ale żeby tak od razu płacić 130 tys. złotych za hot-hatcha z lat 90.? Może jednak warto, ponieważ mogło być drożej - ten egzemplarz kosztuje 38 tys. euro, czyli około 170 tys. złotych. Co prawda jest to wersja przedliftowa z czerwonymi pasami bezpieczeństwa i ma jedynie 20 tys. km przebiegu, ale czy to usprawiedliwia tak wysoką cenę?

Oczywiście są również tańsze egzemplarze, ale czy okolice 15-20 tys. euro za Fiata Uno można uznać za okazję? Ja nie rozumiem tego fenomenu. Uno Turbo wygląda interesująco, ma fajną nazwę, ciekawy układ napędowy oraz przepiękne wnętrze. No tylko spójrzcie na tę kierownicę z napisem Uno Turbo i.e albo na te zegary (w wersji analogowej i cyfrowej).

Fot. wikipedia

Wszystko pięknie, ale nadal czegoś nie rozumiem. Nie jest to w końcu maszyna pokroju Lancii Delty HF Integrale, która dysponuje napędem na obie osie i długą listą rajdowych zwycięstw. Poza tym w nazwie Uno brakuje mistycznego przydomka Abarth oraz logo skorpiona na środku maski. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że sportowy brand oraz logotypy występują w różnych miejscach na tym samochodzie, ale niekonsekwentnie i nie w tych samych miejscach... nie wiem, od czego to zależy.

Magia Uno Turbo i.e. podobno polega na turbodziurze

Dawne silniki turbo miały wyraźnie ograniczoną moc przy niskich obrotach (turbina nie była efektywna) by eksplodować przy wyższych obrotach. Taki właśnie był motor w Uno Turbo. Jaką mocą legitymowało się Turbo i.e.? Dobre pytanie, w zależności od źródła, rocznika i pojemności (było kilka wersji 1.3 oraz 1.4) mówi się, że Uno miało coś między 101, a 120 KM. Wiele egzemplarzy zostało poddanych tuningowi, więc czasami bywa to nawet 150 KM. Ile by to nie było, dziś nie wywoła to opadu szczęki u nikogo, ale w połączeniu z lekkim nadwoziem o masie 800-950 kg (równie niespójne dane, co w przypadku mocy) dawało to podobno niesamowite wrażenia z jazdy. Poza tym Uno nie miało zbyt wiele przyczepności. Auto było podsterowne oraz bardzo sztywne, przez co było po prostu straszne. I moim zdaniem te nostalgiczne wspomnienia z nieokiełznanej mocy i strachu windują obecnie ceny - w dobie hybrydowych pralek już takich emocji nie uświadczysz i za to trzeba płacić. "Dziś już takich nie produkują”.

Fani modelu twierdzą, że przedliftowe Turbo i.e. jest lepsze od mocniejszej, drugiej edycji. Późniejsze samochody miały większy i mocniejszy silnik 1.4, ale rzekomo brakuje im szaleństwa w prowadzeniu, a stylistycznie są nudniejsze. Niby tak jest, ale ceny tych późniejszych roczników jakoś wcale tego nie odzwierciedlają - dziś za ładne Uno Turbo trzeba płacić krocie niezależnie od wersji i daty produkcji.

W praktyce Uno Turbo i.e kosztuje więcej niż nowe BMW M3

REKLAMA

Jak doszedłem do takiego wniosku? Obecnie 480-konny supersedan z Niemiec kosztuje w bazowej wersji 450 tys. zł, a więc za każdy koń mechaniczny trzeba zapłacić 1066 zł. W przypadku najdroższego Uno Turbo i.e. koszt jednego konia mechanicznego to ponad 1600 zł. Bylibyście skłonni tyle zapłacić za przednionapędowego Fiata?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA