Jeśli już musisz mieć replikę Ferrari, zbuduj ją sobie sam. Przynajmniej będzie śmieszna
Przedwczoraj wylałem wiadro pomyj na replikę Ferrari F40, którą niedawno sprzedano w Stanach Zjednoczonych. Dziś na tapecie mamy kolejną replikę auta tej marki - znacznie gorszą, ale znacznie lepszą. Już tłumaczę.
Kilka dni temu na facebookowym profilu Supercar Blondie (to taka blondynka opowiadająca o super-samochodach - nie dziękujcie) pojawił się nad wyraz ciekawy filmik. Pomijając fakt, że został nakręcony w pionie i za ten fakt nagrywający powinien dostać w ucho, to widać na nim coś, co byłoby nawet bardziej okropne od wspomnianej wyżej radosnej twórczości inspirowanej Ferrari F40, gdyby nie jeden szczegół.
To Ferrari 488 GTB - a raczej replika na nim wzorowana - powstało za ok. 1000 dol.
Za projektem stoi ekipa odpowiedzialna za dostępny na YouTube kanał NHET TV - to kilka osób z Wietnamu, które jak najniższym kosztem budują repliki super-samochodów. Mają już na koncie m.in. wykonane z kartonu Ferrari FXX K, którego koszt wyniósł zaledwie ok. 100 dol., a także Bugatti Chirona i Lamborghini Aventadora. Wygląda na to, że chłopaki weszli na poziom wyżej, bo ich najnowsze dzieło - Ferrari 488 GTB - to replika, która nie tylko wzorem Chirona i Lamborghini korzysta ze zwykłych kół samochodowych (a nie rowerowych, jak FXX K), ale też po prostu zaczęła znacznie bardziej przypominać oryginał. Ba - pokusiłbym się o stwierdzenie, że z daleka kształt prawdziwego Ferrari jest tu oddany daleko lepiej niż w przypadku tego okropnego F40, które - jak dowiedziałem się z komentarzy pod tamtym tekstem (dzięki!) - to zapewne Jisod 8F402.
To jak z tym byciem gorszym, ale i lepszym?
Pod pewnymi względami Jisod 8F402 jest mimo wszystko autem lepszym niż to, co zbudowali ludzie z NHET TV. Przede wszystkim, pod paskudną skorupą kryje się zwykły samochód, którym można normalnie jeździć - nawet w dalsze trasy. Jest z pewnością znacznie szybszy i bezpieczniejszy.
Ale wietnamska Italia jest jednocześnie lepsza od Jisoda. Nie tylko mieszcząc się w 1000 dol. udało się zbudować coś znacznie lepiej odwzorowującego oryginał, ale - i o to przede wszystkim mi chodzi - nie ma tutaj swego rodzaju powagi znanej z innych replik. Rozejrzyjcie się - niezależnie od tego, czy komuś replika na bazie Pontiaca Fiero czy Chryslera Sebringa wyjdzie lepiej czy gorzej, to są bardzo często poważne projekty, wykonywane z poważną miną. Jasne, można mówić, że ktoś ma „90 proc. efektu za 10 proc. ceny” - co byłoby całkiem niezłą opcją. Tyle tylko, że zwykle mowa raczej o „30 proc. efektu za 10 proc. ceny” - niby też nieźle, ale jednak niedosyt pozostaje.
Ferrari z Wietnamu to coś zupełnie innego - to już nie tylko próba spełnienia marzenia o posiadaniu własnego super-samochodu, ale też zabawa całą konwencją, zupełny brak napinania się. To ma sprawiać radość przy tworzeniu i prezentowaniu tego publiczności. A terkotanie silniczka YAMANISAN nie wzbudza oburzenia nad kaleczeniem świętości - w zamian wywołuje jedynie szczery uśmiech. Zwłaszcza gdy człowiek przyjrzy się bliżej i dowie się, że to 8-konny diesel.
Aż znowu nachodzi mnie myśl, że fajnie byłoby sobie zbudować coś samemu. Ale może w ramach rozgrzewki zacznę od Hyundaia z materiałów z marketu budowlanego...