Zanim pojedziecie na wakacje do Egiptu dobrze zastanówcie się, czy brać prawo jazdy
Spędziłem urlop w Egipcie, czyli tam, gdzie Polacy kochają latać na wypoczynek. Byłem tam pierwszy raz i widziałem, jak się jeździ. Jak wygląda motoryzacja w Egipcie? Inaczej, oj, nawet bardzo inaczej.

Przyglądałem się egipskiej motoryzacji przez tydzień i mam kilka wniosków, w tym jeden naczelny – mianowicie: jadąc do Egiptu, nie zabierajcie ze sobą prawa jazdy. Dlaczego? Bo prawdopodobnie nie uda wam się przejechać nawet kilku kilometrów. Powód? Wszechobecne kontrole policyjne. Służby robią checkpointy i sprawdzają każdy przejeżdżający samochód – tego w Polsce nie uświadczymy. Nie wiem, jak zareagowaliby na cudzoziemców podróżujących bez opiekuna, ale mógłby być problem.









Poza tym na egipskich drogach obowiązuje brak ładu i składu oraz dziwne zasady poruszania się. Z perspektywy Polaka można by stwierdzić, że jest to brak zasad, ale to nieprawda – ten pozorny brak logiki działa i wszyscy sobie doskonale radzą. A co jest najdziwniejsze? Mnie zaskoczyły dwie rzeczy. Przede wszystkim pasy ruchu. Są nieoznaczone lub słabo oznaczone i pomimo że w kraju obowiązuje ruch prawostronny, to samochody korzystają z pasów zupełnie inaczej. Ciężarówki jadą lewym pasem, notorycznie dochodzi do wyprzedzania z prawej strony – nie jest to środowisko, w którym łatwo byłoby się odnaleźć polskiemu kierowcy.
Zadziwiły mnie także przeogromne ronda o średnicy ponad 100 metrów oraz brak lewoskrętów. Egipcjanie tak wymyślili dwujezdniowe drogi, że często nie można skręcić w lewo. Trzeba jechać dalej prosto i skorzystać z usytuowanej osobno nawrotki. Dopiero po zawróceniu trzeba wrócić do skrzyżowania i zjechać bezkolizyjnie w prawo – dziwne to, nie wiem, czy zdałoby egzamin w zatłoczonej Polsce, ale w Hurghadzie się sprawdza. Tam jest dużo miejsca i umiarkowana liczba pojazdów. Poza tym…
W Egipcie samochody jeżdżą powoli
Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że co kilkaset metrów są progi zwalniające i to nawet na głównych kilkupasmowych drogach. Po drugie, samochody w Egipcie są raczej zmęczone życiem. Wiele z nich jest w stanie technicznym, który w Polsce zostałby uznany za agonalny.
Zauważyłem także, że w Egipcie bardzo popularny jest tuning. No, dobra – może słowo „tuning” nie jest tutaj odpowiednie, bo kojarzy się z ulepszaniem, a w Egipcie ludzie po prostu przyozdabiają samochody pod siebie różnymi wisiorkami i pierdółkami.
Prawdziwą perłą motoryzacyjną Egiptu jest pustynia
Możecie pomyśleć, że powyższe zdanie to bzdura, ale zapewniam was, że to prawda. Motoryzacyjny Egipt to nie drogi, a bezdroża. Wybrałem się na taką zwykłą turystyczną wycieczkę z jeżdżeniem buggy oraz quadami po pustyni, i to był strzał w dziesiątkę. W programie była także wycieczka Toyotami Land Cruiser w głąb pustyni do wioski Beduinów. Słuchajcie, to było coś niesamowitego, nawet w wersji dla niedoświadczonych turystów.






Śmiganie różnymi czterokołowcami po skrawku pustyni w grupach było dla mnie niczym udział w zdjęciach do filmu z serii „Mad Max”. Poczułem namiastkę tego klimatu na własnej skórze i powiem wam, że wszechobecny ryk silników, zapach benzyny, tumany kurzu i przepastne połacie piasku zbudowały niepowtarzalny klimat. A wycieczka Land Cruiserami była jeszcze lepsza. Za kierownicą siedział opiekun, ale to nie miało znaczenia. Jazda 100 km/h po bezkresnym piasku była czymś niesamowitym. Polecam każdemu, ale do tego nie musicie mieć prawa jazdy.
I to było na tyle. Jadąc do Egiptu, nie zabierajcie prawa jazdy, bo nie będziecie chcieli jeździć tam po drogach publicznych. Ale za to weźcie chustę na głowę – przyda się podczas motoryzacyjnej nirwany na pustyni.
PS Niestety nie napotkałem żadnego Poloneza.