Adwokat agresora z ofertą ugody czekał na komendzie. Dobrze, że to nie lata 90.
W latach 90. na komendzie na pewno nie czekałby adwokat z pieniędzmi, po tym, jak jego klient rozbił innemu kierowcy reflektor kijem golfowym. I pewnie nie zrobiłby tego kijem akurat z tej dyscypliny sportu.
Chyba nie chciałbym być adwokatem. Za pewno dość szybko stajesz się dość sprytny, w kółko doradzając swym klientom, jak najlepiej obchodzić się ze światem. Niestety klienci bywają różni i trzeba wymyślać hasła o prawie każdego do obrony, żeby przykryć płynące do kancelarii statki z pieniędzmi. Po obejrzeniu tego filmu raczej nie zapiszę się na studia prawnicze.
Wybił reflektor kijem golfowym
Dawno czegoś takiego nie mieliśmy w internecie. Agresja drogowa jest zawsze dostępna, na każde zawołanie. Odpalasz dowolny film i możesz przy kanapce z serem oglądać jakiegoś drogowego szeryfa. Czasami przydarzy się jakiś oryginał symulujący(?) strzelanie z pistoletu. Jednak ten cichy agresor ze Szczecina to przypadek szczególny.
Na początek pochwalmy głównego bohatera filmu. Mercedes GLE Coupe to dobry wybór, jeśli chce się podkreślić swój wysoki status społeczny i mentalną przewagę na drodze. Widzimy ten samochód a akcji nie ma, bo samochód stoi i ma włączone światła awaryjne. Nagle pojawia się jego właściciel, wyjmuje kij golfowy z bagażnika i rozbija reflektor w aucie nagrywającego. Potem odkłada kij do środka i odjeżdża, nie zwracając uwagi na poszkodowanego, który wysiadł z pojazdu. Trochę niepokojące wrażenie sprawia ten golfista, bo niezbyt okazuje jakiekolwiek emocje. Równie dobrze mógł wydmuchać nos lub popatrzeć w górę, czy pada deszcz. Raczej nie wyglądał na człowieka, który zaraz dokona zniszczenia komuś mienia.
Z opisu filmu dowiadujemy się, co poprzedzało to zdarzenie.
Dziś 3.08.23 w Szczecinie o godzinie 11 kierowca Mercedesa najpierw wjechał pod prąd trąbiąc żebym wycofał, później pojechał do przodu żeby zwrócić tyłem, dojechał do mojego pojazdu gdzie zaparkował na środku drogi … stał tam 10 min. i gdzieś sobie poszedł … a później wyjął kij do golfa i zniszczył reflektor.
A teraz dopiero nadchodzi najlepsze.
Adwokat czekał na komendzie
Poszkodowany wezwał policję, a ta na miejscu powiedziała mu, że o 14 ma pojawić się na komendzie. Tam czekał na niego adwokat, który prosił (autor używa słowa "wybłagał"), żeby nie zgłaszać zdarzenia i dał mu 8 tys. zł. Przyjął ofertę, gdyż nie chciał użerać się z polskimi sądami.
Jeśli 8 tys. zł wystarczy na wymianę reflektora, to w zasadzie sprawa załatwiona. Nie każdy samochodowy reflektor da się wymienić w tak okazyjnej cenie. Mam nadzieję, że kwotę ustalono na miejscu. Gdyby markę i model pojazdu zapamiętał sprawca i na tej podstawie wycenił szkodę i kwotę ugody, to niepokoiłbym się jego stanem emocjonalnym jeszcze bardziej. Niszczenie reflektorów "na chłodno" jest nawet gorsze od rozbijania ich w skrajnych emocjach. Znam ludzi, którzy by nie odpuścili.
Odpuszczać?
Nie są to na pewno internetowi komentatorzy, choć oni też uważają, że należało przeć do sądu, by ten właściwie ukarał sprawcę. Po tym, jak kierowcy Mercedesa udało się rozwiązać tę sprawę, miałby czuć się bezkarny, a sprawiedliwość nie została zaprowadzona.
Mam przeczucie, graniczące z pewnością, że dla człowieka, który w trzy godziny po takim zdarzeniu ma już na właściwej komendzie adwokata z pieniędzmi, polski system sądownictwa nie jest specjalnym wyzwaniem. Sprawa nie trwałaby pewnie 2 lat, tylko bardziej 20. Może i nie należało wziąć tych pieniędzy, choćby po złości, ale może niech każdy komentujący sam zaprowadza sprawiedliwość w sądzie, a autorowi dajcie spokój. Nie dziwię się, że nie chciał mieć z tym człowiekiem więcej do czynienia.
Na pocieszenie mogę dodać, że choć scena przypomina lata 90., to wtedy na komendzie na poszkodowanego nie czekałyby żadne pieniądze. I tak dokonał się u nas postęp, że po spotkaniu z takim panem, możemy oddalić się z pieniędzmi na naprawę auta i spokojnie wypić herbatkę w domu. Pozostaje tylko zapytać, czy partyjka golfa się udała?
Czytaj dalej: