Ten motocykl wydrukujesz na drukarce 3d. Jest ze śmieci i może wozić śmieci
Jeszcze tylko zadaszyłbym ten elektryczny pojazd cargo i byłoby idealnie, albo chociaż względnie.
Wciąż czekam, aż ktoś stworzy miejski pojazd ostateczny w oparciu o jednoślad lub trójkołowiec. Poczekam jeszcze długo, bo nikt nie będzie chciał nim jeździć, jeśli nie będzie oznaczał wzrostu prestiżu. Może projekt austriackiej firmy EOOS NEXT zwany ZUV zrobi kroczek w stronę ideału. Tak, nie ma dachu, ale ma inne atuty. A na przykład takie, że możemy częściowo wykonać go sami.
Elektryczny, dwuosobowy motocykl cargo
ZUV ma być cargo wyjątkowym. Oprócz towaru w części przedniej, możemy wciąż wieźć dwie osoby. Napęd? Oczywiście modny, elektryczny. Bardzo słusznie, w miejskich pojazdach na pewno się sprawdzi, jeśli ktoś ma gdzie taki sprzęt ładować. Prawdziwa wyjątkowość tkwi gdzie indziej, przecież teraz wszystko zaraz zrobi się elektryczne.
Będzie można go drukować na drukarce 3D, a filament ma powstać z plastikowych odpadów z lokalnych supermarketów. Większość jednośladów i ich części przypływa z Azji, zostawiają długi węglowy ślad. Taki sposób wytwarzania ma tę drogę skrócić. Chcesz mieć motocykl, to nazbieraj śmieci i go sobie zrób. Tylko trzeba trochę pochodzić po tych sklepach, bo na jednego ZUV-a potrzeba 70 kg plastiku. Cały pojazd ma ważyć 100 kg (nie zapominajcie o ramie i silniku). Nie musimy posiadać drukarki 3D, ani wielkiej, ani takiej malutkiej, koncepcja przewiduje udostępnianie odpowiednich drukarek klientom na potrzeby wytworzenia ZUV-a.
Nie damy też rady zrobić wszystkiego samemu. Dlatego zakład ZUV ma powstać w każdym mieście. Ambitnie, na pewno materiały do budowy i wyposażenia zakładów też nie wytworzą śladu węglowego. I pewnie też nikt nie będzie woził nim zakupów w plastikowych torbach.
Silnik by się przydał
Silnika oczywiście nie będzie się drukować samemu. Po niego trzeba zgłosić się właśnie do zakładu ZUV w swoim mieście, choć chyba dowolny warsztat rowerowy też wystarczy. W zasadzie trzeba tylko wydrukowaną skorupę osadzić na ramie z kołem. Tylko silnik napędza ZUV-a, bo ZUV nie posiada pedałów.
ZUV ma być łatwy w obsłudze i naprawie. Jego skorupę będzie można zemleć i wytworzyć z niej innego ZUV-a, choć istnieje ryzyko, że powtórnie przetworzony plastik nie będzie już nadawał się do użytku. No ale supermarketów to chyba nie zabraknie?
ZUV ma być eko, bo jest lekki i w dużej części wytwarzany lokalnie. Nie da się wytwarzać maszyn i całkowicie uniknąć emisji dwutlenku węgla. ZUV chce to ograniczyć, nie zlikwidować. Wciąż trzeba go ładować, musi posiadać też pakiet akumulatorów, które potrzebują energii w procesie produkcji i całkiem sporo w procesie utylizacji. Nie chodzi o to, żeby złapać eko króliczka, tylko by gonić go. Bardzo ładny ten ZUV, obawiam się, że króliczka na pewno nie dogoni, a czy długo zdoła za nim biec, też jest wątpliwe. Szkoda, bo tylko dachu mu brakuje, żeby być względnie użytecznym.