REKLAMA

Drogowe kuriozum. Tu wszyscy jeżdżą po chodniku, bo tak prowadzi ich droga. Zrobiliśmy awanturę

Wpadłem zobaczyć kuriozalne rozwiązanie drogowe przy ul. Deotymy w Warszawie. Droga okalająca kościół prowadzi tam wprost na chodnik i jedyny z niej wyjazd prowadzi wzdłuż po chodniku, co jest zagrożone mandatem 1500 zł. Kto zatwierdził to szaleństwo?

Drogowe kuriozum. Tu wszyscy jeżdżą po chodniku, bo tak prowadzi ich droga. Zrobiliśmy awanturę
REKLAMA

Akurat gdy przyszedłem udokumentować ten przedziwny stan rzeczy, trwała rozróba z udziałem Maksyma znanego z kanału Youtube „Konfitura”. Mogłem na żywo podziwiać ludzi, którzy krzyczeli, że oni NIE WYRAŻAJĄ ZGODY (nie wiadomo na co – ale nie wyrażają) oraz być popchnięty przez gościa z psem, chociaż absolutnie nic mu nie zrobiłem ani nie miałem zamiaru wchodzić z nim w żadną interakcję. A oto jak przedstawia się sytuacja w tym miejscu.

REKLAMA

Linia w kolorze żółtym to droga objeżdżająca kościół. Wjazd jest od góry i droga zaczyna się znakiem „zakaz ruchu” ale z wyłączeniem: nie dotyczy mieszkańców i nabożeństw, czyli teoretycznie w trakcie mszy można tam zaparkować. To jest jeszcze w miarę proste. Wzdłuż tej drogi parkują samochody jak widać na zdjęciu poniżej.

Dojeżdżamy do końca tej drogi, nie oznaczonej nigdzie znakiem „droga bez przejazdu” i trafiamy na wyjazd na chodnik. Nie ma wyjazdu na jezdnię, choć powinien być, więc jedynym sposobem wyjechania jest przejazd wzdłuż po chodniku. Zawrócić nam nie wolno, bo droga ta jest jednokierunkowa i wjazdu w drugą stronę zakazuje znak B-2, czyli zakaz wjazdu. Ale zakazuje tylko teoretycznie, bo stoi po lewej stronie. Ponadto również teoretycznie można byłoby zawrócić przed nim i wrócić w drugim kierunku. Ale w tym momencie spotkalibyśmy się z kierowcami jadącymi w kierunku przeciwnym bez możliwości minięcia się, ponieważ po jednej stronie tej drogi parkują samochody. A parkują chyba legalnie, bo zakazu zatrzymywania tam nie ma.

Tu wyjeżdżamy z tej drogi - prosto na chodnik.

Tu inne zdanie ma kol. Maksym

Uważa on, że jest to droga dwukierunkowa i auta parkują tam na pasie do jazdy, przez co wolny jest tylko drugi pas - ten powrotny. Czyli parkowanie tam jest tamowaniem ruchu w jednym kierunku. Znak „zakaz wjazdu” w miejscu oznaczonym znakiem zapytania jest wtedy trochę nie do wytłumaczenia. Moim zdaniem jest to w zamyśle droga jednokierunkowa, to powód dla którego w ogóle postawiono ten znak na jej końcu – tyle że w miejscu, gdzie i tak nie wolno jeździć samochodem.

To jest koniec tej drogi ze znakiem B-2 od strony chodnika.

Są to rozważania teoretyczne. W praktyce panuje tam Sodoma i Gomora

Samochody wyjeżdżające z tej drogi prosto na chodnik po prostu suną po chodniku między pieszymi, powodując zamieszanie, zagrożenie i łamanie przepisów o ruchu drogowym. A przede wszystkim natrafiając na osoby, które niekoniecznie zgadzają się na jazdę po chodniku, co kończy się ogromną awanturą, także z udziałem policji, jak na przykład dziś. Wcale nie twierdzę, że kierowcy są niewinni, albo że należy im odpuścić, bo jest msza, albo coś.

Problem polega na czymś zupełnie innym

99 proc. kierowców nigdy nie przeprowadzi procesu myślowego w kwestii legalności przejazdu w danym miejscu, tak jak ja uczyniłem to powyżej. Po prostu uwierzy infrastrukturze drogowej, która ich prowadzi. Kierowcy nie mają oczywiście prawa łamać przepisów, ale mają prawo wierzyć, że droga, którą jadą, nie doprowadza ich właśnie do groźby otrzymania mandatu w wysokości 1500 zł. Najczęściej nie mają pojęcia o przepisach poza ograniczeniami prędkości i znakami „ustąp pierwszeństwa”. Nawet tablice typu koniec strefy ruchu sprawiają im problem. Kierowcy jadąc nie muszą nieustająco analizować, czy sytuacja w której się znaleźli jest zgodna, czy niezgodna z przepisami, ponieważ mają prawo uważać, że osoby ustalające organizację ruchu znają prawo i się do niego stosują. W tym przypadku mamy do czynienia z idiotyczną, skandalicznie zaprojektowaną pułapką na kierowców. W ogóle nie jestem zdziwiony, że jeżdżą tam po chodniku. Jeżdżą, bo tak prowadzi droga i na serio prawie nikt nie będzie tego drążył.

Byłem tam w niedzielny poranek ok. godziny 11:30

Na chodniku właśnie trwała regularna rozróba z udziałem aktywistów, zablokowanych kierowców próbujących nielegalnie przejechać chodnikiem oraz policji, która nic szczególnego nie robiła. Zdążyłem jednak zrobić sporo zdjęć, a nawet nagrać film, gdzie widać, jak absurdalne pod względem organizacji ruchu jest to miejsce. Zdążyłem też zostać zaatakowany przez nieznanego mi mężczyznę z psem, z którym nie miałem wcześniej żadnego zatargu ani interakcji, byłem zwykłym gapiem robiącym zdjęcia tego miejsca – nie do wiary, że ludzie nie mają na tyle instynktu samozachowawczego, żeby powstrzymać się od fizycznej agresji na oczach policji.

REKLAMA

Co teraz?

Teraz trzeba tam przeprowadzić natychmiastowe zmiany. Drogę prowadzącą naokoło kościoła wydłużyć i zapewnić wyjazd na jezdnię, a wjazd na chodnik osłupkować. Jest to zadanie na jakieś 2 dni pracy, więc naprawdę nie ma wiele do zrobienia. Można też stać i nagrywać kierowców jeżdżących po chodniku – pytanie czy skoro znamy już powód tej sytuacji, to czy nadal warto.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-03-16T18:16:26+01:00
Aktualizacja: 2025-03-16T10:02:14+01:00
Aktualizacja: 2025-03-14T15:17:54+01:00
Aktualizacja: 2025-03-13T21:45:39+01:00
Aktualizacja: 2025-03-13T19:02:41+01:00
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA