REKLAMA

Dobry kurier nie cofnie się przed niczym, nawet rezerwatem przyrody. Ten wjechał w sam środek

To nie był dobry początek nowej pracy dla pewnego kierowcy firmy kurierskiej z Niemiec. Wjechał tam, gdzie nie powinien, a teraz straty sięgają 25 000 euro.

Dobry kurier nie cofnie się przed niczym, nawet rezerwatem przyrody. Ten wjechał w sam środek
REKLAMA

Pierwsze dni w nowej pracy bywają trudne. Nie bardzo wiesz, co robić i jak postępować, co możesz, a co nie, no i nie orientujesz się w wielu kwestiach, które dla pracowników z większym stażem są oczywiste. To potem zwykle mija i to ty stajesz się „starym wygą”.

Chyba że po drodze wydarzy się coś naprawdę kiepskiego

REKLAMA

Ucięcie pacjentowi zdrowej nogi? Podanie do stołu krwistego steka znanej wegańskiej aktywistce? Kłótnia z szefem? Bywa różnie. Można też pomylić drogę. Właśnie tak zrobił kierowca dostawczaka w niemieckiej Hesji. 55-latek z zagranicy od niedawna pracował w firmie kurierskiej. Inni kierowcy wiedzieli, by nie słuchać nawigacji i nie wybierać jednej z sugerowanych przez nią tras. Unikać należy akurat tej najkrótszej.

„Kierowca we wtorek po południu próbował dostać się z półwyspu Scheid do kempingu Fürstental. Trasa, którą można pokonać samochodami, biegnie dalej na północ i ma około pięciu kilometrów długości. Zamiast niej kierowca najwyraźniej wybrał najkrótszą trasę, która prowadziła wąskim szlakiem turystycznym” - podaje Hessenschau. To obszar rezerwatu wpisanego na listę UNESCO. Mówimy o „pierwotnym lesie” i rezerwacie rzadkich gatunków ptaków. Nie brzmi jak idealne miejsce na wjazd blaszakiem.

Sprawy szybko się skomplikowały

Trasa stawała się coraz węższa i bardziej stroma. Nie wiadomo, w którym momencie kierowca zorientował się, że coś tu nie gra i że ten „skrót” wygląda dziwnie - wiadomo jednak, że nie miał możliwości, by po prostu zawrócić. Mijał drzewa na milimetry, balansował busem na skraju przepaści, a potem tył furgonetki osunął się. Trzeba było go uratować. Ale to też nie było łatwe.

Na miejsce wezwano straż pożarną. Czerwone wozy też nie mogły tam jednak przejechać, więc strażacy musieli iść ze sprzętem pieszo. Dali radę przywiązać auto do drzew - tak, by mocniej się nie zsunęło. Ale nie mogli pomóc w „uwolnieniu” dostawczaka. Wezwano specjalistów ze specjalnej służby THW (Agencja Pomocy Technicznej). „Wynajęliśmy minikoparkę i przymocowaliśmy furgonetkę do łyżki za pomocą łańcuchów. Następnie przeciągnęliśmy auto ze szlaku turystycznego kilkaset metrów dalej, na leśną ścieżkę, którą dało się już jeździć” - opisał misję rzecznik THW.

Ostatecznie samochód "uwolniono" następnego dnia

„Kierowca miał bardzo dużo szczęścia” - podali strażacy. Na szczęście nic mu się nie stało. Może jednak ucierpieć (przynajmniej finansowo) po rozmowie z szefem. Straty spowodowane jego jazdą oceniono na 25 tysięcy euro. Kosztami obciążony zostanie jego pracodawca. Nie słuchajcie za mocno nawigacji, ale słuchajcie intuicji. Jak coś wam podpowiada, że ta droga jest zbyt wąska i zbyt dziwna - lepiej wycofać.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-15T13:34:49+02:00
Aktualizacja: 2025-04-14T14:24:12+02:00
Aktualizacja: 2025-04-13T10:57:45+02:00
Aktualizacja: 2025-04-12T10:13:06+02:00
Aktualizacja: 2025-04-11T19:19:59+02:00
REKLAMA
REKLAMA