REKLAMA

Dlaczego nie można odpuszczać reakcji na wykroczenia? Instynkt stadny w praktyce

Miałem ostatnio okazję zaobserwować eskalację łamania przepisów przy okazji imprezy w Muzeum Polskiej Techniki Wojskowej. Skończyło się wprawdzie interwencją służb, ale to nie o to tu chodzi.

Dlaczego nie można odpuszczać reakcji na wykroczenia? Instynkt stadny w praktyce
REKLAMA
REKLAMA

Pod MPTW przy ul. Powsińskiej w Warszawie jest niewiele miejsc parkingowych – przynajmniej tych przy samym wejściu. Jeśli tam miejsca się kończą, czeka oddalony o ok. 250 m metrów parking przy tzw. lokomotywce – miejsca wyznaczone po obu stronach jezdni ul. Okrężnej. Teoretycznie więc nie powinno być problemów z parkowaniem. Zresztą prawie nigdy nie ma, bo poza nielicznymi imprezami, MPTW jest raczej puste.

Inaczej było w Święto Niepodległości

Ludzie masowo zjechali do muzeum, żeby świętować niepodległość poprzez głaskanie armat i poklepywanie czołgów. W porządku, ich sprawa. Gorzej z parkowaniem. Spójrzcie, jak wygląda organizacja ruchu w tym miejscu.

Tu gdzie narysowałem pomarańczową linię, przebiega chodnik i droga rowerowa. Z pewnością najbardziej ruchliwa w okolicy, zwłaszcza w weekendy. Latem robią się tam korki rowerowe, ale nawet w listopadzie nie brakuje na niej kolarzy. Po chodniku zaś chodzili ludzie, którzy chcieli dojść do MPTW z osiedla Sadyba. Na to wszystko na trawniku, częściowo w poprzek drogi rowerowej zaparkował jeden kierowca. Tak tylko boczkiem, troszeczkę, to jaki problem, no trochę zniszczył trawnik, ale to przecież odrośnie. 

Od tego momentu można było obserwować, jak to eskaluje

„That escalated quickly”, jak mówi znany mem. Minutę później ktoś uznał, że „o tu to chyba można”. 5 minut później stały tam cztery auta – to czwarte musiało przejechać spory kawałek po drodze rowerowej, naprzeciwko nadjeżdżających rowerzystów, żeby móc zaparkować na trawniku. Gdy dostałem SMS-a w tej sprawie i pojechałem tam na rowerze, na trawniku i drodze rowerowej stało już siedem samochodów, a dwa następne właśnie na nią wjeżdżały. Zostałem niemal staranowany przez kierowcę jednego z pojazdów, który najpierw próbował najechać na mnie samochodem jadąc po chodniku żeby mnie „wystraszyć”, a następnie otworzył drzwi i wytłumaczył mi, że jeśli nie [tego słowa wolałbym nie pisać publicznie], to „będę płacił”. Nie bardzo wiem za co, ale spoko, mogę zapłacić nawet dwie stówy, żeby od strony wjazdu ustawiono tam słupki blokujące wjazd ludziom tego typu.

Gdyby ten pierwszy nie stanął nieprawidłowo, inni nie podążyliby jego śladem

REKLAMA

Gdyby ochroniarz z Muzeum zwrócił uwagę pierwszemu z kierowców, prawdopodobnie na drodze rowerowej parkowałoby zero samochodów. Nikt nie miałby przykładu że „tu przecież można”, „wszyscy tu parkują”, oraz moje ulubione wyrażenie racjonalizujące, czyli agresywne pytanie „A TE INNE SAMOCHODY?”. Skoro inni kradną, to znaczy że można. No bo najpierw trzeba zająć się przecież tymi innymi, a nie mną, ja tylko robię to co inni. No nie jest tak? 

Mam terenowy, znaczy mogę.
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA