REKLAMA

Zapomniany producent wstał z grobu i wyprodukował nowy samochód. Nie jest SUV-em

Firma De Tomaso była jednym z ulubionych producentów królów życia z lat 70. i 80. Teraz wraca i nareszcie pokazuje coś, co może wyjechać na drogi.

de tomaso
REKLAMA

Masz już wielki jacht, na którym popijasz szampana w towarzystwie pań zdjętych z okładki ładnie pachnącego pisma. Twoje fabryki notują ciągłe wzrosty, a dziennikarze pisma biznesowego poświęcają im kolejne artykuły utrzymane w pochwalnym tonie. Willa na słonecznym wybrzeżu właśnie przeszła remont - teraz jej wnętrza są zgodne z najnowszymi modami prezentowanymi przez modnych dekoratorów. Na nadgarstku lśni złoty Rolex. Jak wygląda twój garaż?

REKLAMA

Na pewno stoją w nim Porsche i Lamborghini

To jednak dość typowy wybór. Co kupić, jeśli chcesz się wyróżnić? Z pomocą przybywa firma z Modeny, ale nie mówimy wcale o Ferrari. To De Tomaso - założone w 1959 roku przez Alejandro de Tomaso, który przybył do Włoch z Argentyny, niczym wiele lat później Horacio Pagani. Szef firmy pracował w Maserati i Ferrari, ale potem postanowił iść na swoje. Założył więc nową markę aut dla właścicieli jachtów i Rolexów.

De Tomaso istniało w latach 1954-2004

 class="wp-image-631771"
De Tomaso Pantera

W latach 80. i 90. borykała się z problemami. Niby próbowano jeszcze coś pokazywać i coś opracowywać, ale skończyło się na odłożeniu projektów na półkę albo sprzedaniu ich innej marce. W 2004 roku ostatecznie założono kłódkę na bramę fabryki, którą 16 lat później zresztą rozebrano.

Historia De Tomaso na szczęście się jednak nie skończyła. Oczywiście, jak przystało na ciekawą markę, nie brakowało po drodze perypetii. Ktoś kupił prawa do nazwy, ale potem poszedł siedzieć za malwersacje finansowe. Zaprezentowano prototyp SUV-a, ale wyglądał parszywie. W końcu jednak, wygląda na to, że De Tomaso wraca na dobre. Należy obecnie do konsorcjum z Hong Kongu. Od pięciu lat słyszeliśmy o nowym modelu. Jego pierwszy produkcyjny egzemplarz właśnie ujrzała światło dzienne.

Oto DeTomaso P72

de tomaso class="wp-image-631770"

Ten design w stylu retro z pewnością może się podobać. Najmocniejsze samochody często wyglądają generycznie, bo styliści zostają wygonieni z pokoju przez specjalistów od aerodynamiki. Tutaj jakoś pogodzono obydwa te światy.

de tomaso class="wp-image-631767"

Wóz jest napędzany przez pięciolitrowy motor V8 o mocy 750 KM. Moment obrotowy wynosi 900 Nm, a napęd trafia tylko na tylne koła - w dodatku jest przekazywany przez ręczną skrzynię. Chętni na mocniejsze wrażenia (są tacy?) muszą poczekać na torową odmianę P900. Będzie jednak miała spartańskie wnętrze, podczas gdy P72 jest w środku naprawdę niezwykłe.

de tomaso class="wp-image-631769"

Oto środek „inspirowany światem biżuterii”

O ile z zewnątrz P72 przemawia do fanów „karbonowego” stylu, o tyle w środku nie brakuje bardziej eleganckich materiałów. Jest tu stylowo - bardziej niż można by się spodziewać po 750-konnym, brutalnie jeżdżącym wozie.

Nowe De Tomaso zaczną wkrótce trafiać do klientów, choć widoczny na zdjęciach pierwszy egzemplarz zostanie w firmie (i dobrze, bo podobno jakość jego wykonania nie prezentuje się najlepiej). Cena to ok. 1,6 miliona euro bez podatków (6,8 mln zł).

REKLAMA

De Tomaso pasowałoby do jachtu. I dobrze wyglądało obok GMA T.50, który też ma napęd na tył i ręczną skrzynię. Takie powroty lubimy. Mało elektryczne i kompletnie nie SUV-owe.

de tomaso class="wp-image-631765"
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA