REKLAMA

Citroen 2CV ma 70 lat. Brzydkie kaczątko, które zmotoryzowało Francję

Dla niektórych to najbrzydszy samochód świata, dla innych jest ucieleśnieniem francuskiego stylu. Mija siedem dekad, odkąd pierwsze „cztery koła pod parasolem” wyjechały na drogę.

Citroen 2CV
REKLAMA
REKLAMA

O Citroenie 2CV mówi się, że zmotoryzował Francję – i nie tylko Francję – po wojnie. Jak nietrudno policzyć, skoro teraz kończy 70 lat, to musiał trafić na rynek w 1948 r. Do bólu prosty, skromny samochód w sam raz na kryzysowe lata powojennej zawieruchy. Ale historia 2CV wcale nie miała początku w latach 40.

Prace rozpoczęły się w 1936 r.

To wtedy ówczesny wicedyrektor Citroena, Pierre Boulanger, zlecił konstruktorom zadanie zbudowania maksymalnie prostego samochodu, skierowanego (dziś powiedzielibyśmy „stargetowanego”) do rolników. Określił go mianem „czterech kół pod parasolem”. Wymagania były następujące: miał mieć miejsce dla czterech osób i 50 kilogramów bagażu i musiał być komfortowy podczas jazdy z prędkością 50 km/h. Na tyle, by można było spokojnie przewozić koszyk z 60 jajami i by „nie zrobiła się jajecznica”. Projekt nazwano TPV, od francuskiego „Toute Petite Voiture”, czyli „bardzo mały samochód”.

Citroen 2CV

Debiut miał odbyć się w 1939 roku. Do tego czasu stworzono 47 prototypów. Samochód był na tyle prosty, że miał mieć tylko jeden reflektor z przodu – tak jak motocykl. Ustalona tuż przed planowanym debiutem oficjalna nazwa – 2CV (czyt. „dy se we”, jeśli ktoś chce zabawić się w Francuza) – oznacza „dwa konie” i odnosi się do klasyfikacji podatkowej silnika samochodu.

Niestety, jak łatwo się domyślić, plany pokrzyżował wybuch wojny. W Citroenie podjęto decyzję o zniszczeniu prawie wszystkich prototypów. Zostawiono jeden i ukryto wraz z dokumentacją techniczną. Podczas okupacji cały czas pracowano nad udoskonalaniem tej konstrukcji. Gdy wojenny pył opadł, prace ruszyły z kopyta.

Charakterystyczny wygląd nadwozia właściwie się nie zmienił.

Zmieniono za to silnik – nie był już chłodzony wodą, jak przed wojną, a powietrzem. Pierwsze samochody, pokazywane podczas salonu w Paryżu w 1948 roku, nie miały nawet stacyjki. Odpalało się je korbą.

Citroen 2CV

Zresztą o tym, czego 2CV nie miało, można pisać o wiele dłużej niż o tym, co się w nim znalazło. Na początku jednym dostępnym kolorem nadwozia był szary. W silniku wiatrak i prądnica są napędzane bezpośrednio z wału korbowego, bez żadnych pasków. Zamiast foteli są dwie ławki z gumowymi paskami i poduszkami. Kokpit składa się właściwie wyłącznie z… amperomierza, a wycieraczki były napędzane linką ukrytego gdzieś pod szybą prędkościomierza. W razie potrzeby można było także sterować nimi ręcznie, pokrętłem.

A co było? Przede wszystkim duży, materiałowy, składany dach. Podobno nie jest możliwe, by 2CV było w stu procentach szczelne. Ale zimą pomaga wydatne ogrzewanie…

Co ciekawe, od samego początku zastosowano napęd na przód

Konkurenci powoli przekonywali się do napędu na przednią oś i ostatecznie dołączyli „do drużyny” w latach 60. lub 70. Pamiętajmy, że nawet „nasz” Fiat 126p miał jeszcze napęd na tył. Tymczasem 2CV od razu miało nowocześniejsze rozwiązanie.

Citroen 2CV
Niby napęd na przód, ale pewnie i tak "szło bokiem"...

Silnik to dwucylindrowy bokser. Miał początkowo 9 KM i 375 centymetrów sześciennych, choć moc i pojemność stopniowo rosła w trakcie długiej produkcji modelu. Najmocniejsze 2CV miało aż 33 KM. Oczywiście wraz ze wzrostem pojemności skokowej zmieniła się też klasyfikacja podatkowa wozu, ale nazwa pozostała bez zmian. Osiągi pierwszej wersji były mizerne – przyspieszenie do… 40 km/h zajmowało 42,4 s, a prędkość maksymalna wynosiła 64 km/h. Zresztą to nigdy, w żadnej wersji nie był demon prędkości.

Dziennikarze wyśmiewali, klienci – kupowali.

Citroen 2CV

Ówcześni żurnaliści żartowali, że samochód rozpędza się do prędkości maksymalnej „przez cały dzień”. Pytali też, czy w komplecie do auta dodawany jest otwieracz do konserw. Ale nawet najbardziej wymyślna krytyka nie wpłynęła na wyniki sprzedażowe 2CV.

Było tanie, proste, wystarczająco przestronne i zaskakująco komfortowe. Zresztą miękkie, bujające zawieszenie „Kaczki”, jak nazywano ten samochód w Polsce, przeszło do legendy.

Citroen 2CV

Powojenna Francja potrzebowała właśnie takiego samochodu. Na zakup 2CV oferowano preferencyjne warunki niektórym grupom zawodowym: między innymi rolnikom, weterynarzom i duchownym. Naturalnym kolejnym krokiem było zbudowanie w 1951 roku użytkowego modelu 2CV Fourgonnette skierowanego do drobnych przedsiębiorców. Klasyczna wersja była z kolei stopniowo modernizowana – w 1954 roku prędkościomierz stał się podświetlany…

Citroen 2CV

W 1960 roku pojawiła się wersja Sahara.

Citroen 2CV

Ten przedziwny samochód miał dwa silniki – jeden napędzał przednie, a drugi tylne koła. Do 1968 roku wyprodukowano 693 egzemplarze. Szczególną popularnością Sahara cieszyła się nie w Afryce, a w Szwajcarii. Dokładniej, wśród tamtejszych listonoszy.

Citroen 2CV

W 1967 r. Citroen wprowadził na rynek model bazujący na 2CV. Mowa o Dyane. Był to klasyczny hatchback – tylna klapa, w przeciwieństwie do tej z „Kaczki”, otwierała się razem z szybą. Stylistyka została uwspółcześniona, by móc nawiązać równorzędną walkę o klienta z coraz popularniejszym wówczas Renault 4. Plany jednak nie wypaliły i Dyane nie sprzedawało się tak, jak zakładano. Produkcję zakończono w 1983 r.

Citroen 2CV

W 1968 r. stworzono Mehari. Był to lekki kabriolet z plastikowym nadwoziem. Brzydki jak noc, ale dziś mocno poszukiwany przez kolekcjonerów. Polubiła go żandarmeria i… plażowicze. Powstało nawet 1213 sztuk wersji 4x4, standardowo jednak napędzane były koła przednie.

Citroen 2CV

W 1973 r. na rynek trafił bazujący na 2CV Citroen FAF. Był to (również nieprzesadnie urodziwy) samochód zaprojektowany z myślą o rynkach tak zwanego Trzeciego Świata, zwłaszcza Afryki.

W 1981 r. „Kaczkę” spotkał zaszczyt. W filmie „For Your Eyes Only” („Tylko dla twoich oczu") jeździł nią Roger Moore wcielający się w rolę agenta 007.

Produkcja 2CV trwała aż do 1990 roku.

Citroen 2CV

Od 1948 do 1990 – to aż 42 lata. Przez ten czas 2CV oczywiście się zmieniało i było udoskonalane, ale nadal pozostało prostym, tanim samochodem. To, co początkowo było zaletą i pozwalało Citroenowi odnieść sukces, pod koniec lat 80. zaczynało już być wadą. Lekkie nadwozie okazywało się po prostu niebezpieczne, a małe silniki nie nadążały za rosnącą dynamiką ruchu. Klienci to widzieli i coraz mniej chętnie kupowali 2CV. Nawet panie, które pod koniec produkcji szczególnie upodobały sobie tego Citroena (a marka specjalnie do nich kierowała wiele reklam), wolały już kupić coś może mniej urokliwego, ale szybszego i wygodniejszego – chociażby Citroena AX.

2CV przeszło więc do historii. Wychowały się na nim całe pokolenia nie tylko Francuzów, ale i mieszkańców całego świata. Ten Citroen był produkowany m.in. w Argentynie, Urugwaju, Chile czy w Jugosławii. Łącznie wyprodukowano 9 milionów 2CV i pokrewnych wersji. Popkultura także nie byłaby taka sama bez uroczej (choć może niezbyt urodziwej) Kaczki. A pewne nawiązania do tego modelu można znaleźć nawet w nowym Citroenie Cactusie.

REKLAMA

Z okazji siedemdziesiątki życzymy wszystkim 2CV wielu bezawaryjnych kilometrów w rytm charakterystycznego bujania.

Citroen 2CV
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA