REKLAMA

Możesz patrzeć, ale nie dotykaj – miłośnicy wdzięków Bugatti Chiron nie znają tej zasady

W związku z jedną z imprez dla właścicieli bardzo drogich i rzadkich aut, w Warszawie pojawiło się m.in. Bugatti Chiron. Publiczność nie może powstrzymać się przed dotykaniem i siadaniem na autach za miliony.

bugatti chiron warszawa
REKLAMA
REKLAMA

W ścisłym centrum Warszawy aż roi się od tak zwanych samochodów egzotycznych. Nie mówimy tym razem o wyjątkowo egzotycznych wozach w rodzaju Tudora Vladimirescu albo Peela P50, ale o bardzo drogich, współczesnych modelach sportowych – od Lamborghini Aventadora, przez Ferrari SF90 Stradale, aż po naprawdę rzadkie i astronomicznie drogie (nawet na tle aut wspomnianych wcześniej) Bugatti Chiron Pur Sport.

To przede wszystkim zasługa jednej z imprez dla właścicieli takich aut

W Warszawie w ostatnich latach widać na ulicach naprawdę sporo Ferrari czy Lamborghini – zwłaszcza w piękne letnie dni, takie jak teraz. Ale obecny urodzaj najdroższych samochodów to zasługa wydarzenia, w ramach którego posiadacze „egzotyków” przemierzają daną trasę. Ważnym punktem są też postoje. Bugatti nocowało pod warszawskim hotelem Bristol.

Dochodziło tam do scen, na widok których jego właściciel pewnie dostałby palpitacji serca

Mam nadzieję, że zajadał się stekiem w hotelowej restauracji z widokiem na drugą stronę, ewentualnie udał się na drzemkę po obejrzeniu nowego odcinka „Trudnych spraw”. To, co działo się na parkingu, było rzeczywiście trudne do przełknięcia.

Wiadomo, że tam, gdzie pojawiają się drogie auta, są i car spotterzy. To zwykle młodzi ludzie z aparatami fotograficznymi, którzy robią zdjęcia ciekawym autom i później publikują je na odpowiednich grupach i forach. Oni zwykle wiedzą jednak, jak zachować się przy superautach i czego nie robić. Mają świadomość, ile warty jest karbonowy, tylny spojler albo dlaczego lepiej nie siadać na masce.

Bugatti Chiron jest warty ok. 20 milionów złotych

Rozsądek nakazywałby trzymanie się od takiego auta raczej z dala. Ale nie dla osób, które przechodziły pod Bristolem. Wśród przechodniów w każdym wieku znaleźli się tacy, którzy koniecznie musieli mieć zdjęcie z autem. Im bliżej, tym lepiej.

Na marginesie – nigdy nie rozumiałem, po co ktoś miałby robić sobie zdjęcie z przypadkowo napotkanym na ulicy wozem. Oglądający mają pomyśleć, że to jego własnosć? Podobnie jak nie do końca rozumiem sens robienia wspólnych fotek ze sławnymi ludźmi zauważonymi gdzieś w restauracji czy w sklepie. Mniejsza z tym.

Zachowanie przechodniów mogło szokować

Na wielu „carspotterskich” profilach pojawiły się relacje z miejsca zdarzenia. Przechodnie dotykali auta i zachęcali dzieci, by robiły to samo. Opieranie się o niskie nadwozie albo wielki spojler również wchodziło w grę. Czy ktoś siadał na masce? Tego nie wiem, ale to dość powszechne przy autach tego typu. Po postoju pod Bristolem nadwozie Chirona było pokryte tłustymi śladami palców. Pewnie przybyło mu też trochę rys. Wcale nie chodzi o to, że ktoś porysował Bugatti celowo – choć to też przecież mogło się zdarzyć, z zawiści – a raczej o przypadkowe uszkodzenia lakieru. Guziki na spodniach, zamki przy rękawach, pierścionki – to wszystko może porysować auto. Właściciele drogich, efektownych aut często skarżą się na „modeli” wykorzystujących auta jako rekwizyt podczas sesji zdjęciowej smartfonem. Nie trzeba przyjeżdżać pod Hotel Bristol. Wystarczy zaparkować autem pod sklepem czy przychodnią.

Nie każdy widział w tym problem

REKLAMA

„Jak wczoraj późnym popołudniem fociłem tego Chirona, to akurat grupka carspotterów kłóciła się z jakimś facetem, który nie widział nic złego w dotykaniu aut. Nie wiem skąd się biorą tacy ludzie jak ten facet...” – napisał jeden z komentujących na fanpage Royal Car of Poland. Inny dodał, że był świadkiem awantury, w której ktoś zaatakował spottera, zwracającego mu uwagę, by nie pozwalał dziecku dotykać auta.

Oczywiście, w dyskusjach czasami pojawia się też argument „gdyby właściciel nie chciał, żeby jego auto wzbudzało sensacje, to by nim nie przyjeżdżał”. Ale „sensacja” a brak szanowania cudzej własności to zupełnie coś innego. Niektórzy wspominają, że być może Bugatti Chiron powinno być ogrodzone. To prawda, ale szkoda, że w ogóle trzeba o tym myśleć. Wszystkim miłośnikom zdjęć z autem przypominam – to nie działa w ten sposób, że im bliżej staniecie, tym bardziej wasz stanie się dany samochód. Chyba że chcecie poczuć się jak właściciel, płacąc za naprawy auta – wtedy to ma sens.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA