REKLAMA

Ładowanie hybrydy plug-in w bloku: czy to legalne? Tak, ale weź pod uwagę sąsiadów

Parking podziemny pod blokiem. Przy każdym miejscu parkingowym jest gniazdko elektryczne. Kupujesz samochód elektryczny lub hybrydę typu plug-in, zadowolony stawiasz na miejscu i podłączasz do ładowania. Prosta sprawa? Niekoniecznie.

hybryda plug-in
REKLAMA
REKLAMA

Zajrzyjmy do Krakowa, gdzie pan Wiktor kupił niedawno BMW 530e. Jest to hybryda plug-in, dysponująca akumulatorem pozwalającym w teorii przejechać do 50 km na samym prądzie. Za pozostałą część zasięgu odpowiada benzyna napędzająca dwulitrowy, turbodoładowany silnik.

Właściciel BMW początkowo parkował samochód na wspomnianym parkingu podziemnym i podłączał do ładowania. Wszystko było w porządku przez kilkanaście dni - wtedy po raz pierwszy odcięto zasilanie, a wśród sąsiadów rozeszła się pogłoska, że winne jest przepięcie sieci, które miało powstać z powodu nadmiernego jej obciążenia.

Stan faktyczny jest nieco inny.

Żadnego przepięcia nie było, po prostu wyłączono odpowiedni bezpiecznik. Stało się to najprawdopodobniej po tym, jak jeden z sąsiadów pana Wiktora zauważył, że auto jest podpięte do ładowania, a spółdzielnia nic o tym nie wie. Innymi słowy, auto było ładowane na koszt wspólnoty. Wyłączenie bezpiecznika było początkiem małej wojny pomiędzy taksówkarzem a spółdzielnią, z czynnym udziałem innych mieszkańców bloku.

Właściciel samochodu po tym, gdy odcięto zasilanie, zaczął proponować kolejne opcje rozliczania się za zużyty prąd, każda propozycja była jednak odrzucana przez zarząd wspólnoty. Problemem okazało się być to, że Zespół Zarządców Nieruchomości Tu Mieszkamy nie ma wystarczających kompetencji, by przystać na którąkolwiek opcję. Jak mówi ZZN:

hybryda plug-in
BMW 530e - to w sprawie takiego samochodu toczy się batalia.

Doszło nawet do tego, że pan Wiktor stawiał auto pod blokiem, a odpowiednio długi kabel... zrzucał z balkonu na 7. piętrze.

Nie spotkało się to oczywiście z aprobatą Zarządcy Nieruchomości, który zagroził zgłoszeniem sprawy na policję lub straż miejską. Tyle tylko, że obie te formacje okazały się być nieszczególnie zainteresowane ewentualną interwencją.

Ostatecznie dopływ prądu przy podziemnym miejscu postojowym udało się przywrócić. Do zwycięstwa jednak nadal daleko: kabel fizycznie odłączają sąsiedzi, przy okazji zostawiając liściki. Jeden z nich właściciel pojazdu pokazał na profilu Ekohorror BMW by Wiktor na Facebooku. Możemy tam przeczytać (pisownia oryginalna):

Pomijając fakt, że w świetle strachu mieszkańców o awarię sieci elektrycznej nad wyraz ciekawie wygląda końcówka (czyli co, autor listu nie miałby nic przeciwko ładowaniu auta elektrycznego?), to można tylko stwierdzić, że sprawa nie wygląda na szczególnie łatwą do załagodzenia. Tym bardziej, że zarząd wspólnoty, choć niedawno informował o wypracowaniu wspólnego rozwiązania, które ma zostać poddane głosowaniu przez mieszkańców, potraktował zgłoszenie sprawy mediom za nacisk na wspólnotę. A to może oznaczać powrót do punktu wyjścia.

A kto w tym wszystkim jest winny?

Nie powiedziałbym, żeby coś poważnego na sumieniu mieli mieszkańcy czy zarząd wspólnoty. Ich motywy są zrozumiałe, a samochód nie został uszkodzony, jak to czasem bywa przy podobnych konfliktach. Ponadto, o ile ładowanie jednego samochodu to niezbyt duży kłopot, to mieszkańcy obawiają się sytuacji, gdy podobnych aut przybędzie, i jak przyjmie to sieć elektryczna w bloku. Potrzebna by tu była opinia projektanta, który oceniłby, jak do takich celów nadają się 4 obwody z zabezpieczeniami 16A i przewody o przekroju 2,5 mm2 - tak bowiem prezentuje się instalacja elektryczna w garażu.

Mówi się też o przydziale energetycznym - sąsiedzi pana Wiktora obawiają się, że któregoś dnia elektrownia może kazać wybierać: albo ładowanie auta, albo oświetlenie garażu czy wentylacja. Trzeba też jednak przyznać, że wtrącanie się do tego, kto czym jeździ, to jednak przesada. Równie dobrze można by było pisać kipiące oburzeniem liściki, że ktoś kupił Nissana Juke, który brzydko wygląda i dzieci płaczą na jego widok.

Jeśli chodzi o właściciela BMW, sprawa jest bardziej skomplikowana.

Z jednej strony, skoro gniazdko jest dostępne przy każdym miejscu postojowym, to teoretycznie można by pomyśleć, że można go używać w dowolny sposób. Blok to jednak nie dom jednorodzinny, a pan Wiktor wręcz koncertowo narobił sobie problemów przez sam fakt, że nie zaczął od kontaktu ze wspólnotą lub spółdzielnią. Gdyby właściciel auta poinformował członków wspólnoty o fakcie zakupu hybrydy typu plug-in na samym początku i od razu przedstawił wiążące się z nim utrudnienia i zaproponował rozwiązanie tematu rozliczeń za zużycie energii, to jestem przekonany, że konflikt nie urósłby do obecnych rozmiarów.

REKLAMA

Trzeba też jednak wziąć pod uwagę, że co do samej zasady, nie ma czegoś takiego jak ogólny zakaz ładowania pojazdów hybrydowych i elektrycznych w budynkach. Wszystko opiera się tu na ustaleniach pomiędzy zainteresowanymi stronami: właścicielem auta a spółdzielnią czy zarządem nieruchomości. To w pewnym zakresie tłumaczy zarówno pierwotne postępowanie właściciela, jak i niechęć straży miejskiej i policji do interwencji.

Koniec końców, opcje dla osoby, która byłaby zainteresowana hybrydą plug-in lub elektrykiem, są w zasadzie dwie: jesteśmy przewidujący i załatwiamy wszystko z odpowiednim zapasem czasu, albo taplamy się w bagnie i biegamy od instytucji do instytucji szukając sprawiedliwości. I wcale nie musimy działać ze złej woli, by skończyć w opcji nr 2.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA