Przegląd ofert: wpisałem w wyszukiwarkę "Black Friday"
Black Friday to dzień - prawdziwych lub nie - rabatów, promocji i przecen. Czy samochody też wtedy tanieją? Sprawdziłem to.
„Czwartek – podwyżka 30 proc. Piątek – obniżka 15 proc. Black Friday!” – głosi mój ulubiony mem na ten temat, upiększony szyderczo uśmiechniętym obliczem nosacza sundajskiego. Dobrze podsumowuje ten dzień „oszałamiających” promocji. Ale nie mogłem nie sprawdzić, czy Black Friday (to dziś!) obowiązuje również w świecie motoryzacji.
Na ten temat też jest mem
Znowu występuje w nim nosacz. Widać też legendarnego Volkswagena Passata B5, a podpis głosi „BLEK FRAJDEJ, przecena z 380 000 km na 180 000 km!”. Zabawne.
Ale czy w Czarny Piątek rzeczywiście można zaoszczędzić trochę pieniędzy? Aby to sprawdzić, wpisałem „Black Friday” w wyszukiwarkę Otomoto, gotowy na obejrzenie popisów mistrzów tworzenia handlarskich sloganów.
Pojawiło mi się 197 ogłoszeń
Zdecydowana większość z nich dotyczy samochodów nowych. Większość z tych nowych to z kolei produkty koncernu Stellantis, głównie Alfy Romeo i Jeepy. Oferty z hasłem „Black Friday” pochodzą z różnych salonów. Wygląda na to, że centrale tych marek wymyśliły jakąś odgórną akcję na „promocyjny” dzień, więc handlowcy musieli wrzucić sporo ogłoszeń. Czy rzeczywiście rabaty są godne? Spójrzmy.
Alfa Romeo na Black Friday
Większość wystawionych Alf jest dostępna od ręki. Ceny obowiązują nie tylko dziś, ale przy rejestracji auta do końca listopada. Trzeba się szybko decydować i wybierać finansowanie.
Ile kosztują włoskie wozy? Pytanie o rabat w ostatnich czasach wywołuje w salonach nowych aut co najmniej uśmiech pełen zakłopotania. Dostępność samochodów jest słaba, więc klient powinien brać, co jest i nie marudzić, że za drogo. Słyszałem jednak, że w niektórych markach obniżki wracają. Nie są tak imponujące, jak kiedyś (na niektóre modele Audi czy BMW można było dostać nawet 30 proc. rabatu), ale kilka czy kilkanaście „oczek” w dół się zdarza.
Alfa Romeo tanieje nieźle lub bardzo nieźle – zależnie od modelu. Najnowszy przebój, czyli Tonale, średnio o około 20 000 zł. Przykładowo – ten egzemplarz ze 130-konnym silnikiem zamiast 181 000 zł kosztuje 161 200 zł. Ten – z motorem o mocy 160 KM – staniał z 228 200 zł na 203 598 zł.
Stelvio tanieje na Black Friday mocniej
Stelvio jest zdaniem wielu lepszym modelem od Tonale, bo ma tylnonapędową platformę i jeszcze lepiej się prowadzi. Nie zmienia to faktu, że jest już trochę starawe i pod względem gadżetów czy multimediów odstaje już i od Tonale i od konkurencji. Mówimy o egzemplarzach sprzed ostatniego liftingu.
Szary egzemplarz z Poznania ma 280 KM i kosztuje 242 500 zł zamiast 306 900 zł. Porządna obniżka, o ponad 20 proc. Niebieski z Warszawy staniał na 229 900 zł z 293 700 zł. Procentowo wychodzi tak samo.
Co z Giulią?
Chętnych na sedana jest mniej. Ofert promocyjnych też znalazłem tylko kilka. Trzeba jednak przyznać, że 219 900 zł (z 267 250 zł) to niezła cena za wersję 280 KM 4x4. Jest tylko jeden haczyk – auto pod koniec października zostało zarejestrowane na dealera, więc gwarancja już płynie.
Oprócz Alf, staniał Jeep Compass - z 248 400 zł na 219 400 zł. To wersja hybrydowa 180 KM. Hmm, co wybrać za 219 kawałków, Giulię czy Compassa? Dla mnie wybór jest oczywisty (no pewnie, że biorę sedana!), ale pewnie niektórym wewnętrzny kompas wskaże co innego.
Nowe auto, które ma hasło „Black Friday” w opisie, ale nie pochodzi z koncernu Stellantis, to Mercedes CLA oferowany przez jedną z firm zajmujących się wynajmem długoterminowym. Podkreślono, że teraz do wozu dostaje się bak paliwa gratis. To może trochę bawić przy wozie za 157 000 zł, ale może przynajmniej uda się uniknąć sytuacji (zdarzają się!), w której auto po odbiorze nie jest w stanie dojechać do stacji…
Czas na Black Friday w świecie aut używanych
Zawsze trochę bawią mnie różnego rodzaju „czasowe obniżki” w przypadku aut używanych. Ktoś pisze „TANIEJ O 1000 ZŁ OFERTA WAŻNA TYLKO DO ŚRODY”. Czy to znaczy, że w czwartek już odrzuci propozycję opuszczenia tysiąca? Zwykle gdy ktoś pisze, że cena wzrośnie to oznacza tylko jedno – że tak naprawdę niedługo spadnie.
Hasło „Black Friday” ma w opisie pewien Fiat Bravo. W ogóle ten opis trochę bawi, bo zawarto tam też zwrot „właściciel pedantyczny”. Właściwie nie jestem pewien, co mnie tu śmieszy, ale to wszystko jest tak uroczo handlarskie, że się uśmiechnąłem.
Najciekawsze jest Porsche Cayenne
To egzemplarz pierwszej generacji przerobiony tak, by lepiej radził sobie w terenie. To nie żart – pierwsze Cayenne naprawdę sporo potrafiło poza asfaltem, czego dowodzą liczne filmy na YouTube. Po dołożeniu m.in. lepszych opon, ten wóz – przecież z mocarnym V8 pod maską – naprawdę musi „iść”. Sprzedawany egzemplarz ma w dodatku listwę LED-ową i bagażnik na dachu. Przyznam, że niezdrowo mi się podoba. Choć oczywiście temat cenowej obniżki na Black Friday – cena spada z 59 900 na 49 900 zł – jest kontrowersyjny. Wątpię, by kwota za auto potem się podniosła.
Co tu jeszcze mamy? Czarne BMW E38 to dobry pomysł na Czarny Piątek. W opisie właściciel wpisał, że auto kosztuje 45 000 zł, ale w rubryce „cena” widnieje kwota 38 250 zł. Jak na 4.4 V8, w dodatku robiące na zdjęciach wrażenie zadbanego, to chyba niezła oferta. Pewnie nie będzie już tańsze. Uwaga – na pokładzie jest gaz. Dla niektórych to zaleta, dla innych pewnie już „krzywdzenie klasyka”.
Cena o 2000 zł zmniejszyła się także w przypadku srebrnego VW Foxa. Pewnie już zapomnieliście o tym modelu. Może to i lepiej. Uważajcie dziś na te wszystkie promocje na buty, telewizory i mydła. Często można je potłuc o kant… stołu.