25-letni Volkswagen Golf III kosztuje tyle co nowy. Przebieg też ma podobny
Najtańszy nowy VW Golf w Polsce kosztuje 111 tys. zł, czyli tyle samo, co ten egzemplarz trzeciej generacji z 1997 r. Ale żeby zapłacić 110 tys. zł. za Golfa III Bon Jovi? Czemu tak drogo? Wszystko dlatego, że ten Volkswagen przez 25 lat przejechał raptem 50 km. Słownie: pięćdziesiąt kilometrów.
Czy to oznacza, że powinien kosztować tyle, co nówka sztuka z salonu? Jego faktyczną wartość zweryfikuje rynek, ale pisałem ostatnio, że jak tylko jakiś samochód z lat 90. przetrwał do dziś, to od razu jest traktowany jako youngtimer i sprzedawcy oczekują furmanki pieniędzy.
Wtedy chodziło o zużytą taksówkę wyciągniętą z szopy, ale tym razem auto faktycznie jest nietuzinkowe, bowiem ten Golf naprawdę ma już dwadzieścia pięć lat i tylko 50 km przebiegu. Wychodzi na to, że przejeżdżał średnio dwa kilometry rocznie. Poza tym to specjalna wersja Bon Jovi.
John Bon Jovi skończył w tym roku 60 lat i z pewnością nie wygląda tak świeżo, jak zielony hatchback, bo bohater tego artykułu jest praktycznie nowy. Ogłoszeniodawca sporządził bardzo krótki opis tego pojazdu, w którym informuje, że samochód jest w jego posiadaniu od maja 1997 r. i spędził wszystkie lata w hali wystawowej.
Ten Volkswagen Golf jest wyjątkowy
Na koniec sprzedawca dodał, że "odda tylko w dobre ręce" - uwielbiam ten tekst. Chyba nawet bardziej od tego, że proszę o kontakt jedynie zdecydowane osoby, wiem co mam i nie marnujmy swojego czasu.
Zielony Volkswagen Golf ma pod maską silnik benzynowy silnik 1.8, manualną skrzynię biegów i fabryczną klimatyzację. Generalnie, jak na dzisiejsze czasy, to nie ma w nim nic interesującego. Nie jest ani szybki, ani ładny, ani wyjątkowy (jako model), ani dobrze wyposażony. Jedyne, co czyni go unikatowym, to ów przebieg i stan techniczny. Ale czy znajdzie się klient gotowy zapłacić za to ponad 100 tys. zł?
Tyle, co nowy Volkswagen Golf
Dla porównania, za 111 tys. zł możemy kupić nowego Golfa w wersji Life. I w tej cenie mamy do wyboru 110-konny motor 1.0 eTSI z automatem DSG, lub 150-konną jednostkę 1.5 TSI EVO z 6-biegowym manualem. Ten drugi silnik ma dokładnie dwa razy tyle koni, co 75-konna jednostka w oferowanym Golfie III.
Jeśli chodzi o nowe auto, to lista wyposażenia nawet w podstawowej wersji Life jest długa. Są na niej np. aktywny tempomat, czy automatyczna klimatyzacja i bardzo długa tabela pełna systemów bezpieczeństwa. A nasz dziadek? Ma klimatyzację, obrotomierz i alufelgi.
Ale ani słaby silnik, ani kiepskie wyposażenie nie są w stanie zniechęcić mnie do tego zielonego Golfa z 1997 r. Jest super, bo jest kapsułą w czasie. Obcowanie z nim może teleportować nas wprost do lat 90. Jest jednak jedna rzecz, która sprawia, że nigdy bym tego auta nie kupił.
Skazany na wieczny postój
Nim nie można jeździć. Zwykle w przypadku takich pseudoklasyków jest tak, że nie tracą już na wartości i są zarówno przyzwoitą lokatą gotówki, jak i całkiem użytecznymi oraz fajnymi pojazdami do jazdy. Nie ten Golf, bo w tym przypadku każdy kilometr oznacza, że auto będzie coraz mniej warte.
Ten samochód spędził ostatnie 25 lat na wystawie i to tam jest już jego miejsce. Ktoś, kto go kupi, powinien wstawić go na kolejną wystawę, a do jazdy na co dzień kupić sobie nowego Golfa VIII w wersji Life.